"Pierwszy powrót Rosji po zawieszeniu. W szermierce nie mogli wytrzymać bez nas ledwie rok" - pisał na początku marca serwis Sports.ru. Zaraz po tym, jak Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE) w serii tajnych głosowań wyraziła zgodę na starty indywidualne, drużynowe, a także na obecność na zawodach rosyjskich i białoruskich działaczy.
Rosjanie zwracają uwagę, że szermierka to de facto pierwsza dyscyplina, która przywraca ich sportowców na międzynarodowe imprezy. "Jesienią teoretycznie pierwsi byli nasi pięściarze, ale od tamtej pory nigdzie nie występowali. Pierwsi będą nasi szermierze, którzy są gotowi, by to zrobić już za miesiąc".
Za miesiąc, czyli w Polsce. Konkretnie w Poznaniu - w auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza - gdzie w dniach 21-23 kwietnia zaplanowany jest Puchar Świata we florecie kobiet. Zawody, które zarazem będą kwalifikacjami olimpijskimi.
Za powrotem rosyjskich i białoruskich szermierzy opowiedziało się 89 głosujących, przeciw było 46. Trochę więcej niechęci wzbudziło głosowanie w sprawie zawodów drużynowych, ale tylko trochę, bo zwolennicy powrotu Rosji i Białorusi wygrali 84:51.
- My znamy wyniki głosowania. Ale problem z naszej perspektywy jest inny: wciąż czekamy na dokument od FIE, który czarno na białym podsumuje, co z tego wyboru wynika. W piątek mija tydzień od głosowania, wysłaliśmy już dwa ponaglenia. Dyrektor techniczny pyta nas, czy wpuścimy Rosjan. My znamy odpowiedź, ale chcemy ją jeszcze oprzeć na konkretnym dokumencie - mówi Adam Konopka, wiceprezes i honorowy prezes Polskiego Związku Szermierczego.
Ta odpowiedź jest jednoznaczna zarówno ze strony PZS, jak i polskiego rządu. - Jestem po rozmowie z ministrem sportu Kamilem Bortniczukiem i wiem, że polski rząd nie wyda Rosjanom wiz na wjazd do Polski. My też nie mamy wielkiej ochoty wpuszczać ich na zawody. Powodów jest kilka. Przede wszystkim ten moralny, ale nie bez znaczenia jest również kwestia bezpieczeństwa, które jako organizator zawodów musimy zapewnić. Trudno nam sobie wyobrazić, że przy czterech milionach Ukraińców w naszym kraju, byłoby to proste. Ale podkreślam: główny powód to kwestie moralne - zaznacza Konopka.
Na zeszłotygodniowym kongresie za przywróceniem rosyjskich i białoruskich szermierzy głosowała przede wszystkim Azja. Także wiele federacji afrykańskich podniosło opinie, że nie należy karać sportowców za decyzje, na które oni nie mają wpływu. - Cała Europa, w tym Polska, była przeciw - mówi Konopka.
Przeciwni są także Niemcy. Tamtejsza federacja już zapowiedziała, że nie wpuści Rosjan i Białorusinów na kolejne zawody z cyklu Pucharu Świata, które w dniach 5-6 maja odbędą się w Tauberbischofsheim. - Przecież to absurd, że odwołujemy zawody tylko dlatego, że ktoś bierze w nich udział. No ale cóż, jeśli zagraniczni politycy chcą wywierać taką presję, niech wywierają. Najwyżej zawody odbędą się w innych krajach. Takich, które są w stanie nas zaakceptować - mówi Swietłana Żurowa, była mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie szybkim, a obecnie deputowana do Dumy.
Żurowa jest przekonana, że znajdą się kraje, które zechcą gościć na zawodach rosyjskich szermierzy. - A co jeśli się nie znajdą? No to wszystko zamieni się w orgię. Ale wydaje mi się, że do tego nie dojdzie. Przecież organizatorzy zostali ostrzeżeni, że jeśli nas bojkotują, sami zostaną zdyskwalifikowani - dodaje.
Następna w kolejce jest Gruzja - Batumi, gdzie PŚ we florecie kobiet ma odbyć się w dniach 12-13 maja. Tamtejsza federacja jeszcze nie zajęła stanowiska. - My idziemy na pierwszy ogień, przecieramy szlaki i liczymy się z tym, że zawody w Poznaniu zostaną nam odebrane. Zresztą nie tylko w Poznaniu, bo w czerwcu w Krakowie odbędą się III Igrzyska Europejskie, gdzie mieliśmy zorganizować mistrzostwa Europy. Już wiemy, że tego nie zrobimy, impreza będzie relokowana w inne miejsce - mówi Konopka.