Minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk dawał już wcześniej do zrozumienia, że organizacja igrzysk europejskich była pewnego rodzaju testem dla Polski przed kolejną wielką imprezą - igrzyskami olimpijskimi, które miałyby się odbyć w Polsce w "niedalekiej przyszłości".
Niedaleka przyszłość to najwcześniej 2036 rok, bo to właśnie na ten termin nie ma jeszcze wybranego gospodarza. W przyszłym roku igrzyska odbędą się w Paryżu, w 2028 w Los Angeles, a cztery lata później w Brisbane. Jednak starania o imprezę w 2036 roku już się rozpoczęły i wygląda na to, że Polska miałaby wielkie trudności w wygraniu tej rywalizacji. Nie dziwi więc, że minister zaczął mówić o nowej dacie.
- Będę jednoznacznie rekomendował, byśmy aplikowali o igrzyska olimpijskie w Polsce w jak najszybszym czasie. W grę wchodzą dwie daty, wynikające z kalendarza, to 2036 rok, ewentualnie 2044 rok. Ale to będzie też kwestia decyzji politycznej, która może zostać w tym zakresie podjęta - powiedział Kamil Bortniczuk w rozmowie z magazynem "Polska - Metropolia Warszawska".
Igrzyska w 2036 roku miałyby się odbyć w Polsce w celu upamiętnienia setnej rocznicy igrzysk w III Rzeszy. Bortniczuk mówił wcześniej, że 100 lat temu w Niemczech odbyła się "nazistowska, haniebna olimpiada w Berlinie".
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kilka dni temu zakończyła się trzecia edycja igrzysk europejskich. O tych zawodach było głośno nie tylko ze względu na dobrą formę polskich sportowców. Polacy zdobyli na nich 50 medali - 13 złotych, 19 srebrnych i 18 brązowych, ale też z powodu problemów organizacyjnych. Na trybunach w trakcie zawodów brakowało kibiców. Wrażenie robią też koszta. Polska na igrzyska europejskie wydała ponad miliard złotych.