W niedzielę odbył się coroczny maraton w Sewilli. Długość trasy wynosiła ponad 42 kilometry, a miejscem startu oraz mety był stadion olimpijski na wyspie La Cartuja. Uwagę wielu zwrócił jeden z uczestników, który przebiegł trasę w nietypowy sposób.
Mowa o Moshe Lederfienie. Izraelczyk rywalizował na maratonie z... ananasem na głowie. To nie pierwsze tego typu zawody, które ukończył w tak niecodzienny sposób. Wcześniej startował z owocem również w Nowym Jorku, Wiedniu, Berlinie i Walencji. Najszybciej dobiegł do mety w tym ostatnim mieście. Wówczas dokonał tego w cztery godziny i 12 minut. "Za mną dobry wyścig w Sewilli. Do zobaczenia za rok" - napisał w mediach społecznościowych.
- Owoce to jeden z najważniejszych produktów dla ludzi. Związek między człowiekiem a naturą, ciałem i umysłem jest nierozerwalny. Dzięki temu ananas nie spada mi z głowy: pozostaje nieruchomy, nawet przy dużej prędkości - powiedział w rozmowie z izraelskimi dziennikarzami.
Dlaczego 70-latek decyduje się biegać z ananasem na głowie? Wszystko zaczęło się 17 lat temu. Wówczas Lederfien cierpiał na cukrzycę, nadciśnienie i ważył 130 kilogramów. Problemy zdrowotne rozpoczęły się dużo wcześniej, a konkretnie po zespole stresu pourazowego, którego nabawił się jako żołnierz podczas wojny Jom Kippur. W związku z tym musiał przejść na zdrową dietę i dużo lepiej się prowadzić. A teraz podkreśla, jak owoce są ważne w naszym życiu. Lederfien dziennie przebiega 30 kilometrów i planuje rozpocząć treningi z arbuzem na głowie.