Polski medalista olimpijski znalazł nową pracę. Nie uwierzysz, czym się zajął

Jan Szymański to brązowy medalista zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi z 2014 roku. W swoim dorobku ma wiele triumfów w zawodach Pucharu Świata, ale także wiele medali mistrzostw Polski seniorów. W 2023 roku poinformował o zakończeniu sportowej kariery. Po odłożeniu łyżew na półkę zajął się czymś zupełnie niezwiązanym ze sportem.

34-letni dziś Jan Szymański do końca życia zapamięta 22 lutego 2014 roku. To właśnie tego dnia polska drużyna w składzie z nim, Konradem Niedźwiedzkim i Zbigniewem Bródką pokonała Kanadyjczyków i wywalczyła brązowy medal Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi.

Zobacz wideo To on uczy polskich skoczków latać. Oto jak pracuje

Nietypowe zajęcie Jana Szymańskiego. To rodzinny biznes

Od tego czasu minęła już ponad dekada. Szymański nie startuje już w zawodach. Karierę zakończył na początku 2023 roku. Okazuje się jednak, że udało mu się odnaleźć w "życiu po życiu". Były panczenista znalazł czas i porozmawiał z "Przeglądem Sportowym".

- Mama nadal prowadzi kwiaciarnie. Czasem jej pomagam, moja dziewczyna też. To rodzinny biznes, trzeba się wspierać. Organizujemy też śluby, wtedy jestem angażowany do rozwożenia czy rozstawiania dekoracji - zdradza Szymański. 

Jak przyznaje, zdarzają się sytuacje, w których ludzie zagadują go, że go kojarzą. Są to jednak pojedyncze przypadki. - Raczej nie poznają. Nie dziwię się, trochę lat minęło. Ale nie oszukujmy się – łyżwiarstwo nigdy nie było popularnym sportem. Nawet w tym sezonie chłopaki osiągają bardzo dobre wyniki w sprincie, a jest o nich mało w porównaniu np. do skoczków narciarskich, którzy mają słabe wyniki. Widzę to na naszych portalach. Ktoś odpadnie w kwalifikacjach i jest to analizowane, opisywane - tłumaczy.

Praca w kwiaciarni nie sprawiła, że Szymański całkowicie porzucił sport. Co więcej - udało mu się odwiedzić jeden z najnowocześniejszych torów łyżwiarskich w Europie - Arenę Lodową położoną w Tomaszowie Mazowieckim. - W zeszłym roku byłem na Pucharze Świata w Tomaszowie Mazowieckim. Pojeździłem i pokibicowałem. Potem w połowie grudnia dzięki niskim temperaturom udało mi się pojeździć na jeziorku w Poznaniu. Nie mam ciśnienia, by jeździć regularnie na łyżwach. Jeżdżę za to na rolkach, średnio raz tygodniowo. Prowadzę treningi z Mastersami - opowiada. 

Poza pomocą w rodzinnym biznesie Jan Szymański posiada studio treningowe, w którym szlifuje formę ludzi. - Mam co robić. Przez prawie cały tydzień zaczynam zajęcia o godz. 6 rano. Pracuję głównie z amatorami, ale mam młodego piłkarza, kolarza, wrotkarzy - przyznaje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.