Sporty walki zmierzają w coraz bardziej kontrowersyjną stronę. Oprócz federacji zajmującymi się freak fightami (High League czy Fame MMA), trwa wyścig, kto bardziej zaskoczy widza, kto da mu bardziej wymyślną rozrywkę związaną z zadawaniem bólu przeciwnikowi. Zaczęło się od walk na gołe pięści federacji Wotore, a później pojawiły się Gromda i Genesis. W piątek odbyła się z kolei trzecia gala federacji The War. "Tutaj potyczki odbywają się wyłącznie na gołe pięści i trwają aż do poddania lub nokautu" - czytamy na stronie federacji.
Na The War 3 oprócz tradycyjnych już walk na gołe pięści odbyły się także walki grupowe - m.in. pięciu na pięciu, gdzie "Demony" okazały się lepsze od "Warriorsów". - Niepotrzebnie go dobija! Co on zrobił! Niech sędzia go ratuje! - krzyczeli komentatorzy, kiedy po niespełna pół minucie walki jeden z "Warriorsów" leżał bez ruchu w oktagonie, a po twarzy okładał go cały czas jeden z "Demonów".
"Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl"
- Byli od nas lepsi - przyznała zgodnie po walce grupa "Warriors" w rozmowie z mma.pl. Ekipa była rozczarowana sytuacją jeszcze przed galą, ponieważ grupa "Gladiatorów" postanowiła w ostatniej chwili zrezygnować i w ich miejsce pojawiły się wspomniane "Demony". - Dowiedzieliśmy się o tej walce w ostatniej chwili. Prawdę mówiąc, nasza forma nie jest w połowie taka, jaką moglibyśmy wypracować, gdybyśmy mieli więcej czasu na wspólne przygotowania - mówił jeden z "Demonów".
"Pięciu na pięciu to musi być pięciu sędziów. Inaczej to naprawdę niebezpieczne" - napisał dziennikarz Maciej Turski na Twitterze, gdzie pojawiła się walka "Demonów" z "Warriorsami". "Też tak uważam. Na następnej gali 10 na 10, jak nie zrobią większej klatki, to może być ciasno" - odpisał mu jeden z internautów. "I też 10 sędziów zerkających na każdą parę. Niestety. Albo tak, albo coś się stanie. Samo w sobie niebezpieczne. Bez kontroli sędziów to już ultra niebezpieczne" - dodał Turski.
Walki na gołe pięści, zawody w policzkowaniu, po których zmarł jeden z uczestników. Czy w oferowaniu "legalnej formy przemocy" nie poszliśmy kilka ciosów za daleko? - Ulegliśmy presji widzów - żalą się organizatorzy, ale naukowcy ostrzegają, że ten trend będzie tylko rósł. Im bardziej krwawa walka, tym większy zysk. Więcej przeczytacie w tekście Kacpra Sosnowskiego >>