W niedzielę Robert Karaś opublikował oświadczenie w mediach społecznościowych o wykryciu u niego niedozwolonych środków. Federacja International Ultra Triathlon Association (IUTA) przekazała, że w jego organizmie wykryto "śladowe ilości niedozwolonych substancji".
Karaś najpierw zapewniał, że nie brał środków świadomie, ale w "Kanale Sportowym" przyznał: - Wiedziałem, że to biorę, natomiast nie zagłębiałem się, co to jest, miałem to w d... - powiedział w rozmowie z Tomaszem Smokowskim.
Smokowski przyznał, że po "Hejt Parku" otrzymał wiele telefonów. - Rozmowa narobiła dużo szumu. Dzwonili piłkarze, lekkoatleci, pięściarze, tenisiści, mówiąc: "co ten Robert opowiada?". Robert przyznał, że brał doping. Tu jest jego główny błąd w myśleniu - powiedział dziennikarz cytowany przez WP Sportowe Fakty.
- On nie potrafi oddzielić Roberta Karasia ultratriathlonisty w maju i Roberta Karasia walczącego w Fame MMA, gdzie nie ma testów antydopingowych, jak we wszystkich federacjach - np. w KSW, tam też nie ma testów. Nie potrafi zrozumieć, że sportowiec czysty to powinien być sportowiec czysty, a nie taki, który w styczniu weźmie sobie doping, a w maju, jak bije rekord świata, jest czysty, więc to się nie liczy - dodał.
Pomimo krytyki, która spadła na Karasia, wydaje się, że FAME MMA go nie opuści. Organizacja ogłosiła, że Karaś powróci do klatki już podczas najbliższej gali, która odbędzie się 2 września w Tauron Arenie w Krakowie. Jego rywalem będzie Jakub Nowaczkiewicz.