Polacy biją rekordy w sporcie ekstremalnym. "Może dojść do barotraumy"

Dominik Senkowski
Polacy biją rekordy świata we freedivingu, który należy do sportów ekstremalnych. - Freediving bardzo oczyszcza mentalnie. W dzisiejszych czasach, gdy atakuje nas tyle bodźców, ten sport jest dla mnie formą ucieczki od codzienności - opowiada w rozmowie ze Sport.pl rekordzistka Polski Maria Bobela, która nurkowanie łączy z pracą w korporacji.

Dominik Senkowski: Czym jest freediving? 

Maria Bobela: To nurkowanie na wstrzymanym oddechu. Nie korzysta się z akwalungu, czyli z butli z powietrzem. Nie jest to jednak nurkowanie całkowicie pozbawione sprzętu. Korzystamy z masek lub okularów, zacisków na nos, pianki, komputera nurkowego, balastu i specjalnych płetw.

Zobacz wideo Dziennikarz Sport.pl kontra bramkarz Barcelony. Ale urwał. Bez szans

Jak doszło do tego, że zaczęłaś uprawiać freediving?

Od lat interesuję się nurkowaniem. Pływałam pod wodą, a z czasem na własną rękę próbowałam wstrzymywać oddech. Nie miałam jednak na ten temat zielonego pojęcia, nie wiedziałam, jak taka konkurencja się nazywa. Od dziewięciu lat prowadzę tułaczkę po świecie, praca pozwala mi mieszkać w różnych ciekawych miejscach przy oceanie lub morzu. To mnie tylko zachęcało do zwiedzania podwodnych krain. 

Gdy przyszła pandemia koronawirusa, postanowiłam przekuć swoje zainteresowanie nurkowaniem bez oddechu na konkretne działania. Moja pasja odzyskała imię, dowiedziałam się, że nazywa się to "freediving" i można to ćwiczyć. Zrobiłam kurs początkowy nurkowania na wstrzymanym oddechu w International Association for the Development of Apnea, największej instytucji zajmującej się tego rodzaju nurkowaniem, powstałej w 1993 roku. Następnie postanowiłam pojechać na miesiąc na wakacje do Dahab w Egipcie. To prawdziwa mekka freedivingu. I tak jestem tu już półtora roku (śmiech).

Jakie są konkurencje we freedivingu?

Konkurencje dzielimy na basenowe i głębokościowe. Wśród tych pierwszych wyróżniamy statykę, w której nie zanurzamy się na głębokość, a po prostu leżymy twarzą do dołu na powierzchni wody. Chodzi o jak najdłuższe wstrzymanie oddechu bez dokonywania jakiegokolwiek ruchu. Basenową konkurencją jest także dynamika w płetwach. Zawodnik musi przepłynąć jak najdłuższy dystans pod wodą korzystając z płetw lub monopłetwy. Jest też dynamika bez płetw, w której jak nazwa wskazuje chodzi po prostu o przepłynięcie jak najdłuższego dystansu. 

Ja specjalizuję się w konkurencjach głębokościowych, w których chodzi o osiągnięcie jak największej głębokości. Wyróżniamy wśród nich konkurencję, która nazywa się stały balast. Nurek zanurza się i wynurza o własnych siłach, a na pasie i / lub szyi ma przyczepiony balast, którego nie może się pozbyć. Może do tego używać płetw lub monopłetwy. Stały balast występuje również bez płetw jako osobna konkurencja.

W wodzie umieszczona jest specjalna lina, którą zawodnik może złapać raz w celu zakończenia zanurzania oraz rozpoczęcia wynurzania. Lina jest naszą "drogą", oznaczone są na niej poszczególne głębokości - co pięć metrów są znaczniki. Jest też wyznacznikiem kierunku, w którym mamy płynąć, a przede wszystkim oznaczeniem właściwej głębokości, na którą chcemy dopłynąć. Oczywiście jest również naszym zabezpieczeniem, ponieważ jesteśmy do niej przyczepieni linką, która jednym końcem przyczepiona jest do naszego nadgarstka lub kostki.

Osobną konkurencją jest także stały balast w płetwach podwójnych.

Moją ulubioną konkurencją głębokościową jest free immersion. Polega na nurkowaniu bez płetw i pokonywaniu drogi w dół i do góry, podciągając się rękoma po linie. To trochę jak wspinaczka tylko w drugą stronę, himalaizm głębinowy. Jest też konkurencja zmienny balast, w której nurek zanurza się z przyczepionym balastem, który zostawia na dole i wraca na powierzchnię sam lub korzystając z liny. Ostatnia konkurencja to no limits, w której zanurzamy się z balastem. No limits zazwyczaj odbywa się zanurzając z tzw. windą oraz wynurzając się za jej pomocą. Tu w ogóle nie pracujemy mięśniami, a cała zabawa w tej konkurencji polega na właściwym operowaniu powietrzem, które pozwala nam na wyrównanie ciśnienia.

Czy każdy może to uprawiać?

Wszelkie choroby dróg oddechowych, zatok czy uszu, kłopoty z ciśnieniem, choroby krwi i serca oraz epilepsja są przeciwskazaniem do uprawiania freedivingu. Niemniej ten sport wybacza bardzo dużo pod względem fizycznych ograniczeń. Zdziwiłbyś się, jak wiele starszych osób uprawia tę dyscyplinę. 

Moim zdaniem najważniejszy jest tu nie aspekt fizyczny, a mentalny - umiejetność wyciszenia się, opanowania emocji, a to zwykle przychodzi z wiekiem. Dobrym przykładem jest Rosjanka Natalia Mołczanowa, która jest rekordzistką świata w statycznym wstrzymywaniu oddechu, a zaczęła uprawiać freediving w wieku 40 lat. Jej rekord obowiązuje już od dziewięciu lat. Mołczanowa zmarła w 2015 roku, gdy zaginęła podczas nurkowania.

Gdzie można uprawiać freediving?

Prawie w każdej wodzie, można także w naszym Bałtyku. Potrzebujemy tylko wody na otwartym akwenie albo w basenie. Wiem, że niektórzy uprawiają freediving nawet w Bajkale pod lodem. Podziwiam ich. Ważne jest tylko to, by zachowane były bezpieczne podwodne warunki. Na czym polegają? Trzeba zbadać środowisko, czy nie występują tam jakieś niebezpieczne organizmy. Większość z nich nie stanowi zagrożenia, dopóki człowiek sam się do nich nie zbliży. 

Muszą mieć ze sobą także boję pływającą na powierzchni wody, by było wiadomo, że jesteśmy pod wodą. Z kolei słaba widoczność w postaci mułu wodnego czy też niska temperatura nie stanowią przeszkody do uprawiania freedivingu, co najwyżej są dodatkowym wyzwaniem. Jedynym ograniczeniem, które może stanowić realne zagrożenie, są prądy wodne. Nawet tutaj w Egipcie potrafią być bardzo silne. Ostatnio lina w wodzie znajdowała się niemal w pozycji poziomej, mimo że doczepiony był do niej balast o wadze 18 kg.

Jak zacząć uprawiać freediving?

Najlepiej zacząć od zwykłego kursu nurkowania na wstrzymanym oddechu. To bezpieczna forma wprowadzenia do podwodnego świata. Trzeba się nastawić na zupełnie nowe przeżycia. Ciśnienie, któremu jesteśmy poddani pod wodą, jest zupełnie unikalne. Takiego ciśnienia nasze ciało nie jest w stanie doświadczyć nigdzie indziej, nawet w kosmosie. To są zupełnie nowe warunki dla człowieka.

Podczas freedivingu obserwujemy w naszym ciele tzw. odruch ssaka nurkującego. Występuje u wszystkich ssaków, a polega na optymalizowaniu czynności organizmu, przygotowaniu do pozostania pod wodą jak najdłużej. Spada nam tętno o 10-25 procent, kurczą się mięśnie gładkie, przesuwa się składnik płynny krwi do płuc. Dzięki temu odruchowi osoby przytomne, jak i nieprzytomne mogą przetrwać bez tlenu dłużej.

Pierwsza próba wstrzymania oddechu jest zawsze bardzo nieprzyjemna. Druga jest sto razy łatwiejsza. Ludzie zawsze dziwią się, jak to możliwe, że za pierwszym razem wstrzymali oddech na minutę, za drugim na dwie minuty, a było dokładnie tak samo albo i łatwiej.

Jak bardzo jest to niebezpieczny sport?

Rekreacyjny freediving uprawiany według kilku podstawowych zasad jest bezpieczny. Naczelną zasadą jest pływanie z partnerem. Nigdy nie należy nurkować samemu. Każdy dzień jest inny, jest wiele czynników, które decydują o tym, jak się czujemy i jak może zareagować nas organizm. 

Freediving w formie zawodowej wykracza już poza sferę bezpieczeństwa. Może dojść m.in. do zemdlenia lub utraty kontroli motorycznej zwanej sambą. To stan niedotlenienia. Zwykle występuje blisko powierzchni, a objawy obejmują skurcze, trudności z mową i dezorientację. Nazywana jest "sambą", bo nurek często cały się trzęsie, jakby tańczył sambę. Przy zawodowym freedivingu może także dojść do barotraumy płuc (uszkodzenie płuc spowodowane przez rozprężający się gaz. Dochodzi do niego, jeśli nurek zacznie wynurzać się ze wstrzymanym oddechem - przyp. red.) lub uszu. 

Freediving zaliczany jest do sportów ekstremalnych. Uważam jednak, że w porównaniu do innych sportów ekstremalnych jest relatywnie bezpieczny. Większość zawodów jest niesamowicie zabezpieczona. Oczywiście można sobie zrobić krzywdę, ale raczej nie skończymy na wózku inwalidzkim. Jest to niebezpieczne, ale w ograniczonym zakresie.

Jakie są twoje sukcesy?

Gdy przyjechałam do Egiptu, bardzo mocno wkręciłam się w freediving. Ciężko trenowałam, zrobiłam też kurs instruktora nurkowego. Gdy wróciłam na chwilę do Polski stwierdziłam, że zapiszę się na zawody, bo potrzebuje nowej motywacji. 

Trenowałam intensywnie łącząc to z pracą zawodową w korporacji. Miałam dwóch wspaniałych trenerów pochodzących z Rosji. Dwa miesiące temu założyliśmy, na jaką głębokość będę nurkować podczas zawodów. Udało mi się dojść do tej głębokości szybciej niż sądziliśmy i okazało się, że na zawodach uzyskałam ostatecznie głębokość, która pozwoliła mi trzy razy na pobicie rekordu Polski. Mój rekord dotyczy konkurencji free immersion. Poprzedni rekord kobiecy w naszym kraju obowiązywał od 2016 roku i wynosił 66 metrów. Najpierw uzyskałam 67 metrów, następnie 72 metry. Udało mi się także podbić rekord Polski w konkurencji stały balast w płetwach podwójnych - wynosi teraz 62 metry. Po ostatnich zawodach jestem też na pierwszym miejscu w Polsce w rankingu głębokościowym wśród kobiet.

Jak Polacy spisują się w freedivingu?

Obecnie mamy troje rekordzistów świata. To Julia Kozerska, Magdalena Solich-Talanda i Mateusz Malina. Posiadają oni obecnie rekordy świata w dyscyplinach basenowych. Mateusz jest również w czołówce świata nurków głębkościowych. Jestem dosyć nowa w tym środowisku i nie znam jeszcze wszystkich naszych zawodników. Część z nich zdążyłam poznać w tym roku na mistrzostwach Polski w Dębicy, gdzie pracowałam jako ratownik. Polacy są w zdecydowanej czołówce freedivingu. Prowadzeniem statystyk i rekordów zajmuje się przede wszystkim AIDA international.

Dlaczego warto uprawiać freediving?

Powodów jest wiele. Mogę powiedzieć, dlaczego zdecydowałam się to uprawiać. 

Przede wszystkim wynika to z mojej miłości do nurkowania, do poznawania podwodnego świata. Nurkowanie na wstrzymanym oddechu pozwala mi także poczuć się częścią tego środowiska, takim naturalnym elementem, mniej obcym. Robię to, na co pozwala mi moja natura – siła moich mięśni, płuc i przede wszystkim umysłu.

Freediving bardzo oczyszcza mentalnie. Wymaga pracy nad własnym umysłem, wyzbycia się myśli związanych z codziennością, pracą, stresem. Mimo, że generalnie jestem osobą dość chaotyczną, po wejściu do wody potrafię skupić się na wykonaniu konkretnego zadania i pozbywam się innych myśli. W dzisiejszych czasach, gdy atakuje nas tyle bodźców, freediving jest dla mnie formą ucieczki od nich.

Uprawianie tej dyscypliny to dla mnie także element rywalizacji, ale z samą sobą. Chodzi o pokonywanie własnych granic. Oczywiście to bardzo subiektywne, ale dla mnie to jeden z niewielu sportów, w których strona mentalna stanowi z mojej perspektywy 70 procent sukcesu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA