Komentował mecz Legia - Spartak, dziś ukrywa się w Ameryce Płd. "Nie wrócę do Rosji"

Jeszcze w grudniu Aleksandr Szmurnow komentował w rosyjskiej telewizji mecz Legii ze Spartakiem w Lidze Europy. Dziś Rosjanin mieszka w Ameryce Płd., dokąd wyjechał po ataku Rosji na Ukrainę. - Nie spędzę w swoim kraju choćby minuty, dopóki będą nim rządzić ludzie, którzy miłują wojnę i przemoc - zapowiedział Szmurnow.

- Marzę o tym, by Rosja znów stała się krajem Fiodora Dostojewskiego, Lwa Tołstoja i Antona Czechowa, a nie Siergieja Szojgu, Wiaczesława Wołodina czy Władimira Sołowjowa. Jeśli to okaże się niemożliwe, to do końca życia będę marzył na wygnaniu o tym, by wszystko się ułożyło - powiedział w rozmowie ze Sports.ru rosyjski komentator i dziennikarz sportowy Aleksandr Szmurnow.

Zobacz wideo Quiz Sport.pl

Szmurnow to legenda rosyjskiego dziennikarstwa sportowego. Ostatnio pracował dla portalu i telewizji Match TV, z którą rozstał się w lutym po ataku Rosji na Ukrainę. Szmurnow, który w wywiadach podkreślał, że jest przeciwnikiem wojny od najmłodszych lat, zdecydował się nie tylko porzucić pracę, ale i wyjechać z ojczyzny. To jego protest przeciwko decyzjom podejmowanym przez Władimira Putina i jego ludzi.

"Czas uznać, że nasze pokolenie przegrało"

- O wyjeździe zdecydowałem 24 lutego. W tamtej chwili miotały mną złość i nienawiść do najważniejszych osób w kraju. Nie jest jednak tak, że te uczucia pojawiły się w chwili ataku na Ukrainę. Nie, one są we mnie od co najmniej 11 lat. Od wielu lat nie akceptuję tego, co robią rosyjskie władze i mam do siebie pretensje, że nie wyjechałem wcześniej. Ale na początku chciałem z tym walczyć: rozmawiać z ludźmi, uczciwie pracować i robić dobre rzeczy. Uważałem, że wielki sport jest tak piękny, że nie da się go zepsuć. Chciałem, by najważniejsze wydarzenia działały jak terapia antywojenna. Teraz wiem, że to utopia - powiedział Szmurnow.

I dodał: - Nienawidzę wojny i brzydzę się nią, dlatego chciałem z nią walczyć. Po zamordowaniu Borisa Niemcowa czy po historii z Aleksiejem Nawalnym chciałem przekazywać światu, że w Rosji żyją też dobrzy ludzie. Teraz jednak kompromisy się skończyły. Chyba czas uznać, że nasze pokolenie przegrało. U schyłku ZSRR miałem 25 lat i rozumiałem, że życie w takim kraju to jak przebywanie w kamiennej celi z jadowitymi wężami, do której czasem rzucą ci lody śmietankowe. Nie chciałem żyć w takich czasach, nie tak mnie wychowano. Teraz nie chciałem powtórki z tamtych czasów.

- Od dziecka wpajano mi, że wojna jest zła. Moi rodzice chcieli, bym był wrażliwy na dobro, piękno i romantyzm. To te wartości powinny zwyciężać. Przez wiele lat nie rozumiałem też, dlaczego mój kraj był zamknięty i odizolowany od reszty świata. Jako nastolatek kochałem historię i geografię, z bratem studiowałem mapy. Marzyłem o zwiedzaniu świata, ale nie było mi to dane. Nie chciałem, by teraz sytuacja się powtórzyła. Chwilowo mogę nie być częścią Rosji, ale nigdy nie przestanę być częścią świata. Wierzę, że zło nie zwyciężyło na dobre. Ono nie ma potencjału na bycie wiecznym.

90 proc. sportu w Rosji to polityka

Szmurnow przyznał, że stacja, w której pracował przez ostatnich siedem lat, również służyła rosyjskiej propagandzie. - To miało być nowe otwarcie na naszym rynku, a od początku wszystko poszło nie tak, jak powinno. Najgorsze było to, że daliśmy się zaślepić i nie dostrzegaliśmy wielu istotnych kwestii - przyznał dziennikarz.

I dodał: - Po połączeniu kanałów NTV-Plus i Rossija 2 po raz pierwszy otrzymaliśmy dobre pieniądze. Nie były one wybitnie duże w skali Europy Zachodniej, ale naprawdę nie mogliśmy narzekać. To była zapowiedź zmian i budowy kanału, który miał promować piłkarską ligę w Rosji. Mieliśmy wznieść nasz futbol na nowy, wyższy poziom. Kluby miały się wzbogacać i sprowadzać coraz lepszych zawodników, a telewizja przekazywać rozgrywki w coraz lepszej, coraz bardziej atrakcyjnej formie.

- Właśnie tu zaczęły się problemy, bo w rozmowach przewijało się tylko: "my, my, my", "nasza liga będzie najsilniejsza". Staliśmy się elementem propagandy jak za dawnych lat, bo przecież sport jest najlepszym sposobem do rozpraszania emocji dotyczących imperialnej polityki. Wtedy jednak nikt o tym tak nie pomyślał. Dopiero z czasem zaczęło gęstnieć przekonanie, że wracamy do sowieckiego formatu, w którym sport był instrumentem w rękach polityków. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Mimo że uważam, iż sport nigdy nie będzie wolny od polityki, to proporcje zostały potężnie zachwiane. Uważam, że sport powinien mieć w sobie 15-20 proc. polityki. W Rosji to co najmniej 90 proc. To niedopuszczalne.

"Nie spędzę w swoim kraju choćby minuty"

Szmurnow wraz z najstarszym synem wyjechał do Ameryki Południowej, w której przebywa już od ponad dwóch miesięcy. W tym czasie Rosjanin był już we wszystkich krajach tego kontynentu za wyjątkiem Wenezueli. Obecnie Szmurnow przebywa w Chile. Rosjanin wybrał Amerykę Południową, ponieważ kończy pisać książkę o futbolu na tym kontynencie. Jak sam przyznał, po zakończeniu prac najprawdopodobniej wróci do Europy.

Mimo że w Rosji zostawił żonę i dwoje dzieci, Szmurnow nie planuje powrotu do ojczyzny. - Sytuacja jest trudna, bo nie jesteśmy razem i nie wiemy, co będzie dalej. Nie spędzę w swoim kraju choćby minuty, dopóki będą nim rządzić ludzie, którzy miłują wojnę i przemoc. Z drugiej strony muszę myśleć o dzieciach, które przygotowują się do egzaminów, i żonie, która pracuje, by je utrzymać - powiedział Szmurnow.

I zakończył: - Chociaż nie mamy tyle pieniędzy, by żyć i posłać dzieci do szkoły w dowolnym miejscu na Ziemi, to wierzę, że już niedługo zamieszkamy razem poza Rosją. Wierzę, że moi najbliżsi zrozumieją, że to jedyne rozsądne wyjście. Mam zaufanie do rodziny i jestem pewien, że wspólnie podejmiemy odpowiednią decyzję, zanim będzie za późno i nasz kraj znów zostanie odcięty od reszty świata.

Więcej o:
Copyright © Agora SA