22 października podczas gali PunchDown Artur "Waluś" Walczak został znokautowany przez Dawida "Zalesia" Zalewskiego. Tak brutalnie, że doznał uszkodzenia mózgu i od tamtej pory pozostawał w śpiączce. "Głos Wielkopolski" jeszcze w czwartek informował, że podjęta została próba przeniesienia "Walusia" do specjalnego ośrodka. W piątek "Waluś" jednak zmarł we wrocławskiej klinice, miał 46 lat.
"Spoczywaj w pokoju Przyjacielu. Do końca wszyscy wierzyliśmy... Mam nadzieję, że tam będzie Ci lepiej niż tu... Świat się kończy. Będzie mi Cię brakowało Artur - napisał Piotr "Bonus BGC" Witczak, także zawodnik PunchDown oraz przyjaciel "Walusia", który miesiąc temu na Instagramie jako pierwszy zdradzał szczegóły na temat stanu zdrowia "Walusia".
Swojego przeciwnika w sobotę mediach społecznościowych pożegnał Dawid "Zaleś" Zalewski. "Artur "Waluś" Walczak zdecydowanie za szybko!!!! Spoczywaj w pokoju. Jest mi mega przykro, że nie udało się wygrać tobie tej walki, którą w ostatnich dniach toczyłeś w szpitalu, ja wierzyłem, że będzie dobrze!!!! Niestety tym razem się nie udało" - napisał Zalewski.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
"Będę cię wspominać bardzo miło... Byłeś dla mnie w pewnym stopniu autorytetem, że w twoim wieku wypracowałeś taką sylwetkę i pamiętam to jak dziś, kiedy jechaliśmy razem do Warszawy, mówiłem, że chciałbym wyglądać tak jak ty w przyszłości. Przykro mi. Do zobaczenia po drugiej stronie" - dodał.
"Waluś" w przeszłości był strongmanem. Jego największym sukcesem było wicemistrzostwo Polski w parach w 2015 roku. Do tego stoczył kilka walk w formule MMA. Ostatnio walczył w PunchDown. To największa federacja slapfightingu na świecie. Na oficjalnych galach zawodnicy rywalizują ze sobą na zasadach fazy pucharowej, a więc tzw. drabinki. Pojedynki odbywają się w formule 1 na 1 przy stole i polegają na uderzaniu się na przemian w policzek z otwartej dłoni. O zwycięstwie - podobnie jak w innych sportach walki - decydują nokaut lub werdykt sędziowski.