Ding Junhui w 1/8 finału turnieju Masters w Arabii Saudyjskiej rywalizował ze Stuartem Binghamem. Przy wyniku 4:4 Chińczyk prowadził 32:0 w dziesiątym framie i był bardzo bliski triumfu w całym spotkaniu. Nie miał jednak szczęścia i nawet nie popełniając błędu, sędziowie uznali jego zagranie za faul i zawodnik finalnie przegrał. Tę sytuację po prostu trzeba zobaczyć.
Ding Junhui podczas kolejnego z podejść próbował wbić czarną bilę i właściwie to mu się udało, ale nastąpiło coś kompletnie niespodziewanego. Wierzchołek jego kija, czyli w slangu "laczek", czy po prostu "tip", urwał się i uderzył w ustawione obok czerwone bile. Wydawało się, że ta drobna awaria sprzętu nic nie zmienia, a jednak.
Sędziowie bez zastanowienia uznali sytuację za faul i bez wątpienia mieli rację. - Faul, z powodu końcówki twojego kija - powiedział sędzia Dingowi. - Tak się dzieje, idź do biura, tam naprawią twój kij. Zasady mówią, że jeśli końcówka uderzy bilę, to jest faul. Uderzyła czerwoną, podskoczyła na stole i uderzyła czerwoną. To jest faul - wyjaśnił spokojnie arbiter.
Chińczyk raczej nie miał powodów do zadowolenia, bo na sytuację nie miał żadnego wpływu, a przyznano mu faul, który okazał się kluczowy w spotkaniu. Następnie do stołu podszedł Bingham i to on odwrócił wynik spotkania na swoją korzyść. Finalnie wygrał 5:4 i to on zameldował się w ćwierćfinale saudyjskiego Mastersa.
"Nie było pytania, oczywisty faul" - piszą kibice w komentarzach pod materiałem wideo. "Interpretacja sędziego wydaje się fair i w porządku" - czytamy dalej. "W przeszłości zdarzyło się nawet Ronniemu O'Sullivanowi" - przypomniał kolejny z kibiców. "Ta zasada jest prosta. Cokolwiek dotknie bili - to jest faul" - podsumował inny komentujący.