Od kilku lat w Polsce trwa moda na tzw. freak fighty. Powstaje coraz więcej organizacji zajmujących się tego typu wydarzeniami. Pojedynki internetowych celebrytów i osób niezwiązanych ze światem sportu, przyciągają przed telewizory setki tysięcy, a nawet miliony widzów. Nie wszyscy są jednak fanami tej formy rozrywki.
W rozmowie z TVP Sport freak fighty mocno skrytykował Andrzej Wasilewski, szef grupy KnockOut Promotions. - To dla mnie zaskakujące i niezrozumiałe, jak wiele emocji wzbudzają u nas tego typu gale i chyba jest to niespotykane w żadnym innym kraju - stwierdził.
Promotor bokserski przyznał, że nie odrzuca zupełnie tego typu walk. Jego zdaniem są pojęcie "freaka" jest bardzo szerokie i nie wszystkich należy traktować jednakowo. - Co innego, gdy walczy pan Logan Paul, który jest YouTuberem, a przy tym codziennie trenuje i bardzo dobrze boksuje, a co innego jak walczą jakieś panie, które są znane tylko z tego, że miały dziwne przygody seksualne i krzyczą o tym głośno na potrzeby promocji - zauważył.
Andrzej Wasilewski jest zdania, że podobne wydarzenia jedynie szkodzą naszemu społeczeństwu i powinny być usuwane z przestrzeni medialnej. Jest oburzony jako promotor, ale i człowiek. Zauważa, że nazywanie walk "freaków" sportem, jest obraźliwe dla prawdziwych sportowców.
- Powiem brutalnie, że mniej przeraża mnie jeden czy drugi wypadek, niż szkody dla całego społeczeństwa, dla setek tysięcy dzieci! Nie mówię nawet o tych pseudowalkach, ale choćby o konferencjach prasowych, które cieszą się potężnym zainteresowaniem. Są kompletnie demoralizujące i dewastujące w wielu obszarach - tłumaczy.
- Weźmy taki przykład: od małego wpajasz dziecku, by nie przeklinało, nie pluło i nie obrażało ludzi. A potem takie dziecko ogląda konferencję, gdzie ich uczestnicy klną, plują i obrażają się nawzajem. Co więcej, za chwilę dziecko słyszy, że te "dziwolągi" dostają za to bardzo dużo pieniędzy. To po co te dzieci mają uczyć i rozwijać, skoro wystarczy być idiotą, pajacem i zwrócić na siebie uwagę w Internecie? - dodaje.
Wasilewski dzisiaj jako "freaków" postrzega m.in. Szymona Kołeckiego i Damiana Janikowskiego, którzy osiągali przez lata sukcesy w innych dyscyplinach, a teraz próbują sił w MMA. Kolejny raz podkreśla, że nie wszystkich jednak można mierzyć jedną miarą.
- To są ludzie, którzy w swoich dyscyplinach osiągnęli bardzo dużo i teraz próbują w nowej dziedzinie. I z tym absolutnie nie mam żadnego problemu, a nawet chylę czoła. Ale z drugiej strony są pseudopolitycy i pseudoaktorzy i zupełnie nie akceptuję, by argumentem promocyjnym była liczba zbliżeń seksualnych z grupą pijanych raperów - podsumował.