Robert Korzeniowski został trenerem polskich chodziarzy w październiku 2022 roku. Wydawało się, że to najlepsze możliwe rozwiązanie dla Katarzyny Zdziebło i Dawida Tomali. Rzeczywistość okazała się inna. Nie dość, że zawodnicy prezentowali słabą formę, to jeszcze Korzeniowski wdał się w konflikt z Tomalą. To wszystko spowodowało, że 55-latek zakończył współpracę z zawodnikami.
Teraz Korzeniowski w rozmowie z WP SportoweFakty został poproszony o ocenę tamtej współpracy. - Dla mnie w skali 20 lat ten epizod był tak mały, że myślenie w kategoriach czy mi wyszło, czy nie wyszło, jest trochę pomijalne. Zostałem poproszony przez zawodników, a konkretniej przez zawodniczkę Katarzynę Zdziebło o to, żeby coś dla niej zrobić. I ja to zrobiłem, za co była wdzięczna. Potem chciała, abym trenował ją dalej oraz innych zawodników, ale okazało się, że nie jesteśmy gotowi na siebie wzajemnie - wyznał.
- Ja po pół roku stwierdziłem, że to dalej nie ma sensu. Ani oni nie byli gotowi na to, aby w moim odczuciu realizować program, ani też ja na to, żeby aż tak się naginać, żeby de facto stracić "trenerski kręgosłup" i rację bytu - dodał.
Robert Korzeniowski był krytykowany przez polskich lekkoatletów za swoje podejście do pracy w roli trenera i metody szkoleniowe. Zarzucano mu brak profesjonalizmu. W mediach mówiło się o tym, że zamiast trenować zawodników, wyjeżdżał na wycieczki. Teraz sam zainteresowany zabrał głos w tej sprawie.
- [Trener - przyp.red] ma prawo jechać na wycieczkę. Co więcej, ma prawo i obowiązek zaprosić na tę wycieczkę zawodników. (...) Jeżeli ja proponuję swoim zawodnikom: "Słuchajcie, mamy możliwość wyjechać na wycieczkę, robimy coś takiego. Specjalnie na ten dzień macie rozruch lub wolne. Z naciskiem na wolne. Jeżeli ktoś bardzo potrzebuje, żeby zrobić rozruch, bo uważa, że powinien mieć te 15-20 minut rozruchu, to bardzo proszę, ale jest to czas na regenerację mentalną". Jeżeli zawodnik w danym momencie mówi: "Nie, ja muszę zostać w pokoju, muszę zostać w hotelu, ja nie chcę". To jaka siła jest w stanie wpakować go w samochód - przyznał otwarcie.