Ich życie do niedawna było normalne, spokojne, przyjemnie przewidywalne. Sara, Asma i Szahida uczyły się gór i przygotowywały do realizacji marzeń — zdobywania szczytów Hindukuszu. Chłonęły wiedzę. 21-letnia Sara studiowała język angielski i uczyła w prywatnej szkole. 19-letnia Asma rozpoczęła naukę filologii rosyjskiej. 22-letnia Szachida zajęła się stosunkami międzynarodowymi. Kiedy w połowie sierpnia upadł Kabul, a władzę w Afganistanie przejęli talibowie, dla trzech dziewczyn skończył się znany dotychczas świat. Zamknęły się też góry. Przynajmniej te w ojczyźnie. Kobiety walczą teraz, aby nie stracić możliwości normalnego życia i nie schować czekanów w szafie na zawsze.
Górska aktywizacja afgańskich kobiet
Himalaista Łukasz Kocewiak nie poznał dziewcząt osobiście. Poznał ich rodaczki, które szkolił w ramach warsztatów prowadzonych przez amerykańską organizację społeczną Ascend, z którą współpracuje.
- Chodziło o aktywizację młodych Afganek, rozwój i kształtowanie osobowości. Jedną z opcji był alpinizm — mówi Sport.pl Kocewiak. - Na początku zabiera się zainteresowaną górami grupę, np. w Dolinę Pandższiru. A potem opowiada i pokazuje, z czym związane są góry. Osoby, którym się to zaczyna podobać i są najbardziej zaangażowane, rozpoczynają treningi na skałkach, uczą się obsługiwać raki i czekany — dodaje.
Afganki nawet przed opanowaniem kraju przez Talibów miały kłopot z wychodzeniem w góry. Żeby w ogóle o tym myśleć, musiały dostać pozwolenie od rodziny. Jeśli wyjeżdżały na obozy, to tylko w swoim gronie. Dlaczego? Najczęściej z powodu obaw kulturowych. Rodzina dziewczyny, która chciała się wspinać, wolała nie narażać się na oskarżenia o nieobyczajność swych córek.
Pierwsza Afganka na Noszaku
Kocewiak, który ostatni raz był w Afganistanie w 2018 r. i trenował osoby z Ascend Athletics, z niektórymi z członkami organizacji spotkał się na trasie samotnej wędrówki na Noszak, najwyższy szczyt Afganistanu (7492 m). W kobiecej wyprawie, która szła wówczas pod przewodnictwem Amerykanki Emilie Drinkwater i wspierana była m.in. przez Vibeke Andrea Sefland, wierzchołek udało się zdobyć jednej z czterech idących w grupie Afganek. 24-letnia Hanifa Yousoufi została pierwszą obywatelką kraju, która zdobyła szczyt.
Jej historia wzbudza podziw, ale przede wszystkim przerażenie. Yousoufi jako 14-latka została wydana za mąż za starszego mężczyznę. Mieszkała w Pakistanie, była traktowana jak przedmiot. Zdobyła się jednak na odwagę i uciekła do rodziny w Kabulu. Wraz z opanowaniem miasta przez talibów zdecydowała się na kolejną ucieczkę. I znów kierował nią strach. Jest ona bowiem Hazarką – to grupa etniczna, którą szczególnie zwalczają talibowie. Jeśli na jaw wyszłaby jej górska pasja, mogłaby mieć ogromne problemy. Sport dla talibów to przejaw buntu. Teraz 24-latka przebywa w Wielkiej Brytanii, gdzie wystąpiła o azyl.
"Nie ma nadziei dla kobiet"
Yousoufi zdobyciem Noszaku natchnęła kilka rodaczek. O swej wyprawie — rozmyślnie przeprowadzanej z początku bez rozgłosu — po sukcesie zdecydowała się szerzej opowiedzieć w mediach internetowych. Sara, Asma i Szahida do Ascend Athletics zapisały się niedługo po wyczynie Yousoufi.
W sierpniu, wraz z talibami, przyszło jednak rozporządzenie: uprawianie sportu przez kobiety w miejscach publicznych zostało zakazane. Właściwie zamknięto je w domach, odsuwając także od nauki. Jak ostatnio podał Reuters, szkoły średnie dla kobiet są otwarte tylko w kilku miastach tylko na północy kraju. Talibowie co prawda rzucają od czasu do czasu luźne obietnice o powrocie kobiet do nauki, ale nic z nich nie wynika.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Koncepcja sportowego aktywizowania kobiet w Afganistanie, za którą stał Ascent, legła w gruzach. Sara, Asma i Szahida bojąc się o swój los, zdecydowały się na rozłąkę z rodziną i opuściły Afganistan. Udały się do Pakistanu. Tam wspinały się w okolicach Islamabadu i zastanawiały: co dalej? Z radością przyjęły zaproszenie na Krakowski Festiwal Górski, na którym o Afganistanie opowiadał m.in. Kocewiak. Toczyła się na nim też dyskusja dotycząca niewielkiej roli kobiet w wysokich górach. Doświadczenia i przemyślenia młodych miłośniczek wspinania z Afganistanu wydawały się być zatem bezcenne.
W ściągnięciu Afganek pomogła Polska Misja Medyczna. Nie bez problemów, ale dotarły one do Krakowa. Na chwilę otworzył się dla nich nowy, lepszy świat. Jedno z pierwszych pytań Sary brzmiało: czy tu można tańczyć? Afganki przyznały, że chciałyby w Polsce zostać na dłużej, bo ich kraj jest dla nich koszmarem.
- Przyszłość w kraju jest niepewna. Jest tam trudno. Nie ma nadziei, szczególnie dla kobiet — powiedziała Sara w rozmowie z TVN24. Dodała, że jak sytuacja się poprawi, każda z dziewczyn będzie chciała wrócić, bo tęskni za rodzinami i najbliższym otoczeniem. Na razie priorytetem jest poczucie bezpieczeństwa, ale i chęć nauki i możliwość chodzenia w góry.
"Góry dają wolność, ale ona należy się tym dziewczynom wszędzie"
- Góry są ponad podziałami, dają wolność. Ona należy się tym dziewczynom nie tylko tam, ale wszędzie. Samostanowienie o sobie, niby coś naturalnego, dla kobiet w Afganistanie jest teraz czymś nieosiągalnym. Poznałem historię tych dziewczyn, dobrze rozumiem, dlaczego nie godzą się na te wszystkie ograniczenia i jaką mają postawę — mówi nam Kocewiak, który mocno włączył się w starania, by Afganki mogły zostać i uczyć się w Polsce. Nie tylko on, bo akcję pomocy dla Afganistanu wsparli też inni polscy himalaiści, którzy od dekad związani są z azjatyckimi szczytami. To m.in. Piotr Pustelnik, Andrzej Bargiel, Jarosław Botor, Bogusław Magrel i Adam Bielecki. Wszyscy zachęcają do finansowego wsparcia Polskiej Misji Medycznej, która chce pomóc kilku szpitalom w Afganistanie.
Polski himalaizm był kiedyś bardzo związany z Afganistanem. W latach 60. Noszak został zdobyty przez ekipę prowadzoną przez Bolesława Chwaścińskiego. Historia naszego zimowego alpinizmu zaczęła się z kolei od wejścia na tę górę przez Andrzeja Zawadę i Tadeusza Piotrowskiego w 1973 r. Potem Afganistan przez konflikty zbrojne stał się dla miłośników gór niedostępny. Jednym z pierwszych Polaków, który po dekadach przerwy powrócił na jego szczyt, był właśnie Kocewiak. Ostatni raz górę zdobył w pojedynkę. Jak zaznacza, to właśnie wtedy najlepiej poznał mieszkańców kraju.
- Z Wachami w górach spędziłem sporo czasu. Zobaczyłem, w jaki sposób wachańscy górale działają, jak potrafią przetrwać, jedząc właściwie tylko chleb i pijąc herbatę z mlekiem i solą. Spotkałem się z ich olbrzymią życzliwością i ciekawością. W Tadżykistanie czy Nepalu na kogoś z zagranicy miejscowi zwykle patrzą jak na źródło dochodu. W Afganistanie tego nie ma, sporo jest za to serdeczności — opisywał. - Jeżeli mogę teraz komuś pomóc, to chętnie pomagam. Zresztą warto starać się by wyrosły pokolenia Afgańczyków, które będą mogły zmienić ten kraj. Osoby wykształcone, świadome, które mają cele i marzenia — dodawał.
Kocewiak ma już plany, by pokazać Afgankom polskie góry i szykuje wyprawę na Babią Górę. Sara, Asma i Szahida starają się o kartę pobytu w Polsce. Zapisały się już na studia.