Nieco ponad tydzień temu Robert Karaś ukończył 10-krotnego Ironmana w Brazylii. Mało tego, z czasem 164 godziny, 14 minut i 2 sekundy, pobił również wynik Kennetha Vanthuyne i ustanowił nowy rekord świata. Podczas wyścigu odniósł sporo urazów. Uszkodzeniu uległy m.in. jego stopy. Okazuje się, że mimo krótkiego odpoczynku powrócił już do treningów.
Po powrocie do Polski Karaś jest niezwykle rozchwytywaną osobą. Był już gościem programu "Dzień dobry TVN", ale również udzielił wywiadu na kanale FAME MMA, w którym odniósł się do wielu kwestii związanych z wyścigiem. - Jestem stworzony do długotrwałego wysiłku, bo go kocham. Mnie to nie męczy. Męczy mnie walka z bólem. Jeśli pozabezpieczamy ciało, to będę robił to z uśmiechem na twarzy - zakomunikował.
Zwycięzca 10-krotnego Ironmana zdążył już również powrócić do treningów. We wtorek popularny influencer Marcin Dubiel zamieścił relację na Instagramie, podczas której zakomunikował, że Karaś pojawił się na sali. Pokazał też, jak aktualnie wyglądają jego stopy.
"Właśnie się zorientowałem, że ja, po walce, której nie było, jeszcze nie wróciłem do treningów, a Robert Karaś po 10-krotnym Ironmanie, którego skończył tydzień później, już trenuje. Ze złamanym piszczelem i takimi palcami, co jest grane?" - zakomunikował na Instagramie Marcin Dubiel, pokazując stopy sportowca.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Marcin Dubiel miał stoczyć walkę na ostatniej gali FAME MMA 18. 26-latek miał być bohaterem jednego z main eventów, a w klatce miał zmierzyć się z Amadeuszem Roślikiem. "Ferrari" odniósł jednak zbyt duże obrażenia w pierwszym starciu, które stoczył z Kacprem Błońskim, dlatego nie był w stanie wyjść do drugiego pojedynku.
Robert Karaś również jest zawodnikiem organizacji FAME, która była jego partnerem podczas rywalizacji w Brazylii. 33-latek stoczył dla niej do tej pory jednak tylko jedną walkę, kiedy na lutowej gali w Tauron Arenie w Krakowie pokonał Filipa Marcinka. Nie tak dawno głośno zrobiło się w mediach o jego potencjalnym starciu ze Sławomirem Peszko.