Daniel Quintero był nastoletnim dżokejem. Urodził się w Wenezueli i od zawsze pasjonował się jeździectwem. W ojczyźnie nie miał jednak możliwości rozwijać się w tym kierunku, więc rodzice podjęli decyzję o przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych. Karierę rozpoczynał w Palm Meadows Training Center w Boynton Bech na Florydzie. Kilka miesięcy temu przeniósł się do ośrodka treningowego Tampa Bay Downs. To właśnie tam w sobotę 21 stycznia doszło do tragedii.
Około godziny 7:00 czasu lokalnego Quintero wziął udział w sesji treningowej poprzedzającej wyścigi. W pewnym momencie koń, na którym jechał, skręcił na przeciwległy tor i zderzył się ze zwierzęciem biegnącym w przeciwnym kierunku. Jak donoszą media, siła uderzenia była tak duża, że 19-latek natychmiast zmarł. O dziwo, koniom oraz drugiemu dżokejowi, którzy brali udział w incydencie, nic poważnego się nie stało. Lokalna policja rozpoczęła dochodzenie w sprawie tragicznej śmierci Quintero, ale wykluczono, by do wypadku przyczyniły się osoby trzecie.
"Cała społeczność toru wyścigowego składa kondolencje członkom rodziny i przyjaciołom zmarłego" - napisali przedstawiciele Tampa Bay Downs w specjalnym oświadczeniu. Po południu na Florydzie odbyły się zawody jeździeckie, które poprzedziła minuta ciszy. To drugi tak tragiczny wypadek w Tampa Bay Downs. W 2010 roku, na tym samym torze zginął dżokej, którego koń wystraszył się, zrzucił mężczyznę z siodła, a następnie spadł na niego. Wówczas sportowiec również zginął na miejscu.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl
Śmierć Quintero poruszyła całą społeczność jeździecką na Florydzie. Głos w sprawie zabrał przyjaciel nastolatka, Sydney Fried. - Myślę, że nigdy nie widziałem go bez uśmiechu. Zawsze starał się rozśmieszać ludzi wokół siebie. To niesamowicie smutne, że odszedł. Daniel był zwykle pierwszym, który każdego ranka mówił mi "dzień dobry" w stajni. Dziwna jest myśl, że już nigdy tego nie zrobi - podkreślił przyjaciel.