Końcówka sierpnia, Manchester United pokonał na wyjeździe Wolverhampton 1:0. Gospodarze pewnie trochę żałowali wyniku, bo grali nieźle. O jednym ze zwykłych meczów Premier League będzie się jednak mówiło dłużej nie przez wynik czy grę. Przed spotkaniem miejscowi działacze zaprezentowali kibicom nowego piłkarza - wypożyczonego z RB Lipsk Hwang Hee-Chana, napastnika z Korei Południowej. 25-latek od miejscowych dostał brawa, a kibice z Manchesteru przywitali go tak, jak potrafili - piosenką o Koreańczykach jedzących psy. Trudno było przypuszczać, by chcieli gracza jakoś urazić. Dla nich to była zwykła piosenka.
"Obecnie to jest odbierane jako rasizm i zniewaga"
Kilka tygodni później do tego wyśpiewanego powitania odniósł się były gwiazdor Manchesteru United Park Ji-sung. To jeden z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy z Korei Południowej, który w Premier League grał niemal 10 lat.
- Wiem, że kibice nie chcieli urazić Hwanga. Muszę jednak edukować fanów i poprosić ich, aby przestali śpiewać o jedzeniu psów. W dzisiejszych czasach to jest odbierane jako rasizm i zniewaga dla narodu koreańskiego - tłumaczył Park w oficjalnym klubowym podcaście Man Utd.
Piłkarz dodał, że z jednej strony był dumny, że fani także o nim wymyślali kiedyś piosenki, ale z drugiej przez ich słowa czuł pewien zgrzyt.
- Gdy słucham tych piosenek po 10 latach, trochę mi żal siebie z tamtych lat. Pamiętam, że wtedy starałem się przezwyciężyć pewien dyskomfort, który odczuwałem. Teraz czują się odpowiedzialny za młodych ludzi, którzy wciąż są dyskryminowani: Azjatów i Koreańczyków - mówił Park, który był piłkarskim wzorem dla nastolatków ze swej ojczyzny. Zresztą od jego występów w Manchesterze w Premier League regularnie gra ich dwóch, trzech.
Ta najsłynniejsza piosenka o nim w oryginale ma takie słowa:
"Park, Park, wherever you may be, you eat dogs in your own country, But it could be worse. You could be Scouse, eating rats in ya council house!" Co można próbować tłumaczyć:
"Park, gdziekolwiek byś był, jesz sobie psy we własnym kraju. Ale mogło być gorzej, bo jakbyś był liverpoolczykiem, jadłbyś szczury, odwiedzając własne, biedne mury".
- W Korei Południowej wiele się zmieniło - tłumaczył kibicom Park w podcaście. - Oczywiście, kiedyś jedliśmy psie mięso, ale w dzisiejszych czasach, zwłaszcza młodsze pokolenie, naprawdę tego nie robi. Kultura się zmieniła - przekazywał Park. Manchester United poparł swego byłego piłkarza i poprosił fanów o zwrócenie uwagi na sprawę i uszanowanie jego głosu. Park mówił prawdę w kwestii zmian w ojczyźnie i zapewne chciał zwrócić uwagę Europy, że obecna Korea i ta sprzed kilku dekad to kraj, który do sprawy konsumpcji psów podchodzi inaczej. Co więcej, sport też dołożył do tego swą cegiełkę.
84 proc. Koreańczyków nigdy nie jadło psów
O jedzeniu, czy też niejedzeniu psów głośniej jest też od kilku tygodni w Korei Południowej. Temat pojawia się w mediach, bo prezydent kraju, Moon Jae-in, powiedział pod koniec września, że nadszedł czas, aby "mądrze i świadomie pomyśleć o wprowadzeniu zakazu jedzenia psiego mięsa". Zresztą rząd w sprawie czworonogów działa już od pewnego czasu: stworzył specjalny program ochrony zwierząt, a ma wprowadzić też system obowiązkowej rejestracji psów, aby kontrolować czarny rynek.
Sondaże opinii publicznej potwierdzają słuszność obranego kierunku. Firma badawcza Realmeter zaprezentowała badania wskazujące, że 59 proc. Koreańczyków pozytywnie odnosi się do zakazu jedzenia psiego mięsa na poziomie legislacyjnym. 78 proc. mieszkańców kraju jest też przeciwnych sprzedaży takiego towaru, a aż 84 proc. Koreańczyków nigdy psiego mięsa nie próbowało i nie zamierza tego robić w przyszłości. Zmiany widoczne są szczególnie w młodym pokoleniu, które chętnie bierze udział w protestach zwracających uwagę na krzywdzenie psów i samo coraz częściej ma czworonogi w domach.
Według amerykańskiej organizacji Humane Society spożycie psiego mięsa spada w Korei o 20-30 proc. rocznie. Wciąż jednak hoduje się tam 2,5 mln tych zwierząt, z czego milion rocznie jest zabijanych (dane opublikowane w 2019 roku). Spadek kulinarnego zainteresowania tymi czworonogami widać też w restauracjach. W 2014 roku w Seulu było zarejestrowanych 329 punktów, w których można było zamówić danie z psiego mięsa, w 2019 roku już tylko mniej niż sto. Do również 2019 roku w stolicy kraju zamknięto ostatnich dziewięć rzeźni psów. Obecnie w praktyce zajmują się tym na mniejszą skalę wiejskie gospodarstwa.
Dlaczego Koreańczycy w ogóle jedli psy? Prawdopodobnie związane było to z ich sytuacją i historią. Psy raczej nie były w tym kraju zwierzętami hodowlanymi, więc nie było barier etycznych. Żyły na wolności i były łatwymi łupami w czasach kryzysów i wojen. Jedna z wersji głosi, że na talerzach częściej znajdowały się po II wojnie światowej, gdy w kraju brakowało żywności. Inna, że psy zabijano ze względów zdrowotnych, bo psie mięso miało zwiększać potencję, a psi tłuszcz pomagać w walce z trapiącą Koreańczyków gruźlicą płuc (to popularny w Azji zabobon).
Igrzyska bez gulaszu z psa
To, że w Korei chętnie spożywało się psy, nie było dla świata zaskoczeniem, ale ten świat zaczął poważniej przyglądać się temu procederowi, kiedy miał do Azji przyjechać. Koreańczycy wtedy ze swym zwyczajem albo się bardziej kryli, albo starali się go ograniczać. Tak było choćby przed rokiem 1988, kiedy w Seulu odbywały się letnie igrzyska olimpijskie. Rząd Korei Południowej zakazał wtedy restauratorom reklamowania czy oferowania dań z psów. Głównie w tych miejscach, gdzie było najwięcej zagranicznych gości.
Protesty światowych organizacji i zwracanie uwagi na problem farm psów były też przed mundialem w 2002 roku w Korei i Japonii. Brigitte Bardot, francuska aktorka i aktywistka na rzecz praw zwierząt, została oczerniona w Azji po tym, jak skrytykowała koreańską praktykę w wywiadzie z 2001 roku.
- Krowy hoduje się po to, by je jeść, psy nie. Rozumiem, że wielu ludzi je wołowinę, ale kulturalny kraj nie pozwala swoim obywatelom zjadać psów - mówiła. Szybko zostało jej wypomniane pochłanianie przez jej naród żab i ślimaków.
Obrońcy zwierząt przed mundialem wystosowali też do FIFA wiele listów i petycji. Organizacja w końcu dyplomatycznie poprosiła Koreę o uregulowanie kwestii jedzenia psiego mięsa podczas mundialu. Sprawą zajęto się powierzchownie. Problem zwykle załatwiano tam w ten sam sposób, najgłośniej było o nim kilka lat temu. Przed zimowymi igrzyskami w Pjongczangu w 2018 roku urzędnicy oferowali restauracjom po niemal dwa tysiące dolarów za usunięcie wszelkich informacji o sprzedaży mięsa i zaprzestanie jego podawania.
- Rząd nie chciał, aby uczucia turystów były obrażane – opowiadała NBC News urzędniczka hrabstwa Pjongczang Lee Yong Jae. Dodała, że pewna grupa restauracji przyjęła takie propozycje i np. zamiast gulaszu z psa, sprzedawano w nich gulasz z kozy.
Narciarz obrońca psów
To był również czas, kiedy o traktowaniu psów na psich farmach było głośno za sprawą amerykańskiego narciarza Gusa Kenworthy, który pojechał na psią farmę i adoptował z niej szczeniaka. Na Instagramie Kenworthy napisał: "Zgadzam się, że nie moją rolą jest narzucanie tutejszym ludziom zachodnich ideałów. Jednak sposób traktowania tych zwierząt jest całkowicie nieludzki, a kultura nigdy nie powinna usprawiedliwiać okrucieństwa". Co ciekawe w Stanach Zjednoczonych do 2018 roku zabijanie psów i kotów w celach spożywczych było niezwykle rzadkie, ale legalne w aż 44 stanach. Ustawę zakazującą tego podpisał w grudniu Donald Trump.
Wracając do Pjongchang 2018 - przed igrzyskami przez jedną z platform internetowych aż 450 tys. osób podpisało petycję o bojkocie turnieju. Akcja była tylko symbolem, do bojkotu nie doprowadziła, choć być może jako jedna z kolejnych przyczyniła się do tego, co działo się w Korei później.
W 2018 roku w Seulu zamknięto Taepyeong, największą ubojnię psów. To sprawiło, że szybko zamknął się też sprzedający psie mięso Moran Market. W tym samym roku południowokoreański sąd zakazał bowiem zabijania psów, ale nie spożywania ich mięsa, pozostawiając problem w szarej strefie. Decyzja wywołała debatę, która trwa do tej pory. Być może ostatnie sugestie prezydenta kraju są kolejnym krokiem, by na pożegnanie z psimi daniami szykowało się starsze pokolenie Koreańczyków.