Po imponującej karierze strongmana Mariusz Pudzianowski rozpoczął przygodę z MMA, która trwa do dziś. Związał się z federacją KSW, gdzie stoczył już wiele pojedynków. Ostatni raz w klatce widzieliśmy go w czerwcu zeszłego roku. Wówczas sensacyjnie przegrał z Arturem Szpilką podczas gali XTB KSW Colosseum na Stadionie Narodowym. Później zgłaszały się do niego organizacje freak-fightowe, jednak "Pudzian" pozostał wierny swojemu pracodawcy.
- Przychodzą do mnie federacje freak fightowe. Proponują mi dużo większe pieniądze niż w KSW. Już jedna była federacja, druga. Nie, dziękuję. Małą łyżką, najem się. Chochlą bym się udławił [...] Pieniądze to nie wszystko. Jak już dochodzisz do pewnego etapu, coś więcej się liczy niż pieniążki. Pieniążki mam, wystarczy mi. A później się liczy coś więcej. Zaufanie budujesz dwadzieścia lat - mówił wprost.
Mimo tego, że 47-latek już dawno nie zawitał w oktagonie, nadal prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Nie unika siłowni, co możemy zobaczyć w jego mediach społecznościowych. Ostatnio Pudzianowski postanowił odpocząć nieco od ogromnych ciężarów. Spróbował popracować nad kondycją, którą świetnie buduje się przy pomocy ergometru, czyli popularnego "wioślarza".
Okazuje się, że nawet dla takiego atlety jak "Pudzian" to urządzenie może być niezwykle wymagające. Zaledwie po kilku minutach pojawiły się pierwsze trudności. "Na koniec treningu 10 minut ergometr. Ale to zajezdnia dziś! Za 11 tygodni ma być 30 minut ciągiem. To teraz będzie zamiast biegania" - napisał, dodając krótkie wideo z ćwiczeń. "Dziś po 10 minutach zawał prawie" - uzupełnił w jednym z komentarzy.
Wizerunek Mariusza Pudzianowskiego niemal zawsze był nienaganny, jednak to zmieniło się po jego ostatnim kawale. Podczas Euro 2024 legendarny strongman "wkręcił" kibiców, że jedzie na mecz Polska - Austria. Był widziany Dworcu Centralnym w Warszawie, gdzie wsiadł do pociągu i wysiadł na następnej stacji. To dosłownie rozwścieczyło niektórych fanów, którzy poczuli się oszukani. "Przez przypadek portale rozdmuchały to i wzięły sobie informacje z moich social mediów, to jest ich problem [...] Nie zamierzam się przed nikim tłumaczyć. Tłumaczyć to ja się mogę co najwyżej przed urzędem skarbowym i mamą" - skwitował całą aferę w swoim stylu.