Trasa jednoetapowego Paryż-Roubaix, wyścigu znanego jako "Piekło Północy", prowadzi z podparyskiego Compiegne na północne krańce Francji, ku mecie na welodromie w Roubaix. Kolarze muszą w nim przejechać 260 kilometrów, w tym 55,7 tzw. "kocich łbów" (brukowane drogi), podzielonych na 29, odliczanych malejąco, sektorów.
Podczas tegorocznej edycji Paryż-Roubaix doszło do groźnie wyglądającego wypadku. 144 kilometry przed metą wyścigu miał go belgijski kolarz Laurenz Rex (Intermarche-Wanty). 24-latek uderzył w krawężnik, materac i upadł w powietrzu z roweru.
- Ajajajaj. Ależ centralnie uderzył, prosto w to. Dobrze, że był ten materac i takiego kozła umiejętnie zrobił - mówili komentatorzy Eurosportu. Dla Rexa był to drugi upadek podczas wyścigu i postanowił się z niego wycofać.
Zwycięzcą wyścigu został Holender Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck), a drugi był Belg Jasper Philipsen (też Alpecin-Deceuninck). Holender okazał się najlepszy w trzecim z kolei "pomnikowym" klasyku - po Mediolan-San Remo i Ronde van Vlaanderen. Zwyciężył zatem w trzech pierwszych "Monumentach", czyli najważniejszych jednoetapowych wyścigach kolarskich. W trakcie sezonu jest ich do pokonania pięć.
– W to co się dziś wydarzyło, naprawdę trudno uwierzyć. Wygrałem Paryż-Roubaix ze swoją drużyną, która była jeszcze lepsza niż w ubiegłym roku. Jestem bardzo dumny z chłopaków, a dla mnie było to najlepszy dzień w tegorocznej kampanii klasyków. Tak naprawdę nie planowałem ataku tak wcześnie. Chciałem po prostu, aby wyścig był trudny, bo to jest zazwyczaj moją przewagą. Nie było dobrej współpracy, grupa była zbyt duża, więc postanowiłem wziąć wszystko w swoje ręce. Jak wypracowałem sobie przewagę, to byłem pewny triumfu. Moja dyspozycja dziś była świetna, a wiatr sprzyjał takiej akcji - powiedział po wyścigu.
Na osiemnastym miejscu wyścig ukończył 28-letni Polak Kamil Małecki (Pro Cycling Team).