Dwa tygodnie temu całą Polskę obiegła informacja o tragicznej śmierci Kacpra Tekielego. Alpinista realizował projekt zdobycia 82. czterotysięczników. Wszedł na szczyty Allalinhorn, Strayhorn i Rimpfishhorn, ale przy próbie dotarcia na Jungfrau zabrała go lawina. Osierocił półtorarocznego syna Hugo i pozostawił żonę, Justynę Kowalczyk-Tekieli. Mimo dramatu była sportsmenka stara się żyć zgodnie z obietnicą daną mężowi. "Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak On" - pisała w mediach społecznościowych.
W ostatnich dniach Kowalczyk zamieściła kilka postów, w których wspominała zmarłego męża i opowiadała o wielkiej tęsknocie. Nie inaczej było w jej ostatnim wpisie, który rozrywa serce.
W piątkowy wieczór była sportsmenka opublikowała na Instagramie wiersz Wisławy Szymborskiej, pod tytułem "Kot w pustym mieszkaniu". Wybór tego utworu nie był przypadkowy, a jego słowa naprawdę poruszają. Opowiada o zwierzęciu, które czeka na swojego właściciela i tęskni, żyjąc w nieświadomości, że już nigdy go nie zobaczy.
"Umrzeć - tego się nie robi kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu. Wdrapywać się na ściany. Ocierać między meblami. Nic niby tu nie zmienione, a jednak pozamieniane. Niby nie przesunięte, a jednak porozsuwane. (...). Coś się tu nie zaczyna w swojej zwykłej porze. Coś się tu nie odbywa jak powinno. Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma. (...) Niech on tylko wróci, niech no się pokaże" - czytamy.
Kowalczyk i Tekieli pozostawali w związku małżeńskim od 2020 roku. 40-latka niejednokrotnie towarzyszyła alpiniście podczas wypraw w góry. Tak też było podczas wspinaczki w Szwajcarii. Chwilę przed tragedią Kowalczyk wróciła jednak do Polski z synem, o czym w poruszających słowach opowiedziała za pośrednictwem Instagrama.
"Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, jak ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia" - napisała Kowalczyk.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Była biegaczka podkreśliła, że razem z mężem byli świadomi zagrożenia, jakie niesie za sobą wspinaczka. "Byłam żoną alpinisty. Nie unikaliśmy trudnych rozmów. Żadne z nas nie uciekało od śmierci. Byliśmy świadomi, co może się wydarzyć. (...) Jestem szczęściarą, że mogłam mu towarzyszyć w tym wszystkim i być obok niego" - czytamy w jednym.