Wygiął stal na swoim karku, duszkiem wypił 156 puszek piwa. Tragiczna historia giganta z polskimi korzeniami

Piotr Majchrzak
Dziś określany jest cudem natury, choć lekarze mieli zupełnie inne zdanie. Poważna choroba miała być dla niego przekleństwem, ale stała się przepustką do światowej kariery i wielkich pieniędzy. Historia Andre The Gianta przepełniona jest sukcesami, pieniędzmi, bólem i alkoholem, który Andre pochłaniał w naprawdę w hurtowych ilościach.

19 maja 1946 roku urodził się człowiek, który na zawsze zapisał się w historii nie tylko sportu, ale i szeroko pojętej rozrywki. André The Giant, a właściwie André René Roussimoff - był synem Polki i Bułgara.

Zobacz wideo Gwiazda wrestlingu widzi polskiego medalistę IO w WWE. "On to poczuł"

Urodził się we francuskim Coulommiers i dorastał w okolicach Grenoble. Już w szkole stało się jasne, że chłopiec nie należy do najzwyklejszych. Gdy miał 12 lat mierzył już ponad 190 centymetrów i ważył blisko sto kilogramów. Niedługo potem w ogóle przestał mieścić się w szkolnym autobusie i do szkoły zawoził go sąsiad, irlandzki dramaturg - Samuel Beckett. Dokładnie ten sam Beckett, który później dostał Nagrodę Nobla. Andre szybko jednak porzucił szkołę, bo stwierdził, że i tak mu się ona nie przyda. Dlaczego? Bo resztę życia miał spędzić w pracy na polu. A tam radził sobie znakomicie i w pojedynkę wykonywał pracę, którą mogłoby zrobić trzech dorosłych mężczyzn.

- Będę kiedyś właścicielem takiego samochodu - mówił o Rolls-Roycie przejeżdżającym często obok pola. - Przestań marzyć i zacznij grabić - odpowiadał ojciec. Po kilku latach, gdy przyjechał czarną limuzyną pod dom, ani matka, ani ojciec go nie rozpoznali. Był już zupełnie kimś innym. Zarówno z wyglądu, jak i statusu. 

240 kilogramów i stal łamana na karku

Gdy miał 14 lat, wyjechał do Paryża, gdzie chciał wykorzystać swoje wielkie możliwości fizyczne. Na siłowni poznał kilku zapaśników, którzy od razu zauważyli jego potencjał. Szybko wskoczył też do ringu w zastępstwie za kontuzjowanego kolegę i od razu zrobił furorę. Poznał promotora Franka Valoisa, a jego kariera nabrała niesamowitego rozpędu. Andre szybko stał się gwiazdą m.in. na japońskiej scenie wrestlingu. Tam też usłyszał zdanie, które na zawsze zmieniło jego życie. - Twój gigantyczny wzrost nie jest przypadkiem, chorujesz na gigantyzm i prawdopodobnie nie dożyjesz 40. roku życia - usłyszał od lekarzy. Andre The Giant miał wówczas 224 centymetry wzrostu i ważył około 240 kilogramów. Nie przeszkadzało mu to jednak w licznych występach w Kanadzie, USA czy nawet w Afryce. 

 

Dysponował niezwykłą wręcz siłą. Jednym z legendarnych zdjęć Gianta jest to, na którym nosi na swoich barkach cztery dorosłe kobiety. A świadkowie mówili też o przenoszonych samochodach i innych nadludzkich wysiłkach. 

Amerykanie zobaczyli w nim żyłę złota

Zaledwie trzy lata po rozpoczęciu kariery wrestlera trafił do USA, gdzie Vince McMahon Sr. dostrzegł niezwykły potencjał olbrzyma. Doskonale wiedział, że może stać się dla organizacji prawdziwą żyłą złota. I tak w istocie było. W 1974 roku został nawet wpisany do księgi rekordów Guinnessa, jako najlepiej zarabiający wrestler w ówczesnej historii. Roussimoff dostawał wtedy 400 tysięcy dolarów rocznie.

Przez blisko 15 lat Andre The Giant był kreowany na niepokonanego i toczył niezapomniane do dziś pojedynki m.in. z Hulkiem Hoganem, największą wówczas gwiazdą amerykańskiego wrestlingu.

I to właśnie moment ze starcia obu gwiazd na zawsze zapisał się w historii rozrywki sportowej. 29 marca 1987 roku w obecności ponad 93 tysięcy szalejących fanów na nieistniejącym już stadionie Pontiac Silverdome w Michigan, Hulk Hogan walczył z olbrzymem na WrestleManii III i w pewnym momencie wykonał slam, który na zawsze stał się symbolem. Hulk Hogan złapał ważącego ponad 240 kilogramów giganta i rzucił nim o ring, po chwili wykonał swoją akcję kończącą i pokonał Andre The Gianta. Nawet w karierze tak bogatej i płodnej jak ta popularnego Hulkstera, to właśnie ten moment, ten mecz na nowo zdefiniował jego historię, a ujęcie wynoszonego olbrzyma do dziś często jest przypominane. 

 

Chociaż ich walka ściągnęła na stadion rekordową liczbę ludzi, to ich rewanż zorganizowany dwa miesiące później przyciągnął przed telewizory amerykańskiego NBC ponad 33 miliony widzów, co czyniło go najchętniej oglądanym pojedynkiem zapaśniczym w historii. Popularność giganta przełożyła się również na inne propozycje i w latach 80. zagrał w kilku filmach wyprodukowanych w Hollywood.

W starciu bokserskim wyrzucił pięściarza z ringu

Oczywiście wiadomo, że pro-wrestling jest reżyserowany i ma swój z góry nakreślony scenariusz, ale wielką moc Andre The Gianta sprawdzono również w pojedynku, który nie był reżyserowany. W 1976 roku Andre stanął do walki z bokserem Chuckiem Wepnerem. Walka była transmitowana na żywo w telewizji tuż przed starciem nazywanym "wojną światów", czyli walką Muhammada Alego z japońskim zapaśnikiem - Antonio Inokim.

Co ciekawe, rok wcześniej Chuck Wepner wytrzymał w ringu 15 rund z Muhammadem Alim, ale przegrał pojedynek na 19 sekund przed końcem. W walce z Andre też nie miał zbyt dużo szczęścia. Przegrał w trzeciej rundzie, gdy został wyrzucony z ringu przez górną linę. Starcie odbywało się na nie do końca standardowych bokserskich zasadach, bo pięściarz miał na sobie rękawice, a The Giant nie, choć nie mógł też zadawać typowo bokserskich ciosów, a skupiał się jedynie na innych technikach. Dziś uważa się, że to starcie miało być inspiracją dla twórców filmu Rocky 3. Konkretnie chodzi o starcie między Thunderlips (granym przez Hulka Hogana) a Rockym Balboą (granym przez Sylvestra Stallone'a).

- Jeśli Andre spędziłby kilka lat poza ringiem i zacząłby trenować tak, jak robią to najlepsi zawodnicy, to światowe rekordy trójboju siłowego zarówno w przysiadzie, jak i martwym ciągu by upadły. Nie mam żadnych wątpliwości. Był cudem natury. Widziałem, jak podnosił 250-funtowego faceta, jakby podnosił płaszcz. Wszyscy widzieli, co zrobił Wepnerowi - mówił Ken Pater, były amerykański sztangista.

"Najwspanialszy pijaczyna świata"

Trudno byłoby ustalić, kto w historii potrafił wypić najwięcej alkoholu, ale jedno jest pewne: Andre The Giant na pewno znalazłby się w czołówce. Nie przez przypadek jego najlepsi znajomi i inne gwiazdy wrestlingu nadali mu przydomek "najwspanialszego pijaczyny świata". Z kolei Mike Graham przyznał kiedyś, że pewnego wieczoru Giant wypił 156 puszek, czyli ponad 55 litrów (około 14,6 galonów lub 1872 uncji piwa!). Choć brzmi to nieprawdopodobnie, to historię potwierdzał również Dustin Rhoads. Ale dużo gorzej skończyła się dla niego historia w jednej z japońskich restauracji, gdzie miał podjąć wyzwanie wypicia ponad 100 piw. Wypił ich dokładnie 119 w sześć godzin, a jedno piwo wypijał średnio co trzy minuty. Po tym jednak... zasnął. Nikt nie był w stanie zanieść go też do pokoju, dlatego został w hotelowym barze, dopóki się nie obudził.

Jego pijackie wyczyny były znane także w Stanach Zjednoczonych. Zostały nawet opisane w książce o kulisach powstawania filmu "Narzeczona dla księcia". Pijany Roussimoff miał wówczas przewrócić się na przypadkową osobę, dlatego plotka mówi o tym, że nowojorska policja specjalnie śledziła gwiazdę i interweniowała w momencie, gdy mogło wydarzyć się coś niedobrego.

- Jest wiele szalonych historii o Andre, które dziś brzmią jak kłamstwa, ale większość z nich wydarzyła się naprawdę. Raz Andre poprosił mnie, żebym przyniósł mu sześć butelek wina. Wypił je duszkiem, a potem poszedł do ringu - mówił kiedyś Gerald Brisco, była gwiazda wrestlingu, cytowana przez Tampa Bay Times. - Raz kupiłem skrzynkę wina Pouilly-Fuissé, czyli 12 butelek bardzo mocnego, białego francuskiego wina. Czekała nas ośmiogodzinna podróż autobusem. Jakieś trzy godziny później Andre The Giant potrząsnął moim siedzeniem i mówi - Szefie, potrzebuję do toalety. W trzy godziny w autobusie wypił 12 butelek wina! - opowiadał Hulk Hogan w rozmowie z CBC.

W głośnym wiele lat temu wywiadzie z Davidem Lettermanem przyznał, że rzucił alkohol, by schudnąć do około 215 kilogramów. Porzucenie alkoholu oznaczało jednak, że i tak pił 3-5 butelek winna dziennie.

Niespodziewana śmierć

Chociaż lekarze nie dawali mu szans na przeżycie więcej niż 40 lat, to wydawało się, że gwieździe uda się oszukać przeznaczenie. Niestety, Andre The Giant zmarł niespodziewanie 27 stycznia 1993 roku, mając 46 lat. Historia jego śmierci jest o tyle smutna, że Roussimoff zmarł w hotelu w Paryżu, do którego przyjechał na pogrzeb swojego ojca. Przyczyną śmieci miała być niewydolność krążeniowa i atak serca. 

Przewidywania lekarzy były niestety słuszne, bo już ostatnie lata kariery sprawiały mu niewyobrażalny ból. Andre The Giant przechodził operacje, które miały zmniejszyć nacisk na jego kręgosłup. A pod swoim czarnym strojem chował ortezę, która pomagała mu utrzymywać pion. Z każdym rokiem miał też coraz większe problemy z kolanami, ale nadal mimo wielkiego bólu pojawiał się w ringu. 

O tym jak wielką gwiazdą był Andre The Giant najlepiej świadczy fakt, że kilka miesięcy później jego macierzysta federacja WWE wprowadziła go, jako pierwszą osobę do Hall of Fame. Z kolei w 2014 roku WWE zdecydowało się na uhonorowanie Giganta poprzez coroczną organizację Andre The Giant Memorial Battle Royal – czyli wrestlerskiej walki wieloosobowej, którą stawką jest specjalne trofeum upamiętniające legendę olbrzyma.

Więcej o:
Copyright © Agora SA