W ostatnim czasie wiele mówi się na temat afery dopingowej z Robertem Karasiem. Sportowiec ogłosił w mediach społecznościowych, że w jego organizmie wykryto niedozwolone substancje. W poniedziałek triathlonista wziął udział w programie "Hejt Park" w Kanale Sportowym. - To był jedyny raz, kiedy przed walką zgodziłem się na coś takiego, bo myślałem, że te środki działają doraźnie przez kilka godzin - tłumaczył się Karaś.
Występ Karasie w programie skomentowali dziennikarze i eksperci. "Przecież, że to jest totalny d***l, widać było po tym jak wystartował do tego poprzedniego iluśtamkrotnego Ironmana po operacji urologicznej" - napisał Kuba Seweryn ze Sport.pl.
"Ma szczęście ten Karaś, że w studiu jest Smok. To jest po całości tragedia" - napisał Michał Majewski.
"Robert Karaś przyznał, że miał świadomość, że bierze niedozwoloną substancję. Przyznał się, że zwyczajnie liczył na to, iż go nie złapią, bo się wyczyści. I ma pretensje do sponsorów, że się wycofali, bo nie chcą wspierać dopingowicza. No regularny idiota" - dodał Kuba Kędzior.
"Jeżeli Robert Karaś wiedział w chwili przyjmowania substancji, że jest zabroniona (właśnie to przyznał) a do tego nie poprosił o wyłączenie terapeutyczne TUE, to dla takich ludzi nie ma miejsca w sporcie. Celebryta i kanciarz. Bez odbioru" - stwierdził Michał Chmielewski z TVP Sport.
"ZBRODNIA I KARA(Ś). "Wiedziałem, że to biorę. Nie zagłębiałem się, co to jest, miałem to w dupie. Wiedziałem, że to coś nielegalnego, miałem tego świadomość" Karma czy nie - na pewno dzban. I jeszcze oburzony, że sponsorów stracił" - uważa Mariusz Bielski z tygodnika "WPROST".
"Czyli podsumowując, Karaś wiedział co przyjmuje, ale nie myślał, że utrzyma się to w organiźmie do zawodów w Brazylii i jutro zamysłem było przygotowanie do walki. A jeszcze żeby było śmieszniej sam poprosił o badanie antydopingowe. Chichot losu" - napisał Marcin Gałązka z "Przeglądu Sportowego".