27 lipca 2023 r. na K2 zmarł Mohammad Hassan, pakistański tragarz, który był tamtejszym przewodnikiem dla himalaistów. O tym zdarzeniu poinformował rząd pakistańskiego regionu Gilgit-Baltistan. Przyczyną śmierci Hassana, jak przynajmniej wynika z relacji świadków zdarzenia, był upadek z wysokości. Co więcej - jego sprzęt miał nie być odpowiedni, by mógł wspinać się na tak duże wysokości. Włoska himalaistka Tamara Lunger ostro skrytykowała kolegów po fachu.
"Jestem bardzo przygnębiona, bo alpinizm, kiedyś trochę romantyczny, zmierza w kierunku, który dla mnie jest po prostu chory i okropny. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale mogę zdradzić jedynie, że sławni wspinacze są wśród osób, którzy tego dnia zdobyli szczyt. Czy naprawdę tak wyglądają dzisiejsze wartości?" - pisała Lunger na Instagramie.
Jedną z osób, która miała nie pomóc Hassanowi, była norweska himalaistka Kristin Harila, która wraz z Tenjinem Sherpą z Nepalu zdobyła 14 ośmiotysięczników w 92 dni i kończyła zmagania właśnie na K2. Nagranie z tego zdarzenia zostało zarejestrowane przez drona, który należał do austriackich alpinistów: Wilhelma Steindla oraz Philipa Flaeminga. - Coś takiego byłoby nie do pomyślenia w Alpach. Hassan został potraktowany jak człowiek drugiej kategorii - mówił Flaeming w rozmowie z dziennikiem "Austria's Standard".
- Faktem jest, że nie było zorganizowanej akcji ratunkowej, mimo że na miejscu były osoby, które mogłyby podjąć takie działania. Gdyby Hassan był człowiekiem z Zachodu, to zostałby natychmiast uratowany. To hańba. Żywy człowiek został pozostawiony, by można było ustanowić rekordy - dodał Austriak. Steindl miał odwiedzić rodzinę zmarłego tragarza po zejściu z K2 i dowiedział się, że Hassan podjął tę pracę, by opłacić rachunki matki chorej na cukrzycę.
Po tych zdarzeniach na Harilę, która miała wyprawić przyjęcie po pobiciu rekordu, spadła spora krytyka. Norweżka odniosła się do sprawy z Hassanem w mediach społecznościowych i przyznała, że jest "głęboko poruszona" jego śmiercią. Harila przekazała w oświadczeniu, że wraz z jej partnerem Lamą i kamerzystą Gabrielem starała się pomóc tragarzowi. "Twierdzenie, że nie zrobiliśmy nic, jest po prostu nieprawdziwe. Próbowaliśmy przymocować mu linę przez półtorej godziny, a Gabriel został na godzinę, by się nim zająć, podawał mu tlen i gorącą wodę" - pisze Harila.
"Biorąc pod uwagę warunki, trudno sobie wyobrazić, jak można było go uratować. Upadł na prawdopodobnie najbardziej niebezpiecznej części góry, gdzie szanse na zniesienie go były ograniczone przez wąski szlak i złe warunki" - dodaje Norweżka. Jednocześnie sugeruje, że do zniesienia poszkodowanego potrzeba było co najmniej sześciu osób, ale na wąskim szlaku, gdzie ludzie muszą iść jeden za drugim, jest to niewykonalne. Z jej relacji wynika, że Hassan nie miał na sobie rękawiczek i kurtki puchowej, więc nie był najlepiej przygotowany do wyprawy. Harila wpłaciła ponad cztery tys. złotych na zbiórkę zorganizowaną przez Wilhelma Steindla, która zostanie przekazana rodzinie tragarza.