Poza Karasiem w wyścigu World Cup Brasil Ultra Tri wystartowali także Jurand Czabański oraz Rafał Godzwon. Co ciekawe, cała trójka naszych rodaków zajmuje pierwsze trzy miejsca.
Polacy zdominowali tegoroczną edycję 10-krotnego Ironmana w Brazylii. Robert Karaś już wygrał wyścig, bijąc przy okazji rekord świata, docierając na metę w 164 godziny, 14 minut i dwie sekundy. Poprzedni wynosił 182 godziny, 43 minuty i 43 sekundy. Tuż za nim na drugiej pozycji znajduje się Jurand Czabański, który według ostatniej aktualizacji swojego teamu sprzed ośmiu godzin, ma do przebiegnięcia "tylko" 100 kilometrów.
Trzeci jest Rafał Godzwon. Niestety nie ma zbyt wielu aktualizacji na temat jego postępów, jednak wiadomo, że gdy Karaś ukończył wyścig, jemu brakowało jeszcze 200 kilometrów. Godzwon utrzymuje dobre tempo i ma ok. 60 kilometrów przewagi nad czwartym Meksykaninem, Carlosem Peną.
Co ciekawe, cała trójka Polaków podczas ostatniego, biegowego etapu, spotkała się na trasie i biegła razem.
"Do Roberta i Juranda Czabańskiego po skończonym rowerze dołączył trzeci z Polaków, Rafał Godzwon. Czasami biegną razem, niekiedy w parach, czasami ktoś się odłącza żeby zmierzyć się tylko ze sobą. [...] Chłopaki nie poddają się i walczą." - napisano dwa dni temu na Instagramie Roberta Karasia.
Więcej podobnych treści przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Team Czabańskiego pogratulował Karasiowi wygrania wyścigu. "Gratulacje dla Roberta za ustanowienie nowego rekordu świata w 10-krotnym Ironmanie. Po tym wszystkim, co przeszedłeś, zasługujesz na to. Na cokolwiek nie nastawisz swojego umysłu, osiągniesz to. Ograniczenia żyją tylko w Twojej głowie" - napisano na relacji na Instagramie okraszonej zdjęciem Karasia na mecie.
Trudności po drodze było sporo. Karaś na pewnym etapie wyścigu razem z Czabańskim doznali tej samej kontuzji, jaką jest zapalenie mięśnia piszczelowatego przedniego. Jak informował wówczas zwycięzca Ironmana w filmie do fanów, przy takim urazie nie da się już biec i zapowiadał, że do mety będą zmuszeni iść.