Burza wokół Donalda Trumpa. W telewizji nie chcieli tego pokazać

Michał Kiedrowski
Gdy Donald Trump w monarchicznym geście rzucał w tłum zapakowane w kartonowe pudełka kurczaki, fani skandowali: "USA, USA!". A kiedy postać byłego prezydenta pojawiła się na telebimie, stadion wiwatował. Kandydaci na fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych ruszają między lud. A to znak, że kampania wkracza w decydujący moment.

Kampania prezydencka w USA jest na ostatniej prostej. 5 listopada dowiemy się, kto będzie nowym lokatorem Białego Domu po ustąpieniu Joe Bidena. Rywalizacja między kandydatem Partii Republikańskiej Donaldem Trumpem a nominowaną przez demokratów Kamalą Harris jest bardzo wyrównana. Decydujące okażą się głosy z tzw. swing states, czyli stanów, gdzie raz wygrywa kandydat jednej partii, raz drugiej. I właśnie o głosy w tych regionach kraju oboje kandydaci rywalizują najmocniej. Kolejną odsłonę mieliśmy w weekend. Donald Trump pojawił się w Alabamie, a Tim Walz, kandydat na wiceprezydenta przy Harris, w Michigan. Obaj udali się do świątyń futbolu amerykańskiego, czyli na stadiony drużyn uniwersyteckich: Bryant-Denny Stadium uniwersytetu Alabamy i Big House uniwersytetu Michigan. 

Zobacz wideo

100 tysięcy widzów wiwatowało na cześć Trumpa

Alabama co prawda nie jest swingującym stanem, ale grała wtedy mecz z uniwersytetem ze stanu Georgia, a to już jest wahający się region kraju. To było starcie wagi ciężkiej. Georgia Bulldogs to numer dwa w rankingu drużyn uniwersyteckich, a Alabama Crimson Tide - numer cztery. Niezwykle emocjonujący mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 41:34. Dzięki temu drużyna Crimson Tide awansowała na pierwsze miejsce rankingu, a Bulldogs spadli na szóstą pozycję. 

Mecz obejrzało sto tysięcy widzów, pokazywany był w ogólnokrajowej stacji telewizyjnej ABC. Wyniki oglądalności będą dopiero we wtorek, ale nie ma żadnych wątpliwości, że średnia oglądalność osiągnęła co najmniej kilkanaście milionów widzów.  

Trump został powitany w Tuscaloosa, gdzie mieści się Bryant-Denny Stadium, iście po królewsku. Tłum skandował jego nazwisko i wznosił okrzyki: "USA, USA!". Były prezydent w monarchicznym geście rzucał w tłumy zapakowane w kartonowe pudełka kurczaki. Gdy postać byłego prezydenta pojawiła się na telebimie, cały stadion wiwatował na jego cześć. 

O wyniku zdecyduje kilkaset głosów, futbol ma znaczenie

- Futbol uniwersytecki jesienią to jedyne miejsce, w którym można znaleźć 100 000 potencjalnych wyborców w jednym miejscu i nie trzeba za to płacić - powiedziała Angi Horn w rozmowie z "New York Times", republikańska strateżka i fanka futbolowej drużyny Alabamy. - Zapłacenie za taki zasięg i rozgłos oraz taki tłum kosztowałoby miliony - dodała. - Tu dostają to za darmo, a ty możesz zobaczyć naprawdę dobry mecz.

- Nie sądzę, że jeden konkretny przystanek w kampanii może mieć decydujące znaczenie dla wygrania wyborów. Jednak może wzmocnić to wrażenie, że jesteś osoba taką jak wszyscy - powiedział "New York Times" Walt Maddox, burmistrz Tuscaloosa, który był kandydatem demokratów na gubernatora Alabamy w 2018 roku. - O wyniku tych wyborów zadecyduje kilkaset tysięcy głosów. Za każdym razem, gdy robisz wrażenie, że jesteś autentyczny, z pewnością pomaga ci to przekonać niezdecydowanych wyborców - dodał Maddox. 

- Nasza polityka jest plemienna i futbol uniwersytecki jest plemienny - powiedział Brian Robinson, republikański konsultant w Georgii. - To sygnał dla wyborców w Georgii: "Jestem jednym z was". Lubię te same proste amerykańskie rozrywki, co wy.

Harris wykorzystała okazję, by szydzić z Trumpa

Wizyta Trumpa na stadionie podzieliła opinię publiczną. Zwolennicy byłego prezydenta zachwycali się, jakim twardzielem jest ich idol, który po dwóch nieudanych zamachach nie boi się wejść w stutysięczny tłum. Lewicowa prasa natomiast zarzuciła Trumpowi cyniczne wykorzystywanie atmosfery zagrożenia wokół kandydata na prezydenta. Były lokator Białego Domu w każdym swoim wystąpieniu przypomina, że cały czas ktoś dybie na jego życie i że Bóg ocalił go w cudowny sposób, nie raz, ale dwa razy. Jednocześnie Trump cały czas wystawia się na niebezpieczeństwo i zamierza nawet wrócić 5 października do Butler w Pensylwanii, gdzie w wyniku zamachu na jego życie zginął człowiek. 

Sztab Harris przy okazji postanowił strollować Trumpa i podczas meczu, który w sobotę był prawdopodobnie najchętniej oglądanym programem przez Amerykanów, puścił spot swojej kandydatki. Nosił on tytuł "Powiedz mi to w twarz" i szydził z byłego prezydenta, że jest tchórzem, iż nie przystąpił do ponownej debaty telewizyjnej z Harris. Spot zaczyna się od bon motu: "zwycięzca nigdy nie uchyla się przed wyzwaniem" i nazywa Trumpa loserem. 

Efekt reklamy byłby pewnie bardziej skuteczny, gdyby telewizja ABC nie unikała pokazywania na trybunach Trumpa. Telewidzowie właściwie nie mieli okazji zobaczyć, że były prezydent zasiada w loży nad stadionem. Wyliczono, że były lokator Białego Domu na ekranie pojawił się tylko przez sześć sekund w czasie ponad trzygodzinnej transmisji, a komentatorzy ani razu nie wspomnieli, że jest na meczu. Zwolennicy Trumpa nie mają wątpliwości, że to kolejny puzzel, który układa się w spisek lewicowych mediów przeciw ich kandydatowi. Telewidzowie nie zobaczyli ani jednej sekundy aplauzu, który powitał Trumpa, gdy wkraczał na stadion, ani też wiwatów, gdy pojawił się na stadionowym telebimie. Kibice przypominają, jak rażąco różni się to od tego, jak traktowana jest Taylor Swift. Znana piosenkarka pokazywana jest co najmniej kilka razy w każdym meczu Kansas City Chiefs, jeśli tylko jest na trybunach, by dopingować swojego chłopaka, Travisa Kelce'a. 

Trump już wcześniej oskarżał telewizję ABC o stronniczość podczas jedynej debaty między kandydatami na prezydenta, która odbyła się w tej właśnie stacji.

Kandydat na wiceprezydenta wybuczany w Michigan

Mniejsze emocje towarzyszyły pojawieniu się Tima Walza w Ann Arbor, gdzie 12. w rankingu Michigan Wolverines, mistrzowie kraju z zeszłego sezonu, pokonali Minnesota's Golden Gophers 27:24. Mecz oglądało 110 tys. widzów. 

Walz nie mógł liczyć na ciepłe przywitanie na stadionie uniwersytetu Michigan, bo jest przecież nie tylko wicekandydatem na prezydenta, lecz także gubernatorem Minnesoty. Jako reprezentant gości został przywitany buczeniem przed stadionem i okrzykami "Donald Trump 2024", gdy go opuszczał. Zresztą jego wizyta była zauważona tylko przez nieliczne grupy fanów. Walz nie jest jeszcze powszechnie rozpoznawalnym politykiem.

Sympatyzujące z Harris amerykańskie media przypominają, że Walz to były nauczyciel i jednocześnie były trener futbolu amerykańskiego w liceum. Kandydatka na prezydenta często zwraca się do niego per "trenerze". Według amerykańskich mediów Harris wybrała go, by osłabić wrażenie, że jest kandydatką elit i pozyskać też swingującą Minnesotę. Walz jest bowiem odbierany jako tzw. swój chłop, z którym każdy mógłby się umówić na piwo i pogadać o wszystkim, co interesuje zwykłych Amerykanów. A tym jest m.in. futbol, który jest najpopularniejszym w USA sportem zarówno w wersji uniwersyteckiej, jak i zawodowej (NFL). Na środkowym zachodzie (m.in. to stany Michigan i Minnesota) jest nawet powiedzenie, że trzy najważniejsze rzeczy w życiu człowieka zaczynają się na "f": faith, family, football (wiara, rodzina, futbol). 

Wydaje się jednak, że wizyta Walza na stadionie w swingującym stanie jako kibic gości może mieć odwrotny skutek do zamierzonego. W niektórych regonach kraju to, kto komu kibicuje, ważniejsze jest niż podział na republikanów i demokratów. O ile Donald Trump mógłby się pojawić w Tuscaloosa w koszulce Georgia Bulldogs, a mieszkańcy Alabamy i tak by na niego zagłosowali, bo Harris to dla nich wcielenie antychrysta. To jednak działa też w drugą stronę, bo gdyby pokazał w jakimkolwiek geście, że jest po stronie Crimson Tide, to Georgia byłby prawdopodobnie dla niego stracona. W tej sytuacji to może i dla niego lepiej, że w telewizji go nie pokazywali. 

Więcej o: