W sobotnią noc Tomasz Adamek zrobił to, co do niego należało. Po jednogłośnej decyzji sędziów pokonał Patryka "Bandurę" Bandurskiego, kompletnie deklasują swojego niedoświadczonego przeciwnika. Po zakrapianym świętowaniu zwycięstwa już w niedzielę 19 maja były mistrz świata wagi junior ciężkiej chciał wrócić do Stanów Zjednoczonych, gdzie na stałe mieszka wraz z rodziną. Co poszło nie tak?
- Siedziałem już w samolocie lecącym do USA. Nagle podeszła do mnie stewardesa. Usłyszałem, że jestem pijany i że nie mogę lecieć. A to kompletna bzdura. Po sobotniej walce w Gliwicach wypiłem trochę wina, rano jedno piwko i to wszystko. Jestem poobijany, mam podbite oko, więc może pomyśleli, że biłem się po pijaku - mówił Adamek w rozmowie z "Faktem", opisując sensacyjne kulisy niedoszłej podróży.
47-latek twierdzi, że niesłusznie został wyproszony z samolotu, który lada moment z Okęcia miał startować do Stanów Zjednoczonych. - To skandal! Tak tego nie zostawię. Już dzwoniłem do prawnika - deklarował.
Nieco inne spojrzenie na całą sprawę mają jednak osoby blisko związane z linami lotniczymi, z którymi skontaktowali się dziennikarze WP SportoweFakty. Z ich relacji wynika, że Tomasz Adamek został poproszony o wyjście z samolotu, ponieważ zachowywał się agresywnie, obrażał stewardessy, a nawet miał dopuścić się rękoczynów, kiedy kapitan lotu nie wytrzymał i poprosił obsługę, aby ta go wyprosiła.
Obie wersje zdarzeń nieco się wykluczają. O komentarz ws. "afery samolotowej" poproszony został Mateusz Borek, który jest menedżerem Adamka w Fame MMA. Odpowiedź współzałożyciela Kanału Sportowego była bardzo dyplomatyczna. - Moja rola skończyła się po walce, wsadzając zawodnika rano do transportu do Warszawy razem z trenerem. Zarówno Tomasz Adamek, jak i jego trener zostali przez polskie linie lotnicze LOT odprawieni. Bagaże obu panów zostały nadane, przeszli kontrolę paszportową i graniczną - powiedział Borek dla WP SportoweFakty, po czym przedstawił taką sam bieg wydarzeń, o którym wcześniej opowiadał Tomasz Adamek. - Tomasz usiadł na swoim miejscu, podeszła do niego szefowa pokładu i poprosiła go o opuszczenie samolotu - wyjaśnił.
Później dziennikarz stanął w obronie doświadczonego pięściarza, spekulując, że jeśli Adamek po odprawie dotarł już do swojego siedzenia w samolocie, to nie raczej nie został wyrzucony przez pijaństwo i naganne zachowanie. - Nie będę weryfikował opowieści, natomiast wydaje mi się, że jeśli jego zachowanie było dalece niestosowne, to polskie linie lotnicze LOT ani by tego pasażera nie odprawiły, ani nie przyjęły bagażu, ani tym bardziej nie wpuściły go na pokład samolotu - mówił Borek, powołując się na koniec na argument o "groźnym wyglądzie Adamka po stoczonym pojedynku", co miało zaważyć na decyzji o wyrzuceniu go z samolotu. - W dodatku był zmęczony po podróży. Tyle mam do powiedzenia - skwitował komentator.
Na ten moment nie doczekaliśmy się jeszcze ponownego komentarza ze strony byłego mistrza świata.