• Link został skopiowany

CBA wkroczyło do PZPN. Boniek mówi tak, że jaśniej się nie da. "Poszło polecenie"

Zbigniew Boniek nigdy nie ukrywał, że mocno przejął się "aferą melioracyjną", która została wymierzona w byłych pracowników PZPN. Choć wielokrotnie komentował całe zdarzenie, to po raz kolejny postanowił do niego wrócić. Nieoczekiwanie zdradził, że miało one podłoże polityczne. - Poszło polecenie, by przed wyborami w PZPN osłabić pewnych ludzi, a innych wzmocnić - przekazał w rozmowie z TVP Sport.
polska - slowenia
Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Pod koniec 2022 r. Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) zatrzymało byłego sekretarza generalnego PZPN - Macieja Sawickiego, któremu zarzucono nieprawidłowości przy podpisywaniu kontraktu sponsorskiego z firmą Ustronianka w 2014 r. Cała sprawa została nazwana "aferą melioracyjną", a zamieszany w nią był jeszcze choćby były działacz Cracovii oraz członek PZPN Jakub Tabisz. Mężczyźni usłyszeli zarzuty dotyczące m.in. wyrządzenia szkody PZPN w wysokości ponad miliona złotych i groziło im nawet do dziesięciu lat więzienia.

Zobacz wideo Nysa przegrywa w pierwszym play-offie. Michał Gierżot: Możemy mieć pretensje tylko do siebie

Finalnie prokuratura zastosowała wobec Sawickiego poręczenie majątkowe w wysokości 250 tys. zł oraz dozór policyjny. Dodatkowo działacz otrzymał zakaz opuszczania kraju. Bardzo szybko w obronę wziął go Zbigniew Boniek, który uznał, że zarzuty wobec Sawickiego były "z du*y". Niedługo później zarządzał nawet w jego imieniu przeprosin. "Porządni, uczciwi ludzie nie mogą być tak traktowani" - przekazał.

Boniek wrócił do "afery melioracyjnej". "Poszło polecenie, by osłabić pewnych ludzi"

Były prezes PZPN uważa, że Sawicki powinien otrzymać order za pracę w PZPN, ponieważ był znakomitym sekretarzem generalnym. Dodatkowo postanowił niespodziewanie zabrać głos ws. feralnej umowy. - PZPN zarobił na niej 15 mln złotych, a zapłacenie 7-procentowej prowizji nie jest żadnym grzechem. Tym bardziej, że jakby Jakub Tabisz tego klienta nie przyprowadził, to by go nie było - stwierdził w wywiadzie dla TVP Sport.

- Pamiętajmy, że mówimy o 2014 roku, gdy wychodziliśmy z gruzów. Objąłem władzę rok wcześniej i PZPN to było gruzowisko... Zgodziliśmy się, dogadaliśmy się i Kuba ostatecznie dostał siedem procent za pośrednictwo. Dla mnie to rzecz normalna, a już na pewno nie jest to problem CBA czy prokuratury - dodał.

Zdradził też, że to PZPN podjął decyzję o przyznaniu Tabiszowi, który był członkiem federacji, prowizji. - Powiem panu tak: to jest sprawa mocno dęta. Żeby prokuratura lub CBA wzięły się za jakąś sprawę, musi być poszkodowany, donos. A w tym wypadku tego nie było. PZPN jest firmą prawa prywatnego, a nadrzędnym organem nie jest ani prokuratura, ani CBA, tylko Najwyższa Izba Kontroli - wyjaśnił.

- W tej sprawie działy się dziwne rzeczy. Redaktor Piotr Nisztor miał informacje z pierwszej ręki, a po wyborach to on przeprowadził pierwszy wywiad z Kuleszą. Poszło polecenie, by przed wyborami w PZPN osłabić pewnych ludzi, a innych wzmocnić. Nie można uczciwych ludzi tak traktować - zaznaczył.

Boniek wierzy, że sprawa niedługo zostanie wyjaśniona. "Sędzia powinien się uśmiechnąć"

Jak się później okazało, Boniek jako jedyny, nie zeznawał w sądzie, ponieważ nie został nawet zaproszony. Mimo że sprawa ciągnie się już długi czas, ma jednak nadzieję, że niebawem dojdzie do jej zakończenia.

- Wiele razy dobijałem się do nich, bo chciałem złożyć zeznania. Jakiś czas temu sprawę karną założył mi pan Rostkowski. Przegrał i musiał zwrócić koszty sądowe. Ta sprawa powinna zakończyć się podobnie. Jeśli prokuratura przyśle do sądu akt oskarżenia, sędzia powinien się uśmiechnąć z politowaniem i zastanowić, czy warto się za to w ogóle brać - podsumował.

Więcej o: