Dalszy ciąg "Moneyball" kręcą w realu. Mistrzowie w wyciąganiu graczy ze śmietnika

Michał Kiedrowski
Pamiętacie film "Moneyball" z Bradem Pittem? W USA właśnie grają sequel. W realu. Tampa Bay Rays z baseballowej MLB wyciąganie zawodników ze śmietnika doprowadzili do perfekcji.

Kibiców - niewielu. Frekwencja? Niemal najgorsza w lidze. Umowa telewizyjna? Trochę się polepszyło, ale i tak konkurencja ma o wiele lepsze. Stadion? Archaiczna buda. Zawodnicy? Nikt ich specjalnie nie zna. Takie gwiazdy swojego podwórka. Najważniejsze, że tani.  

A wyniki? Od trzech lat ligowa czołówka. Play-off trzy razy z rzędu, drugi rok z rzędu najlepszy bilans w swojej lidze. W zeszłym roku wielki finał przeciwko drużynie, która budżet na płace ma niemal cztery razy większy. Teraz drugie podejście. Jeśli ktoś chciałby ilustracji wyświechtanego hasła "Pieniądze nie grają", to powinien przyjrzeć się drużynie Tampa Bay Rays. 

Zobacz wideo

To nie przypadek. Tampa Bay Rays przechytrzyli system

Analogie zawsze bywają ryzykowne, ale też dają laikom wyobrażenie o rzeczach, z którymi się na co dzień się nie stykają. Można więc zaryzykować, że ostatnie pasmo sukcesów Tampa Bay Rays, to jakby Watford czy Southampton trzy razy z rzędu wywalczyły w Premier League przepustkę do Ligi Mistrzów. Owszem, podobne anomalie zdarzają się tu i ówdzie, ale jednorazowo. Natomiast Tampa Bay Rays nie wygrywają przypadkiem - oni przechytrzyli system. 

Tu warto zwrócić uwagę, jakich rywali mają na co dzień baseballiści z Florydy. W ich grupie American League – East Division – są i New York Yankees, i Boston Red Sox. Drużyny stare, utytułowane, które mają mnóstwo kibiców w każdej części Stanów i własne telewizje kablowe, które transmitują ich mecze, a wydatki na pensje dwa i pół raza wyższe niż w Tampie.

Jeśli chodzi o potencjał sportowy i marketingowy to drużyny nr 1 i 3 w MLB. Rays są w tej klasyfikacji na odległym 29. miejscu. Dwóch zawodników Jankesów – Gerrit Cole i Giancarlo Stanton – zarabia o 13 mln dolarów więcej za sezon niż cały podstawowy skład – 28 chłopa – Rays. Brandon Lowe, Mike Zunino, Randy Arozarena i Austin Meadows – czterej najlepsi w ofensywie zawodnicy Rays, którzy dostarczyli swojemu zespołowi w sumie 119 home runów w sezonie, zarobili razem 5,6 mln dolarów. 

Ale od trzech lat to Rays mają większe sukcesy niż Red Sox i Yankees razem wzięte. W ubiegłym roku drużyna z St. Petersburga na Florydzie przegrała w World Series z Los Angeles Dodgers. W tym roku postara się znów powalczyć o mistrzostwo świata. Sezon zasadniczy zamknęli z bilansem 100 zwycięstw i 62 porażek, wyprzedzając Yankees i Red Sox, które miały po osiem zwycięstw mniej. 

Znajdowanie zawodników na śmietniku doprowadzili do perfekcji

W USA mówi się, że na Florydzie do perfekcji doprowadzono sposób zrządzania zespołem, który 20 lat temu jako pierwszy stosował zespół Oakland Athletics. Jak to wygląda, dość wiernie pokazał film "Moneyball", w którym w rolę menedżera generalnego zespołu, Billyego Beane’a wcielił Brad Pitt.  

Generalnie chodzi o to, żeby za stosunkowo małe pieniądze budować zespół, który może konkurować z najlepszymi. W wytypowaniu właściwych zawodników pomagają zaawansowane statystyki. Gracze uzupełniają się wzajemnie. Każdy wnosi do drużyny inne atuty i choć żaden z nich nie jest wszechstronny, to nawzajem naprawiają swoje braki. Z takim podejściem lepiej 10 zawodnikom zapłacić po pół miliona dolarów niż jednemu 10 milionów.  

–  Athletics świetnie radzili sobie w znajdowaniu graczy na śmietniku. Rays podnieśli tę umiejętność na jeszcze wyższy poziom – powiedział w dzienniku "The Mercury News", Ben Clemens analityk baseballa.  

Klasyczną ilustracją podejścia Rays do budowania drużyny jest kontrakt Charlie Mortona. Drużyna nie skorzystała z możliwości, aby uruchomić opcję na przedłużenie jego umowy o kolejny roku. Zamiast płacić 15 mln jednej gwieździe, menedżer Erik Neander, wolał zatrudnić 6 innych miotaczy. Jeden z tych zawodników miał niespecjalnie udany sezon, trzech wylądowało na liście kontuzjowanych, ale 34-letni Colin McHugh rozegrał –  statystycznie rzecz biorąc –  najlepszy sezon w karierze, a Rich Hill był niewiele gorszy niż Morton w nowej drużynie – Atlancie Braves, ale zarabiając 10 razy mniej. 

Łatwiej i taniej powstrzymywać rywali niż samemu kreować

–  Są dwa sposoby wygrywania: powstrzymanie rywala przed zdobywaniem punktów i kreowanie punktów dla siebie – mówi McHugh w serwisie The Athletic. – W baseballu kreowanie punktów jest trudniejsze niż powstrzymywanie zdobywania punktów przez rywala. W dodatku tak się składa, że powstrzymywanie jest też tańsze niż kreowanie. 

I ten właśnie tańszy sposób Rays obrali sobie na wygrywanie. A że w baseballu powstrzymywanie rywali przed zdobywaniem punktów spoczywa na barkach miotaczy, to Tampa Bay Rays produkują ich w takim tempie jak "fałszywe dolary na drukarce" - jak obrazowo mówi ich były menedżer Joe Maddon.  

– Ci gości byli zazwyczaj skreśleni przez inne klubu – mówi The Ahtletic Mike Zunino, łapacz Rays. – Niektórzy nie dostali nawet szansy, by grać profesjonalnie. Dlatego jest w nich głód. 

Ale owo "wciąganie graczy ze śmietnika", to tylko połowa sukcesu Rays. Drugim jest znakomita praca w farmach – czyli klubach z niższych lig, które są z nimi związane umowami. W tym roku w barwach Rays zadebiutował 20-letni Dominikańczyk Wander Franco, w którym już teraz fachowcy widzą przyszłą gwiazdę całej ligi i najlepiej rokującego ze wszystkich tegorocznych debiutantów. 

Play-off Rays zaczną od II rundy. W serii meczów o awans do finału American League zagrają ze zwycięzcą pojedynku New York Yankees – Boston Red Sox. 

Na marginesie: kto wie, czy następnego odcinka "Moneyball" nie doczekamy się w piłce nożnej. Billy Beane został mniejszościowym udziałowcem w angielskim Barnsley FC. Drużyna, która ma jeden z najniższych budżetów w lidze, w ubiegłym sezonie walczyła o awans do Premier League i przegrała dopiero w barażach ze Swansea. 

Więcej o: