Tragedia na zawodach. Młociarz poślizgnął się i zabił mężczyznę młotem

Tragicznie zakończyły się zawody Highland Games w Holandii. Nie żyje 65-letni mężczyzna, który spacerując po ogrodach Zamku Geldrop, dostał w głowę szkockim młotem. Jeden z zawodników poślizgnął się w trakcie swojego rzutu i młot ostatecznie wypadł mu z rąk w złą stronę.

Szkocki Młoteczkowy rzut - zawody różnią się one od klasycznego rzutu młotem, jaki znamy. Narzędzie składa się z ważącej ok. 10 kg metalowej kuli, która jest zakończeniem drewnianego uchwytu. Pozostałe zasady są praktycznie takie same. Zawodnik bierze rozmach i stara się rzucić młotem jak najdalej.

Zobacz wideo Dziennikarz Sport.pl kontra bramkarz Barcelony. Ale urwał. Bez szans [WIDEO]

Tragedia w Holandii. Nie żyje mężczyzna trafiony młotem w głowę

Zawody Open Highland Games normalnie organizowane są w Szkocji, ale w tym przypadku zdecydowali się na nie przedstawiciele Foundation Village Marketing Geldrop-Mierlo. Dlatego w Holandii, na terenie Zamku Geldrop zebrała się grupa, która bacznie obserwowała rywalizację w rzucie młotem. Nikt nie spodziewał się, że tego dnia dojdzie do tragedii. 

Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Jeden ze sportowców poślizgnął się podczas swojej próby. Młot wyślizgnął mu się z rąk i poleciał w stronę pobliskich ogrodów Zamku Geldrop. Przeleciał przez żywopłot i po chwili wszyscy usłyszeli rozpaczliwy krzyk, dobiegający z tamtego miejsca. Okazało się, że narzędzie nieszczęśliwie trafiło w głowę spacerującego po ogrodach 65-letniego mężczyznę. Na miejsce przyleciały służby ratunkowe, ale jak podaje "Daily Mail", poszkodowanego nie dało się uratować. Zmarł. 

- To nie była osoba, która śledziła zawody... więc nie widział, że nadlatuje młot - powiedział jeden ze świadków lokalnej gazecie "Omroep Brabant". Zawody natychmiast wstrzymano. Zawodnik, który oddał wtedy rzut, był wstrząśnięty. Nie wiadomo, czy wcześniej przytrafiła mu się taka sytuacja, ale według relacji świadków nie był też laikiem w tej dyscyplinie. 

- Jesteśmy zszokowani faktem, że coś takiego się zdarzyło. Nie spodziewaliśmy się tego. Nie mogliśmy przewidzieć największego nieszczęścia, jakie może spotkać człowieka. Jesteśmy zdruzgotani. Osobiście czułem się podekscytowany tym wydarzeniem i zainteresowaniem ludzi. Ale gdy ktoś umiera z powodu wypadku, to mnie zasmuca - skomentował tragedię Adri Geerts, przewodniczący organizatorów Foundation Village Marketing Geldrop-Mierlo.  

W czasie pisania artykułu nie zidentyfikowano jeszcze ofiary nieszczęśliwego wypadku. Sprawą zajmuje się policja. Prowadzone jest dochodzenie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.