Rekord Polski Małgorzaty Sobańskiej, który przetrwał 22 lata to 2:26:08. To przyzwoity wynik. I choć daleko mu do rekordów ze światowej czołówki: rekord Etiopii to 2:11:53, Holandii 2:13:44, a Kenii 2:14:04, to Aleksandra Lisowska już ma chęć na przekroczenie kolejnej granicy.
Aleksandra Lisowska przed maratonem w Walencji stawiała sobie za cel pobicie rekordu Polski - i to jej się udało. Polka przebiegła dystans 42,195 kilometrów w dwie godziny, 25 minut i 52 sekundy. Tym samym pobiła 22-letni rekord Małgorzaty Sobańskiej o 16 sekund. W wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej nie ukrywa satysfakcji z ustanowienia nowego najlepszego wyniku. - Pojechałam do Walencji z nastawieniem, że to zrobię i innej opcji nie brałam pod uwagę. Miał być rekord Polski, no i jest - stwierdziła.
Na tym nie zamierza się jednak zatrzymywać. W rozmowie przyznaje, że wynik poniżej 2:26:00 jest bardzo dobry, ale jej celem jest przebicie bariery 2:23:00. Zauważa przy tym, że raczej niemożliwe dla niej i innych biegaczek pochodzących z Europy są wyniki w okolicy tych ustanawianych przez zawodniczki z Afryki - zwyciężczyni maratonu w Walencji, Etiopka Worknesh Dagefa przebiegła ten dystans w 2:15:51.
- Dziewczyny z Kenii i Etiopii urodziły się do biegania na takim poziomie. Europejkom trudno zbliżyć się do granicy 2:20. Myślę jednak, że 2:23 jest realne w moim wykonaniu. Uważam, że Europejki mogą tyle biegać. Natomiast na mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich rekordy życiowe nie grają tak dużej roli, ponieważ tam bardziej chodzi o taktyczne rozegranie biegu. (...) To bardzo motywujące, że na najważniejszych imprezach rekordy się nie liczą - powiedziała.
Aleksandrze Lisowskiej pozostaje jedynie życzyć równie wielkiej skuteczności w dążeniu do zejścia ze swoim wynikiem poniżej czasu 2:23:00. W takim wypadku rekord Polski stałby się jednym z czołowych wyników krajowych świata. Obecnie byłby 20. najlepszy - przed rekordem Belgii, który wynosi 2:23:05.