Takiej imprezy w Polsce jeszcze nie było. Professional Darts Corporation, czyli najbardziej prestiżowa organizacja darterska na świecie, ogłosiła w marcu, że zorganizuje w Polsce turniej z serii World Series of Darts 2023. 7 i 8 lipca polscy fani darta będą mogli zobaczyć w akcji najlepszych zawodników świata: Michaela Smitha, aktualnego mistrza świata, Gerwyna Price'a, mistrza świata z 2021 roku, czy Michaela van Gerwena, trzykrotnego mistrza świata. Oprócz nich na Torwarze zagrają: Dimitri Van den Bergh, Danny Noppert, Luke Humphries, Nathan Aspinall, Rob Cross, Karel Sedlacek, Nandor Major, Boris Krcmar, Adam Gawlas i aż czterech Polaków: Krzysztof Ratajski, Krzysztof Kciuk, Radek Szagański i Łukasz Wacławski.
- Jest euforia i duża radość, że będzie można zobaczyć najlepszych darterów świata w Polsce. Dodatkowo emocje potęgują ich starcia z Polakami. Zapowiada się świetna impreza, czuć podekscytowanie, ale tak jest niemal wszędzie, gdzie turniej z taką obsadą pojawia się po raz pierwszy - mówi nam Kuba Łokietek, komentator darta w Viaplay, czyli dyscypliny, która z roku na rok jest coraz popularniejsza w naszym kraju.
Do zainteresowania Brytyjczyków, Holendrów, czy Niemców co prawda jeszcze nam brakuje, głównie dlatego, że nie mamy w tym sporcie wielkich sukcesów i tradycji, ale ludzie coraz częściej nie tylko oglądają, ale też grają w darta. Szczyt zainteresowania przypada na okres między świętami Bożego Narodzenia i Sylwestrem. - Ludzie wtedy często szukają czegoś w telewizji. Jest sporo wolnego, jest czas na pstrykanie po kanałach. I tak niektórzy trafiają na darta: popatrzą chwilę z ciekawości, a że zasady nie są skomplikowane, to już po chwili mogą świadomie emocjonować się rywalizacją - wyjaśnia Łokietek.
Ale to nie do końca wyjaśnia fenomen darta. - Ktoś mi kiedyś powiedział, że odnosi sukces, bo jest oparty na prymitywnych emocjach: trafi czy nie trafi? I tak przy każdej lotce. Coś w tym jest, ale ja do składowych sukcesu dodałbym, że widzowie oglądający tę dyscyplinę czują, że i oni mogliby ją uprawiać: stanąć przed tarczą i rzucać. To oczywiście później nie jest takie proste jak w telewizji, ale jest możliwe. Wystarczą lotki, tarcza, odrobina matematycznych umiejętności i można grać - zauważa komentator.
Sukces darta polega też na tym, że nigdy nie był i nie chciał być sportem pełnym patosu. To prosta i emocjonująca rozrywka, która cały czas graniczy z zabawą. - Sprzedawanie rywalizacji i emocji w darcie jest zupełnie inne niż w pozostałych dyscyplinach, często ze śmiechem i przekąsem. Zresztą jeszcze kilka lat temu zawodnicy wychodzili na scenę z piwem, papierosem, a po meczach ruszali do baru razem z kibicami. - Nie będę rzucał nazwiskami, ale zawodnicy nie przestali pić alkoholu. To się po prostu dzieje. Nie na taką skalę, jak jeszcze kilka lat temu, kiedy większość graczy piła lub paliła w trakcie meczu, ale używki wciąż są obecne wśród zawodowców. Teraz po prostu piją na backstage'u. Alkohol został wycofany ze sceny, żeby dart mógł dotrzeć nie tylko do wielbicieli piwa, ale też do ludzi szukających sportowych emocji - tłumaczy nam Kuba Łokietek.
Na Torwarze z całą pewnością piwa brakować nie będzie, bo oglądanie darta na żywo to w zasadzie jedna wielka impreza. - Zabawa będzie, nie ma dwóch zdań. Ale czy aż na taką skalę jak na turniejach w Wielkiej Brytanii, czy Holandii? Tego nie wiem. Tam liczy się w zasadzie tylko ona, w Polsce powinno być więcej elementów kibicowskich: doping, przyśpiewki i większe skupienie na tym, co dzieje się na tarczy. Głód imprezy tej rangi, na dodatek z udziałem Polaków, jest jednak tak duży, że na pewno na ich meczach będzie szał. Obawiam się nawet, że aż do przegięcia, bo chociażby podczas meczu Łukasza Wacławskiego z Gerwynem Pricem, gdzie polska publiczność może być chłodno nastawiona do Walijczyka, mogą pojawić się gwizdy, buczenie i inne elementy przeszkadzające w grze. Obym się mylił, ale tak coś czuję - mówi komentator Viaplay.
Pewne jest, że to właśnie podczas meczów Polaków atmosfera na trybunach będzie najgorętsza. Pytanie tylko, ile ich będzie, bo drabinka nie ułożyła się zbyt korzystnie dla naszych reprezentantów. Krzysztof Ratajski zagra z Robem Crossem, Krzysztof Kciuk z Michaelem Smithem, Radek Szagański z Dannym Noppertem, a Łukasz Wacławski z Gerwynem Pricem. - Przy takiej obsadzie w zasadzie nie ma łatwych meczów. Trójka naszych trafiła na graczy rozstawionych i tylko Radek Szagański zagra z nierozstawionym Dannym Noppertem. Oczywiście najbardziej liczymy na Krzysztofa Ratajskiego, on ma największe szanse na dobry wynik. Raz, że na tę chwilę jest naszym najlepszym darterem, a dwa, że zagra z Crossem, który potrafić być nierówny. Gdybym jeszcze trzy tygodnie miał oceniać losowanie Ratajskiego, to powiedziałbym, że też trafił słabo. Cross grał wtedy bardzo solidnie, ale że często ma duże wahania formy, to teraz jest nadzieja. Łukasz Wacławski i Krzysztof Kciuk trafili na turniejową jedynkę i dwójkę, więc tu zadanie jest piekielne trudne. Trzeba liczyć na jakiś mecz życia i problemy przeciwnika, ale dart widział już nie takie historie - analizuje Łokietek.
A kto jest faworytem do zwycięstwa w całym turnieju? - Tu nie będzie zaskoczeń. O triumf powinni powalczyć Gerwyn Price i Michael Smith. Obaj są w świetnej formie, a Michael van Gerwen wraca do rywalizacji po dłuższej przerwie i w sumie nikt nie wie, na co go stać. Może zagrać fenomenalnie, a może fatalnie, bo nie do końca wiadomo, co się z nim ostatnio dzieje. Brał udział ostatnio w turnieju European Touru, nie spisał się dobrze, więc ze zdrowiem chyba jeszcze nie wszystko jest w porządku. Trwają też przygotowania do World Matchplay, imprezy zdecydowanie ważniejszej z perspektywy Holendra, więc jeśli nie będzie czuł się dobrze, to nie będzie szarżował - kończy nasz rozmówca.
Poland Darts Masters rusza 7 lipca. W piątek zostaną rozegrane mecze pierwszej rundy, w sobotę wygrani zmierzą się w ćwierćfinałach, a następnie półfinałach i finale. Biletów na to wydarzenie w oficjalnej sprzedaży już nie ma, wyprzedały się dosłownie w kilka godzin, ale całe wydarzenie będzie można obejrzeć w Viaplay. Start o 19.