Po raz pierwszy w historii mecz Super Bowl odbywał się w Las Vegas. Przez wiele lat amerykańskie miasto grzechu było wyklęte z amerykańskiego zawodowego sportu, wyłączając sporty walki, takie jak boks czy wrestling. Bo Las Vegas było jednym z nielicznych miejsc, w których można było legalnie obstawiać wyniki sportowe. W innych stanach tzw. bukmacherka była surowo zakazana. Dopiero wyrok sądu najwyższego z 2018 r. zmienił prawo. Kolejne amerykańskie stany legalizowały zakłady sportowe, więc Las Vegas przestało być wyklęte. Miasto hazardu ma już drużynę i w NFL, i w NHL. Dostąpiło też zaszczytu organizacji nieoficjalnego amerykańskiego święta narodowego, jak nazywany jest potocznie mecz o mistrzostwo ligi NFL - Super Bowl.
I jak przystało na miasto hazardu, w Super Bowl trenerzy nie bali się ryzyka. Podjął je Kyle Shanahan, trener 49ers, gdy w drugiej kwarcie zdecydował się rozegrać tzw. zmyłkową akcję. Rozgrywający Brock Purdy oddał piłkę Jauanowi Jenningsowi, a ten dopiero rzucił ją niemal przez całą szerokość boiska do Cristiana McCaffreya, który zdobył pierwsze przyłożenie w meczu. Po podwyższeniu skutecznie wykorzystanym przez Jake'a Moody'ego, San Francisco prowadziło 10:0.
Chiefs prowadzeni przez rozgrywającego Patricka Mahomesa są jednak mistrzami powrotów do gry. Na 20 sekund przed końcem pierwszej połowy rozmiar prowadzenia rywali zmniejszył skutecznym kopem na bramkę Harrison Butker. Ten sam zawodnik zdobył też pierwsze punkty w drugiej połowie, skutecznie egzekwując tzw. field-goala z odległości 57 jardów. Tym samym ustanowił rekord w najdłuższym udanym kopie na bramkę w historii Super Bowl.
Ale tak naprawdę powrót do gry drużynie Chiefs pozwolił ślepy traf, jak na ruletce w kasynie. Dzięki przypadkowemu odbiciu piłki od nogi rywala mogli odzyskać prawo do posiadania piłki w niewielkiej odległości od pola punktowego rywali.
Takiej okazji nie zmarnował Mahomes, który skutecznie podał Marqueza Valdes-Scantlinga. Po podwyższeniu po tej akcji obrońcy tytułu wyszli na prowadzenie 13:10.
Ale to był dopiero początek wielkich emocji, które przeżyli kibice w czwartej kwarcie meczu i dogrywce. A bohaterem 49ers znów został Jennings. To on złapał podanie od Purdyego otrząsnął się od obrońców i zdobył przyłożenie. San Francisco prowadziło wtedy 16:13.
Potem nastąpił jeszcze jeden kluczowy moment meczu. Podwyższenie Moody'ego zostało zablokowane, związku z czym Chiefs nie musieli koniecznie walczyć o touchdown, by odrobić straty. Wystarczył field-goal Butkera, który dwa razy w czwartej kwarcie doprowadzał do remisu. Najpierw 16:16, a potem 19:19 (wcześniej Moody trafił 53-jardowego kopa). Te ostatnie punkty padły na 3 sekundy przed końcem czwartej kwarty. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Po raz drugi w historii Super Bowl.
I znów kibice przeżyli huśtawkę nastrojów, bo San Francisco nie wykorzystało dobrej pozycji przed polem punktowym rywala i musiało zadowolić się tylko trzema punktami z field-goala Moodyego (27 jardów). Gdy do ofensywy przystąpili Chiefs przetrzebiona kontuzjami obrona 49ers nie była w stanie zatrzymać machiny prowadzonej przez Mahomesa. Na 3 sekundy przed końcem pierwszej kwarty dogrywki padło przyłożenia, które rozstrzygnęło losy meczu. W ten sposób Chiefs wygrali 25:22 i zostali pierwszą od 2005 r. drużyną, która obroniła mistrzostwo NFL.
Mecz przyciągnął na stadion w Las Vegas wiele gwiazd sportu i rozrywki. Najcześciej pokazywana była Taylor Swift, której związek z zawodnikiem Chiefs – Travisem Kelce należy do najbardziej komentowanych w USA w ostatnim czasie. Tym razem tight end zespołu z Kansas City pozostał w cieniu kolegów, a najmocnej dał się we znaki swojemu trenerowi – Andy Riedowi, na którego nakrzyczał w pierwszej połowie.
Po meczu Kelce powiedział: Po prostu mówiłem mu, jak bardzo go kocham.
MVP spotkania został Patrick Mahomes, który Super Bowl w barwach Kansas City wygrał po raz trzeci. MVP też został po raz trzeci.