Dwumilionowy naród zawstydza całą Polskę. Te dane przerażają

Dawid Szymczak
To maleńki kraj o nieproporcjonalnie dużych sukcesach sportowych. Słowenia zachwyca nie tylko na wielkich sportowych arenach, ale też w przyszkolnych halach i na rowerowych szlakach. Dzięki temu ma najsprawniejsze i najaktywniejsze dzieci na świecie. Odwrotnie niż Polska.

U nas 94 proc. dzieci z klas I-III nie potrafi prawidłowo rzucić i złapać piłki, tylko co czwarty uczeń potrafi ją kozłować, a 88 proc. nie umie poprawnie wykonać przewrotu w przód. Okazuje się też, że 57 proc. uczniów nie potrafi skakać na skakance! Główny wniosek z badań Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego jest taki, że tylko 6 proc. polskich dzieci do 12. roku życia ma odpowiednie kompetencje ruchowe, czyli potrafi prawidłowo biegać, skakać i rzucać piłką.

Zobacz wideo Ultrasi Legii Warszawa w akcji! Europejski poziom

"W tych badaniach nie sprawdzaliśmy, czy dziecko biega szybko czy wolno albo czy wysoko skacze. Skupiliśmy się na tym, czy w ogóle potrafi biegać, skakać, rzucać, chwytać i tak dalej. Okazało się, że w sumie ponad 90 proc. dzieci w Polsce nie posiada podstawowych umiejętności ruchowych. Są nieprzygotowane do tego, by podejmować jakąkolwiek aktywność fizyczną" - mówił prof. Bartosz Molik, rektor Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie.

Łączy się to z wynikami innych badań, według których 82 proc. uczniów w Polsce nie jest aktywnych choćby przez godzinę dziennie, co zaleca Światowa Organizacja Zdrowia, a 30 proc. uczniów unika WF-u, przynosząc zwolnienia. 

Ogólna aktywność fizyczna młodych Polaków w międzynarodowym projekcie "Global Matrix" została oceniona na "jedynkę", a ich sprawność spada z każdym kolejnym badaniem. Według danych AWF Warszawa siedmioletni chłopcy w 1979 r. średnio skakali w dal 130 cm, w 2009 r. - 110 cm, a obecnie lądują w okolicach metra. Dzisiejszy siedmiolatek przebiega 600 metrów średnio o 39 sek. wolniej niż jego rówieśnik w latach 70. Dziewczynki w analogicznym przypadku są wolniejsze o 43 sek. Zwis na drążku? W 1979 r. dziesięciolatek utrzymywał się średnio 23-25 sek., w 1999 r. - 15 sek., w 2009 r. - 12 sek., a w 2019 r. - jedynie 8 sek. 

Rośnie liczba dzieci z nadwagą i otyłością. Najnowsze badania na zlecenie Ministerstwa Zdrowia mówią, że 35,3 proc. ośmiolatków w Polsce ma nadwagę lub jest otyłych (wzrost z 32,2 proc. w 2018 r.). Szacuje się, że obwód talii u chłopców wzrasta średnio o 2,5 cm na rok, a u dziewczynek o 2 cm.

Jakich badań nie zrobić i na czym się w nich nie skupić, wnioski są podobne - z kondycją, sprawnością, aktywnością i zdrowiem polskich dzieci jest źle. Nie brakuje diagnoz, ale skutecznych pomysłów, które pozwoliłby ten problem rozwiązać. Warto więc rozejrzeć się dookoła i poszukać inspiracji.

Do szkoły spacerem lub rowerem. A w szkole? Aktywność na lekcjach i przerwach

O słoweńskim sporcie pisze się zwykle przy okazji mistrzostw i igrzysk. Schemat jest ten sam: ich sportowcy odnoszą sukcesy, a reszta świata zachwyca się nieproporcjonalnie dużą liczbą medali względem wielkości kraju. Później pojawiają się zestawienia, że to państwo niewiele większe od naszego województwa dolnośląskiego, mające mniej więcej tylu mieszkańców, co Warszawa, a następnie powstają barwne porównania - choćby do Wioski Galów dzielnie walczącej z Imperium Rzymskim. Na koniec obowiązkowa jest wyliczanka, ilu ten dwumilionowy naród doczekał się wybitnych sportowców. Jest przecież koszykarz Luka Doncić, skoczek narciarski Peter Prevc, alpejka Tina Maze, wspinaczka Janja Garnbret, piłkarz Jan Oblak czy kolarze Tadej Pogacar i Primoż Roglić. Ale zrozumieć fenomen słoweńskiego sportu da się dopiero po wyjściu ze sportowych aren, gdy zajrzy się do przyszkolnych hal, zerknie na bawiące się na boiskach dzieci czy zobaczy, jak często uczęszczane są piesze i rowerowe szlaki u podnóża Alp.

Fakty są takie, że w badaniu "Global Matrix", w którym Polska w kategorii "całkowita aktywność fizyczna" dostała "jedynkę", Słowenia zasłużyła na "szóstkę z minusem". W 2022 r. aż 82,5 proc. dzieci w Słowenii było aktywnych fizycznie przez minimum godzinę dziennie. 60 proc. chłopców i 47 proc. dziewcząt brało udział w pozalekcyjnych zajęciach sportowych, a 30 proc. dzieci codziennie bawiło się przynajmniej przez dwie godziny w aktywny sposób.

Słoweńcy od 2017 r. systemowo dążą do tego, by dzieci każdego dnia już w szkole wyrabiały godzinną aktywność fizyczną. Część placówek wprowadziła na każdej lekcji tzw. minutę dla aktywności - zajęcia na chwilę są więc przerywane, a uczniowie wykonują proste ćwiczenia pobudzające (np. pajacyki). Jeszcze popularniejsze są aktywne przerwy, podczas których nauczyciele WF-u organizują dla dzieci proste zabawy ruchowe i wspólne ćwiczenia, np. w co piątej szkole podczas przerw prowadzone są zajęcia z aerobiku.

W ponad stu szkołach działają "Pesbus" i "Bicivlak" - dwa programy, które wykorzystują drogę do i ze szkoły, by zwiększyć aktywność dzieci. "Pesbus", czyli dosłownie "pieszybus", polega na tym, że jeden z rodziców lub nauczycieli (ale często angażują się w to także babcie i dziadkowie) odprowadza do i ze szkoły nie tylko swoje dziecko, ale też kilkoro jego kolegów i koleżanek. Osoby dorosłe - tak, jak autobusy - mają wytyczoną trasę i po kolei zgarniają z domów kolejne dzieci. "Bicivlak" jest skierowany do starszych dzieci. Idea jest taka sama, ale do szkoły dociera się rowerami. Efekt jest taki, że 12,5 proc. rodziców, którzy wcześniej dowozili dzieci do szkoły samochodem, teraz korzysta z jednego z tych programów. By nie bali się o bezpieczeństwo swoich dzieci, uprzednio gminy i miasta zadbały o wybudowanie ścieżek rowerowych i wprowadzenie ograniczeń prędkości na przyszkolnych drogach.

Za aktywnymi dziećmi stają wykształceni wuefiści i aktywni rodzice

W Polsce sami wuefiści zwracają uwagę na zaniedbania w klasach 1-3, gdzie za lekcje wuefu najczęściej odpowiedzialne są nauczycielki od edukacji wczesnoszkolnej. To osoby, które zazwyczaj nie są specjalistami od wychowania fizycznego. Bywa, że ich zakres obowiązków jest tak duży, że WF traktują po macoszemu. To, że w kluczowym okresie dla kształtowania sportowych postaw i nabywania umiejętności nie ma w Polsce, większość dzieci w Polsce nie ma jakościowych lekcji wuefu ma bardzo duży wpływ na to, co dzieje się później. Dzieci z klas I-III są przegapiane przez system. W rozmowie ze Sport.pl mówiła o tym Monika Pyrek, była lekkoatletka, prowadząca w całej Polsce alternatywne lekcje wuefu.

- Im więcej dzieci będzie miało od najmłodszych lat lekcje wuefu z nauczycielem wychowania fizycznego, tym będą później sprawniejsze i łatwiej będą przyswajały technikę z różnych dyscyplin, a co najważniejsze jest większa szansa na to, że pozostaną w przyszłości aktywne, bo pierwszą myślą, jak spędzić wolny czas, będzie jakaś aktywność sportowa. Warto wykorzystywać tę energię dzieci z klas 1-3. One są wtedy nie do zdarcia, chętne do każdej rywalizacji i zabawy. Każdy pomysł na zabawę wydaje im się świetny, wszystko jest interesujące. Błyskawicznie wszystko łapią. Można wtedy łatwo wykształcić u nich różne nawyki. Nauczyciele od edukacji wczesnoszkolnej mają różne specjalizacje: artystyczne, matematyczne, nie zawsze sportowe. Dlatego uważam, że nawet jedna lekcja w tygodniu prowadzona przez wuefistę byłaby bardzo dobry początkiem zmian i krokiem naprzód. Gdy zapraszam na alternatywne lekcje wuefu dzieci od czwartej do ósmej klasy, od razu widać, które miały prawdziwy wuef w młodszych klasach. Najszybciej wychodzi to podczas gry w koszykówkę. Takie dziecko inaczej łapie piłkę, inaczej ją rzuca. Zdarzają się uczniowie, którzy w ogóle nie potrafią rzucić piłki do góry. Nigdy tego nie robiły, więc nie mają umiejętności, by rzucić piłkę koszykarskim sposobem. Mają też za mało siły, by lekka piłka doleciała do kosza - opowiadała.

To także odróżnia szkoły słoweńskie, w których ponad 80 proc. lekcji wychowania fizycznego prowadzi nauczyciel-specjalista, a lekcje wuefu odbywają się już u sześciolatków. Ponadto przepisy oświatowe mówią, że każda szkoła musi mieć minimum jedną halę sportową (większość placówek ma dwie), wyposażoną w nowoczesny sprzęt (współfinansowany ze środków publicznych), więc o lekcjach prowadzonych w korytarzach nie ma mowy. Co więcej, obiekty te służą dzieciom nie tylko podczas lekcji, ale również popołudniami, bo wszystkie gminy w kraju muszą mieć otwarte obiekty sportowe do użytku publicznego i wykazywać to w corocznych raportach. To także spora różnica z Polską, gdzie przyszkolne boiska popołudniami są zamykane na kłódkę. 

W szkołach w Słowenii najpopularniejsze są zajęcia z pływania, bo mogą być w nie angażowani również uczniowie z niepełnosprawnościami, a przy tym doskonale budują kondycję. Nie można jednak mówić o ukierunkowaniu na jedną dyscyplinę: 59 proc. uczniów uprawia lekkoatletykę, 43 proc. uczęszcza na zajęcia z aerobiku i tańca, a 33. proc. gra w siatkówkę. Luka Doncić, gwiazda NBA, zanim zdecydował się na koszykówkę, próbował grać w piłkę nożną, jeździć na łyżwach, uprawiać judo i narciarstwo alpejskie.

Inna sprawa, że jego mama opowiada w wywiadach anegdotę, że pierwszą piłkę, a właściwie piłeczkę do kosza dostał, mając zaledwie siedem miesięcy. Jego ojciec - Sasa był profesjonalnym koszykarzem występującym w Eurolidze, a na chrzestnego Luki wybrał Rasho Nesterovicia, który 12 sezonów spędził w NBA. I choć Doncić jest przykładem skrajnym, to zarażanie dzieci aktywnością sportową przez rodziców jest już całkowicie naturalne. Słoweńcy są piątym najaktywniejszym narodem w Europie (75 proc. obywateli uprawia sport - dane WHO), podczas, gdy Polacy są po drugiej stronie tej klasyfikacji - na trzecim miejscu od końca (35 proc. aktywnych). Szkoła stara się więc wykorzystywać sportowe zaangażowanie słoweńskich rodziców i zaprasza ich choćby na sportowe pikniki czy rodzinne weekendowe gry terenowe.

Polska już próbowała zgapiać. Nie o to jednak chodzi

I choć naśladownictwo jest najwyższą formą uznania, to gdy mówimy o przeniesieniu całego systemu z jednego kraju do drugiego najczęściej okazuje się ono nieskuteczne. Polska już na Słowenię zerkała, a efektem tego było wprowadzenie w szkołach ministerialnego programu "Sportowe Talenty", mającego systemowo wyławiać najzdolniejszych uczniów i kierować ich do klubów sportowych, by rozwijali się w dyscyplinie, do której mają predyspozycje. Nauczyciele ze wszystkich szkół w Polsce - również ponadpodstawowych - mają dwa razy w roku przeprowadzać testy w kilku podstawowych konkurencjach (biegach, skoku w dal, planku), a wyniki wprowadzać anonimowo do ogólnego systemu, do którego dostęp będą miały także kluby, akademie i federacje. Jeśli wyniki danego ucznia zrobią na nich wrażenie, mogą poprosić dyrektora szkoły o kontakt z rodzicami tego ucznia. A jeśli ci wyrażą zgodę, ich dziecko może rozpocząć treningi. Od początku 2023 r. program był pilotażowo prowadzony w dwóch województwach - opolskim i lubelskim, a od września 2023 r. został rozszerzony na całą Polskę.

To właściwie kalka programu "SLOfit", który od 1987 r. funkcjonuje w Słowenii. Kluczowe różnice znajdziemy jednak w szczegółach. Tam objęte są nim wszystkie dzieci w wieku od 6 do 19 lat, a nie tylko te od czwartej klasy podstawówki. I nie służy on do wyszukiwania talentów, a do monitorowania rozwoju fizycznego i motorycznego dzieci. Dostęp do danych mają więc nie trenerzy z klubów - jak w przypadku Polski, ale lekarze rodzinni i nauczyciele wychowania fizycznego, którzy zobowiązani są reagować, jeśli kondycja danego ucznia jest niska lub wyraźnie się pogarsza. Poza tym, w Słowenii nie trzeba zachęcać dzieci do ćwiczeń, a testowanie jest dla nich czymś naturalnym, natomiast w Polsce pozostaje problematyczne, bo uczniowie słabo wysportowani unikają bycia ocenianymi, a "nuda na zajęciach" jest jednym z podstawowych przyczyn prowadzących do zniechęcenia do wuefów w ogóle. W Słowenii ten system działa więc w zupełnie innych warunkach - uczniowie są sprawni (89 proc. spełnia wymagania dot. aktywności, kondycji i zdrowia), nie chcą być z wuefu zwalniani pod byle pretekstem, ćwiczą w nowoczesnych i dobrze wyposażonych halach, a testowanie nie jest dla nich kłopotliwe i zniechęcające. Szerzej o "Sportowych talentach" pisaliśmy TUTAJ i TUTAJ.

Nie chodzi więc o to, by od Słoweńców kopiować, bo nie skopiujemy jednocześnie ich infrastruktury i wielopokoleniowych sportowych tradycji, ale podpatrywać i dostosowywać do polskich warunków niektóre rozwiązania. Od wprowadzenia profesjonalnie prowadzonych zajęć wuefów w klasach 1-3 i poszukiwania aktywności choćby w drodze do szkoły można by zacząć.

Więcej o: