Rosjanie zablokowali nawet szachy, poszło o flagę. Efekt cenzury będzie odwrotny od zamierzonego?

Kacper Sosnowski
Rosyjska propaganda zablokowała we własnym kraju dostęp do Chess.com, czyli największego na świecie szachowego portalu. Powód? Usunął on rosyjskie flagi i zamieścił artykuły o trudnym losie ukraińskich szachistów. "Przez rusofobię Zachód traci kolejnych klientów" - ucieszył się szachowy arcymistrz Siergiej Kariakin. Ale nie na długo, bo toporna propaganda przynosi odwrotny skutek.

Po 24 lutego i ataku Rosji na Ukrainę, w kraju agresora przekaz może być tylko jeden. Zamiast o wojnie wciąż mówi się tam o "specjalnej operacji wojskowej", a militarną ofensywę uzasadnia walką z "ukraińskimi neonazistami". Propaganda rosyjska zmienia przy tym niewygodne dla siebie informacje. A te, nad którymi trudno zapanować, są cenzurowane. Odczuł to świat sportu, który na mnóstwo sposobów usiłuje poruszać sumienia obywateli Rosji. Na cenzurowanym właśnie znalazły się szachy.

Zobacz wideo "Mam dreszcze". Ukraiński piłkarz reaguje na decyzję Polaków [SPORT.PL LIVE #16]

Chess.com relacjonował sytuację ukraińskich szachistów

Polem walki okazał się jeden z najpopularniejszych na świecie portali szachowych Chess.com. Witryna ma 80 mln zarejestrowanych graczy, transmituje i sama organizuje turnieje, a do tego ma bardzo rozbudowany program do nauki szachów i analizy partii.

Chess.com ma też dwa miliony zarejestrowanych użytkowników z Rosji. Nie jest to zaskoczeniem. Szachy są w Rosji bardzo popularne, legendą tej gry jest Gari Kasparow, który teraz ostro skrytykował za wojnę "gang Putina". Obecnie prym w szachach wiedzie Jan Niepomniaszczij, który dużo delikatniej odciął się od agresji.

26 lutego, dwa dni po rozpoczęciu wojny, na Chess.com pojawiło się oświadczenie amerykańskich właścicieli.

"Wyrażamy silne wsparcie dla Ukrainy. Nasze myśli są z Ukraińcami, wśród nich z wieloma szachistami i fanami oraz członkami naszego zespołu, którzy żyją obecnie w strachu i niebezpieczeństwie. Cieszy nas, że większość szachistów, w tym wielu rosyjskich graczy, potępiła działania Putina. Utwierdza nas to w przekonaniu, że naród rosyjski i ukraiński jest w większości przeciw wojnie" - brzmiały ważniejsze zdania komunikatu. Dodano też przy nich krótki wpis Niepomniaszczija: "Historia widziała już wiele czarnych czwartków, ale ten jest czarniejszy niż inne" - napisał, nawiązując do dnia, w którym inwazja się zaczęła.

W marcu w dziale aktualności Chess.com pojawiły się też rozmowy z ukraińskimi szachistami. Była relacja 45-letniego Oleksandra Matlaka, dyrektora Kijowskiej Federacji Szachowej. Opowiedział on jak pożegnał się rodziną, którą wysłał za granicę, a sam wziął karabin, by bronić ojczyzny. W relacjach były opowieści szachistów o pomocy potrzebującym, trafionych przez rakiety domach, strachu przed bombardowaniami. To sprawy znane Europie. Mieszkańcom Rosji mniej. Była też informacja o śmierci ukraińskiego szachowego arbitra i trenera dziecięcego, który zginął w wyniku działań wojennych.

Donos na szachy i "odwet za flagi"

W połowie kwietnia Chess.com poszedł o krok dalej. Nie pozwolił Rosjanom i Białorusinom na grę pod ich własnymi flagami. W serwisie zastąpiono je szarymi prostokątami. Po kliknięciu w szarą ikonę użytkownicy byli przekierowywani do stanowiska portalu na temat sytuacji w Ukrainie. To wtedy zobaczyło je jeszcze więcej rosyjskich użytkowników.

Serwis powiadomił też rosyjskiego szachistę Siergieja Karjakina, że nie może już brać udziału w turniejach z wynagrodzeniami, ponieważ został zawieszony przez Międzynarodową Federację Szachową (FIDE). A to dlatego, że publicznie poparł on inwazję Putina. FIDE umożliwiała grę na turniejach innym Rosjanom, ale pod neutralną flagą. Chess.com zrobił właściwie to samo.

Karjakin tę decyzją był oburzony. W ogólnodostępnych wpisach namawiał innych szachistów, by przestali korzystać z Chess.com i przenieśli się na inne platformy. "Dokonali antyrosyjskiego wyboru, dyskryminując rosyjskich szachistów i zakazując symboli naszego państwa" - grzmiał. Był też jedną z osób, która sprawą portalu zainteresowała Roskomnadzor. To Federalna Służba ds. Nadzoru w Sferze Łączności, organ odpowiedzialny za monitorowanie, kontrolowanie i cenzurowanie środków masowego przekazu. Instytucja, która wcześniej zablokowała już dostęp do Facebooka, Instagrama czy Twittera (uznające je za media ekstremistyczne) zbadała też sprawę szachów. 10 dni później witryna Chess.com na terytorium Rosji była już zablokowana.

"Nie było to zaskoczeniem. To odwet za decyzję o usunięciu rosyjskiej flagi z awatarów graczy, a może za publikację kilku artykułów" - pisał o sprawie portal Sports.ru. Przewidywał jednak, że rosyjscy gracze dalej będą posługiwać się tą platformą, wykorzystując zmianę adresu IP. To prosta czynność polegająca na zainstalowaniu nakładki na przeglądarkę internetową lub korzystaniu z programu VPN, który ukrywa nasz prawdziwy adres i przydziela adres dowolnego miejsca na świecie.

3500 proc. wzrostu. "Szukają sposobów na uniknięcie cenzury"

Karjakin po zablokowaniu w Rosji portalu Chess.com wreszcie był zadowolony. "Żadna strata. Po raz kolejny byliśmy świadkami, jak z powodu rusofobii zachodnie firmy tracą rosyjskich klientów" - pisał, jakby szachowy serwis poniósł karę. Może liczył, że jego właściciele przeproszą i ze swych decyzji się wycofają.

Nie wycofali się, a następnym komunikatem wymierzyli drugiej stronie kolejnego pstryczka w nos. Napisali, że decyzji nie zmienią i zachęcili rosyjskich uczestników do dalszego korzystania z witryny za pomocą aplikacji lub dowolnej usługi VPN, "które są teraz tak bardzo potrzebne Rosji".

Rzeczywiście od czasu inwazji na Ukrainę i odłączaniu Rosji od kolejnych portali i serwisów, Rosjanie masowo korzystają z VPN-ów. Jeden z ich dostawców, Surfshark, poinformował niedawno, że w ostatnim czasie odnotował 3500-procentowy wzrost sprzedaży swej usługi w porównaniu do okresu sprzed inwazji. Inne dane pokazują, że w ostatnim miesiącu wśród 10 najczęściej pobieranych w Rosji aplikacji, dziewięć było aplikacjami do zmiany VPN-u. Wcześniej na liście popularności były daleko.

"Nagły wzrost liczby pobrań oznacza, że mieszkańcy Rosji szukają sposobów na uniknięcie rządowej inwigilacji i cenzury" - napisał Surfshark w komentarzu. Władze Rosji zdają sobie sprawę, że zmiany VPN-ów to duży problem, dlatego podjęły już kroki, by takie działania ograniczyć. Kombinują na różne sposoby. Rząd zmusił np. Google’a do usunięcia 36 tys. adresów URL, które prowadzą do usług VPN. To działanie ma utrudnić Rosjanom znalezienie furtek do świata bez cenzury.

Eksperci branży internetowej sami zastanawiają się, czy Rosjanie używają VPN-ów tylko po to, by mieć dostęp do ukochanych platform społecznościowych (Facebook, Instagram) i innych portali, które stracili, czy też szukają prawdy o tym, co dzieje się w Ukrainie. Tak czy inaczej prawdopodobne jest, że blokowanie świata sportu sprzyja zderzaniu Rosjan z informacjami innymi niż, te, które do nich docierają.

Rusofobia? "Nikt w tym temacie nie wyrządził Rosji więcej szkody niż Putin"

Mimo wewnętrznej satysfakcji Karjakina z "ukarania" serwisu Chess.com dane sugerują, że nic dla portalu się nie zmieniło. Jeden z pracowników rosyjskiej wersji serwisu przekazał anonimowo Sports.ru, że ogólna liczba korzystających z portalu po usunięciu z niego rosyjskich flag, czy też nawet po zablokowaniu serwisu w Rosji, jest taka sama. Można przyjąć, że spora część jego rosyjskich fanów, znalazła zatem sposób, by używać go dalej.

"Nie planujemy żadnych zmian z powodu blokady. Sekcja rosyjskojęzyczna portalu działa jak zwykle, pojawiają się w niej nowe artykuły. Informujemy ludzi o tym, co dzieje się w świecie szachów. To dlatego opublikowaliśmy materiał o tym, jak żyją obecnie ukraińscy szachiści, którzy udzielili wywiadu naszemu korespondentowi" - mówił anonimowo pracownik rosyjskiej części serwisu.

Rosjanie grając w szachy na Chess.com, dalej będą też wpadać na treści uświadamiające im, co dzieje się w Ukrainie. Być może będą czasem prowokowani do dyskusji na tematy polityczne z innymi użytkownikami, bo informacje o tym też dochodzą z szachowego forum. Pewien podział w rosyjskim społeczeństwie widać też w komentarzach do artykułów o blokadzie Chess.com. Ktoś przypomniał w nich, że Koriakin sam chce stworzyć platformę szachową i eliminowanie konkurencji jest mu na rękę.

"Czy popieram przymusowe pozbawienie mnie flagi rosyjskiej? Oczywiście, że nie, ale do cholery, czy to jest jedyny problem w tej chwili?" - napisał jeden z rosyjskich użytkowników. "Sytuacja, w której w XXI w. niektórzy decydują za ciebie, gdzie i co możesz robić, sama w sobie jest absurdalna. Mam nadzieję, że ci ludzie wkrótce wyginą jak dinozaury" - dodał kolejny.

"Rusofobia? Putin swoimi działaniami zalegalizował rusofobię na całym świecie. Nikt w tym temacie nie wyrządził Rosji więcej szkody niż on" - czytamy dalej. W komentarzach jest też jednak trochę wpisów zachęcających do rezygnacji z gry na Chess.com, odniesień, do tego, że USA od lat prowadziło zbrojne działania i nikt ich flagi z internetu nie usuwał, i kilka propagandowych tez znanych z rosyjskiej telewizji.

Kolejny użytkownik znalazł analogię, do tego, że wszyscy w kraju burzą się, iż świat odłącza Rosję od dostępu do transmisji sportowych, ale nie burzą się, gdy rosyjski nadawca sam przerywa przekazy z meczów Bundesligi, bo "widnieje w nich komunikat inny niż ten szerzony przez państwo".

Wyłączanie i szukanie sportu

Od początku wojny w Ukrainie z rosyjskiego rynku wycofało się wiele firm, a wielu nadawców wypowiedziało umowy z rosyjską telewizją. Rosjanom ubyło 2/3 transmisji sportowych m.in. mecze Premier League, Ligue 1, Formuły 1, NBA, NHL.

Nieco inaczej do sprawy podeszła niemiecka Bundesliga, która umowy nie przerwała. Uznała, że lepiej będzie wysyłać do Rosji sygnał i starać się w jego czasie uświadamiać widzom, co dzieje się w Ukrainie. To dlatego na ekran nakładano grafiki w barwach ukraińskiej flagi, organizowano przedmeczowe ceremonie z hasłem "Stop War", a realizatorzy przekazu często prezentują kibiców z antywojennymi hasłami. Rosjanie z takim sposobem działania mają pewne problemy. Muszą zaczynać mecze równo z gwizdkiem, na przekaz często nakładają własne grafiki, maskując te niechciane, a ostatnio już tylko przerywają transmisję, gdy w obrazku pojawiają się niepożądane treści. Przez dwa tygodnie w ogóle nie pokazywali meczów z Niemiec, a gdy ostatnio do nich powrócono, przerwano transmisję po dwóch minutach. Rezygnację tłumaczono mieszaniem polityki do sportu. W efekcie Bundesliga jest kolejną ligą, której w praktyce nie da się w Rosji oglądać.

Pozbawieni transmisji kibice, dzielą się na forach sposobami na docieranie do alternatywnych przekazów. Piszą, jak zmieniają VPN-y i wykupują dostęp do zagranicznych serwisów sportowych. Więcej korzystających z internetu wolnego od cenzury Rosjan to większa szansa, że przekaz o wojnie w Ukrainie nie będzie w ich kraju jednostronny. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA