Ułaskawienie rozwścieczyło Rosjan bardziej niż kara. Sami grożą bojkotem igrzysk

W teorii Rosjanie na rekomendację MKOl powinni zareagować z radością. Ale warunek, jaki władze światowej federacji postawiły rosyjskim i białoruskim sportowcom, sprawił, że propaganda Putina lamentuje i... rozważa bojkot igrzysk w Paryżu. Czyżby świat Zachodu tę batalię wygrywał?

Pogłoski o tej decyzji krążyły od tygodni, ale pod koniec marca stały się one oficjalnym stanowiskiem - MKOl zarekomendował dopuszczenie do międzynarodowej rywalizacji sportowców z Rosji i Białorusi, a to oznacza koniec zawieszenia sportowców z tych krajów i cofnięcie wobec nich najostrzejszych sankcji. Świat sportu w większości jest oburzony, ale Rosja... także. Skąd obopólne niezadowolenie? Dlaczego w Moskwie nie otworzyli szampanów, a wręcz gotowi są na bojkot?

Zobacz wideo Sensacyjny kandydat do medalu IO w skokach

MKOl "ułaskawił" Rosję. Trudne do przełknięcia warunki

Świadomy niezadowolenia ze strony zachodniego świata MKOl dobrze przygotował się do uargumentowania swojej postawy. Mając w obwodzie szczytne zapisy Karty Olimpijskiej, czy poszczególne punkty konwencji Organizacji Narodów Zjednoczonych, łatwo było zgrabnie i dyplomatycznie wybrnąć z tej skomplikowanej moralnie kwestii. To jeszcze nie decyzja, a tylko zalecenie, mało tego, dotyczy międzynarodowych zawodów, ale jeszcze nie igrzysk olimpijskich. Oficjalnie, bo trudno się spodziewać, by ostateczna decyzja miała być inna.

Krytyka za przywrócenie Rosji do świata sportu przez Europę i Amerykę nie była zaskoczeniem. Co ciekawe władzom MKOl oberwało się jeszcze bardziej od samej Rosji i tamtejszych ekspertów, działaczy, zawodników i trenerów. Wszystko przez warunki, jakie postawiono Federacji Rosyjskiej. Są to tylko pozornie niewielkie detale wobec istoty głównej sprawy. Po zagłębieniu się w szczegóły widać jak dużego kalibru haczyk został w tej sprawie zarzucony.

Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.

Zasad powrotu rosyjskich sportowców na wielkie areny i najważniejsze imprezy jest całkiem sporo. Neutralna flaga, nieobecność barw narodowych, hymnu i symboli związanych z narodowością - tak było już w Pjongczangu. Najwięcej kontrowersji wzbudziły dwie reguły, skonstruowane w sposób wykluczający. Pierwsza z nich mówi o zakazie występu sportowca, który jest formalnie lub w sposób oczywisty związany z jednostkami wojskowymi lub organami ścigania. Drugim jest brak zezwolenia na udział w rywalizacji tych sportowców, którzy jawnie wspierają politykę Władimira Putina.

Armia siłą i dumą rosyjskiego sportu

Od czasu powstania ZSRR sport był tam mocno powiązany z organizacjami państwowym, a co za tym idzie - najczęściej wojskowym lub policyjnym. Inaczej być nie mogło, własność prywatna nie istniała lub była mocno ograniczona. Dostęp do infrastruktury, czyli boisk i sprzętu, zapewniały placówki o przeznaczeniu koszarowym. Nieliczny wyjątek stanowiły placówki edukacyjne, ale i one często działały pod patronatem policyjno-wojskowym.

Centralne kluby wojskowe zaczęły powstawać jak na drożdżach. Nazywano je w wielu językach CSKA, a w Polsce po drobnej korekcie wynikającej z transkrypcji, CWKS. Mające inny, bardziej regionalny charakter, wojskowe kluby sportowe w ZSRR nazywano SKA. W Polsce zaś WKS, a więc Wojskowe Kluby Sportowe. Istniały też inne sieci klubów, na przykład powiązane z resortem bezpieczeństwa  pod nazwą Dynamo, a w Polsce tytułowane Gwardia. We wszystkich zasada była podobna. Chcesz korzystać, grać i trenować - musisz nam w jakiś sposób pomagać. Służbą, członkostwem, przychylnością. I tak w tej akurat części świata, jaką stanowi terytorium Rosji, zostało do dziś.

Wór medali utopiony w rzece

- Wielokrotnie informowaliśmy MKOl, że nawet 70 proc. sportowców z Rosji i Białorusi służy w armiach lub strukturach siłowych tych państw - oznajmił ukraiński minister sportu Wadym Hutcajt na łamach portalu Suspilne. - Wszyscy otrzymują wynagrodzenie od sił zbrojnych i należą do klubów wojskowych lub o charakterze siłowym - tłumaczył. Ukraiński polityk, który mógł mieć spory wpływ na orzeczenie MKOl, nie myli się w swoich wyliczeniach.

Można to zobrazować dobitniej. Na igrzyskach w Tokio sportowcy z Rosji zdobyli 71 medali. Rosyjski Komitet Olimpijski udowodnił swoją potęgę, zajmując piąte miejsce w klasyfikacji ogólnej. W przypadku aż 45 medali można było wskazać powiązanie medalisty z organizacjami wojskowymi. Rozbijając krążki na członków drużyn (np. sztafet, duetów, drużyn itp.) nagrodzonych w ten sposób zostało aż 74 rosyjskich sportowców. Wniosek jest prosty - zakaz wojskowych wśród sportowców na igrzyskach, oznacza drastyczne ograniczenie szans medalowych Rosji wynikowo zepchnięcie jej do drugiej ligi. To jakby wór z medalami świadomie utopić w rzece.

Długa lista potencjalnych nieobecnych

Rosjanie musieliby wysłać sportowców spełniających warunek, a ich topowe postaci się na to nie kwalifikują. O jakich mistrzach mówimy? Jewgienij Ryłow, pływak i dwukrotny mistrz olimpijski w Tokio. W Paryżu byłby faworytem, ale nie spełnia kryteriów. Wspierał Putina na wiecu w Łużnikach, aktywnie służy i posiada stopień wojskowy. Siostry gimnastyczki Dina i Arina Awierinowe to światowa czołówka, choć bez medali olimpijskich. Szerokie grono łyżwiarzy figurowych z Aleksandrą Trusową na czele. Najlepszy narciarz Aleksander Bolszunow, służący w stopniu kapitana rosyjskiej gwardii narodowej.

Przykłady można mnożyć. Warto dodać, że mimo już pojawiających się deklaracji ze strony niektórych rosyjskich sportowców, z tego typu powiązań trudno zrezygnować. O ile w zwykłej pracy przysługuje każdemu możliwość wypowiedzenia, o tyle z czynnej służby wojskowej w Rosji odejść tak łatwo się nie da. Nie wystarczy pisemna rezygnacja, a przyjęte zobowiązanie i przysięga wojskowa jest tam traktowana jako poważna deklaracja. Takie wnioski rozpatruje specjalna komisja, ale w obecnej sytuacji nie będzie to mile widziane pod względem wizerunkowym.

Tym razem to Rosja grozi bojkotem. "Kto ma sumienie, ten nie pojedzie"

Z niezrozumieniem przyjęto także zakaz uczestnictwa w sportach drużynowych. Konfuzje wywołuje brak równości - bo według Rosjan - sportowiec startujący indywidualnie nie powinien być inaczej (lepiej) traktowany od tych występujących w drużynie. W rosyjskiej propagandzie ubolewa się nad losem drużyny hokejowej, która w Pjongczangu pod neutralnymi barwami sięgnęła po złoty medal. Wymienia się rosyjskie siatkarki jako pokolenie, któremu odbiera się szansę na uzyskanie najistotniejszego sportowego triumfu. Wskazuje się też na niejasność wytycznych - bo o ile sportem w ujęciu drużynowym z pewnością są piłka nożna i koszykówka - to w przypadku pływania synchronicznego lub łyżwiarstwa figurowego w parach nie jest to już takie jasne. Czy w bobslejach Rosja będzie mogła wystawić zawodnika w monobobie, ale już w dwójkach lub czwórkach nie?

Legendy rosyjskiego sportu, politycy i tamtejsi eksperci grzmią po rekomendacji MKOl jeszcze głośniej niż ich odpowiednicy z zachodniego świata. Rosyjska propagandystka i żona Dmitrija Pieskowa (bliskiego współpracownika Władimira Putina), a w przeszłości złota medalistka olimpijska Tatjana Nawka, hiperbolizuje, że to zalecenie to kolejny dowód na chęci Zachodu do wymazania Rosji z powierzchni ziemi. Szef rosyjskiego komitetu olimpijskiego Stanislaw Pozdniakow w oficjalnym piśmie do Thomasa Bacha, szefa MKOl, używa słów "farsa" i "pogwałcenie praw człowieka". Niektórzy zaczęli już oficjalnie nawoływać do bojkotu igrzysk w Paryżu, które rozpoczną się już za niecałe półtora roku. "Kto ma sumienie, ten nie pojedzie" - rzucił Dmitrij Wasiljew, rosyjski skoczek narciarski.

Wojsko zawsze blisko sportu. Ale bez karabinu w ręce

System stypendiów, a także charakterystyka pracy w służbach mundurowych, wręcz zachęcają sportowców do wstępowania do służb mundurowych - nie tylko w Rosji, ale w wielu państwach europejskich, również w Polsce. Wystarczy popatrzeć na listę polskich medalistów olimpijskich, którzy pozują w mundurach i mają stopnie szeregowych, czy też majorów. Różnica jest jednak ogromna, bo nikt z mistrzów polskiego sportu nie popiera wojny, nie prowadzi politycznej aktywności zmierzającej do akceptacji przelewanej krwi. Nikt z nich nie świeci wizerunkiem z karabinem w ręce na tle wielu ludzkich tragedii. O rosyjskich sportowcach tego powiedzieć nie można.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.