Pluli krwią, Nie mogli oddychać. Były obawy, ale badania polskich sportowców po koronawirusie są optymistyczne

Były obawy o zajęte płuca, zapalenia serca i dłuższe przerwy w karierach. Okazało się jednak, że koronawirus przeczołgał tylko nielicznych. Jaki typ sportowców przechodził COVID bezobjawowo? Co pokazywała morfologia, EKG, tomografie płuc w czasie i po chorobie? Kto wytworzył najwięcej przeciwciał? Wstępne wyniki badań ponad 100 zainfekowanych polskich sportowców są interesujące.

Szwedzka biegaczka narciarska Jennie Oeberg, po tym jak w marcu zeszłego roku na zawodach Pucharu Świata zaraziła się koronawirusem, ze sportu zupełnie zrezygnowała. 30-latka chorobę przechodziła ciężko, miała zapalenie płuc. Po wyzdrowieniu stwierdziła, że dalej mocno obciążać swego organizmu nie chce. Oeberg była skrajnym przypadkiem: jej starcie z koronawirusem odebrało chęć dalszego uprawiania sportu wyczynowo. Inni nie podejmowali aż tak radykalnych decyzji, ale byli zaskoczeni z jaką siłą uderzyła w nich choroba.  

Koszykarz Jacek Jarecki z Polpharmy przez kilka dni COVID przechodził spokojnie, aż w końcu "zupełnie go odcięło". Miał problemy z oddychaniem, zadzwonił po karetkę. W szpitalu trzymano go 11 dni, z czego 7 pod tlenem - Przez tydzień było mi bardzo ciężko złapać najmniejszy oddech. Bałem się zasnąć, bo myślałem, że się nie obudzę - opisywał w rozmowie z Onetem.

U piłkarza ręcznego Kamila Syprzaka też zaczęło się spokojnie, ale potem, jak mówił dla TVP Sport, "COVID mnie nie oszczędził. Naprawdę dostałem grubo po kościach". Przechodził go w grudniu, ale pod koniec lutego przyznawał, że dalej nie udało mu się w pełni odbudować po chorobie. Syprzak zwracał uwagę na gorszą wydolność.

Szymon Marciniak w Sekcji Piłkarskiej w Sport.pl opisywał, że mimo dość łagodnego przebiegu choroby bardzo męczył go duszący kaszel.

Zobacz wideo Marciniak: "Sędziowie wcale nie boją się VAR-u! Technologia może uratować mi twarz" [SEKCJA PIŁKARSKA #80]

"Potrafił wyłączyć człowieka na kilka minut. Gorzej niż nurkowanie pod wodą. Jak wróciłem, miałem zrobione wymagane badania, tomografię, echo serca. Na testach sprawnościowych biegało mi się dobrze, ale znacznie zawyżony był mój puls" - mówi arbiter międzynarodowy, który o normalizację tętna walczył długo. Przejście choroby to była pierwsza część koronawirusowych problemów. Drugą miały być możliwe powikłania i walka o powrót do stanu sprzed infekcji. Zeszłoroczne doniesienia w tej kwestii martwiły.

Zapalenie serca – od strachu do procenta

W poprzednim roku dość chwytliwe i chętnie cytowane przez media były choćby ogłoszone w połowie zeszłego roku badania Szpitala Uniwersyteckiego we Frankfurcie. Pokazały one, że 78 proc. koronawirusowych ozdrowieńców miało kardiologiczne powikłania, głównie zapalenie mięśnia sercowego i wyściółki serca. Badania były specyficzne, bo przeprowadzono je na 100 pacjentach w wieku od 45 do 53 lat. Ale nawet przy tym zastrzeżeniu 78 proc. pacjentów z problemami kardiologicznymi po koronawirusie to była wartość bardzo wysoka. Dane trochę przerażały. Ale były skrajne.

- Wcześniej przeprowadzane badania sygnalizowały, że cechy wskazujące na zajęcie mięśnia sercowego występowały u 10-20 proc. chorujących - komentował nam te doniesienia kardiolog Marek Postuła z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Longevity Center. Im pandemia trwała dłużej, tym koronawirus był lepiej opisywany, a badania dawały kolejne wnioski.

Dość optymistyczne informacje przedstawiono w marcu tego roku w miesięczniku medycznym JAMA Cardiology. Z grupy 789 sportowców z koronawirusem tylko pięciu (0,6 procent), miało objawy zapalne mięśnia sercowego lub osierdzia.

Wyniki polskich badań nakreślił nam też dr Jarosław Krzywański, wiceprzewodniczący Komisji Medycznej PKOl. Badania przeprowadzał we współpracy z Centralnym Ośrodkiem Medycyny Sportowej, a analizy objęły grupę 111 sportowców, którzy koronawirusa mieli potwierdzonego testem RT-PCR. Byli wśród nich przedstawiciele różnych dyscyplin: od lekkoatletów, przez szermierzy, kolarzy, łyżwiarzy, piłkarzy ręcznych po judoków i zapaśników.

- Okazało się, że objawowy przebieg choroby miało 84 proc. naszych zawodników, choć czasem o dolegliwości trzeba ich było pytać dokładnie, bo ból głowy niektórych specjalnie nie martwił i czasem o nim od razu nie wspominali - wyjaśnia nam dr Krzywański. Badacze starali się też ustalić, czy są jakieś cechy, które powodowały, że wirus dla sportowców nie był odczuwalny. Zwrócono uwagę na dwa wskaźniki.

Kobiety częściej bezobjawowe, 26 lat granicą dolegliwości

- Okazały się nimi płeć i wiek. Kobiety częściej były bezobjawowe, a sportowcy objawowi przeważnie byli starsi. Udało nam się też zbudować model matematyczny, który pokazywał granice objawowości ze względu na wiek. W naszym badaniu ta granica wynosiła 26 lat. Dodatkowo aż 98 proc, sportowców z naszej objawowej grupy miało łagodny przebieg choroby. Tylko 2 proc miało przebieg umiarkowanie ciężki - zaznacza Krzywański. To daje dwie osoby na kontrolowaną grupę. Doktor dodaje, że wszyscy sportowcy mieli wykonane EKG. - W żadnym przypadku nie stwierdzono niepokojących zmian. Były też wykonywane kompleksowe badania krwi z oznaczaniem m.in. markerów uszkodzenia serca - Troponiny T. W tych badaniach łagodne zmiany miało 11 proc. sportowców, w jednym przypadku było podejrzenie uszkodzenia serca, które zostało jednak wykluczone. To pozwoliło nam stwierdzić, że przebieg COVID-u u młodych sportowców jest zazwyczaj łagodny i nie powoduje groźnych dla życia i zdrowia zmian w organizmie – puentuje Krzywański.

Podobne odczucia po swoich obserwacjach i badaniach przekazało nam kilku lekarzy pracujących dla klubów ekstraklasy.

- Nie mieliśmy wielu przypadków koronawirusa, a jeśli były to łagodne. Nasze badania, które robimy cyklicznie nie wykazały istotnych różnic w parametrach piłkarzy - choćby VO2 max - przed i po chorobie - mówi nam jeden ze specjalistów. Prosi o niepodawanie jego danych.

Pracujący w Zagłębiu Lubin Jacek Worobiec również uważa zebrane przez siebie dane za uspokajające, choć na początku wydawało się, że powodów do optymizmu może być mniej. Jeden z przypadków, którymi się zajmował Worobiec, wydawał się poważny.

Płuca odzyskały sprawność

- To był zawodnik, który koronawirusa przechodził w ciężki sposób. W pewnym momencie zastanawialiśmy się czy nie wysłać go nawet do szpitala. Saturacja krwi była u niego mniejsza niż 94 proc., co wskazywało na niedotlenienie. Uznaliśmy razem, że będziemy go monitorować przez najbliższe kilkanaście godzin i zadecydujemy o hospitalizacji następnego dnia. Stan gracza się jednak poprawił - mówi nam Worobiec ilustrując swoje wypowiedzi danymi z tomografii komputerowej, którą wykonał.

- Pierwsze badanie zawodnika wykazało śródmiąższowe zmiany zapalne na mniej niż 40 proc. powierzchni płuc. Badanie przeprowadzone dwa miesiące po chorobie wykazało słabe zmiany już na mniej niż 10 procentach powierzchni - zaznacza, dodając, że w tym drugim przypadku trudno mówić o jakichś niepokojących różnicach. Niepokojących różnic nie było też w wynikach badania echokardiograficznego wykonanego przed i po koronawirusowej infekcji. U innego zainfekowanego zawodnika, który miał znacznie delikatniejsze objawy, badania nie wykazały istotnych różnic. Ten gracz wrócił do pełnych obciążeń treningowych po 24 dniach od pierwszych objawów infekcji, ten przechodzący chorobę ciężej - po 45 dniach. Pokrywa się to z rekomendacjami wydanymi na jesieni choćby przez British Journal of Sports Medicine, najbardziej uznane czasopismo naukowe z zakresu medycyny sportowej. Wytyczne powinno się stosować w zależności od przebiegu choroby.

Bezobjawowi do spokojnego rozruchu wracają tydzień po diagnozie. Tym którzy chorobę przechodzili trochę gorzej, ale nie mieli problemów sercowych czy oddechowych< zaleca się dwa tygodnie odpoczynku po ustaniu symptomów. Osoby z powikłaniami mogą liczyć się z miesiącem lub miesiącami z zakazem forsowania.

Na szczęście u sportowców najliczniejsza jest ta pierwsza i druga grupa. Co oprócz wytycznych i ogólnych założeń analizują lekarze przed zezwoleniem na powrót do sportowej aktywności pacjentów? Worobiec wymienia kilka czynników. 

- Wśród nich są: częstotliwość oddechu sportowca, badanie poziomu natlenienia krwi, ale też brak objawów choroby i subiektywne odczucia - mówi nam specjalista. Warto wziąć pod uwagę, że sportowcy (amatorzy jak i zawodowcy) wracający do ruchu po koronawirusie czasem narzekają na zadyszkę, czy “palenie” w mięśniach (takie sygnały w ich relacjach się powtarzają). Może być to nie tylko ślad przebytej choroby, ale też rezultat przerwy w aktywności. Lekarze nawet przy łagodnym przebiegu koronawirusa nakazują absolutne powstrzymanie się od ruchu. Zawodnicy przeważnie dostawali zgodę jedynie na rozciąganie się.

Duszność, bezsenność, zapalenie spojówek i przeciwciała

Osobnym tematem jest jak wirus wpływa na układ nerwowy. Choć wyniki badań sportowców nie są w tej kwestii obszerne, to amerykańskie czy brytyjskie opracowania dla ogólnej populacji pokazują, że u 20-40 procent pacjentów pojawiają się objawy neuropsychiatryczne: bezsenność, problemy z uwagą i koncentracją, niepokój i obniżony nastrój, ale też czasem bóle głowy, nudności, a nawet wymioty.

Polscy eksperci, z którymi rozmawiamy o sportowcach po koronawirusie, wskazują, że ci po chorobie skupiali się raczej na niedogodnościach fizycznych.

- Kilku sportowców po przechorowaniu COVID-19 miało w dniu badania lekarskiego (miesiąc po infekcji – przyp. red.) utrzymujące się objawy. Przeważnie były to osoby starsze, a te objawy to: utrata węchu i smaku, ale też duszność czy ból w klatce piersiowej - wspomina Krzywański, który miesiąc po chorobie sprawdzał też wytworzoną przez sportowców odporność.

- 88 procent z nich miała wtedy przeciwciała. Jedni więcej, drudzy mniej. Zauważyliśmy, że sportowcy, którzy podczas choroby mieli zapalenie spojówek, gorączkę, czuli ogólne zmęczenie, mieli tych przeciwciał więcej - dodaje lekarz. Gdy pytamy go, czy w czasie całej pandemii spotkał się lub słyszał o przypadku sportowca, któremu koronawirus zniszczył organizm czy zmienił sportowe życie, Krzywański kręci głową.

- Na ponad 200 zawodników, których przebadałem od początku pandemii, tomografia klatki piersiowej potrzebna była tylko w ośmiu przypadkach. U jednego zawodnika, który w przebiegu COVID-19 zgłosił krwioplucie, ujawniły się niewielkie zmiany w płucach. W całości cofnęły się one po leczeniu - dodaje.

Lekarze zajmujący się sportowcami podczas choroby mają teraz nadzieję, że przez wzgląd na coraz większą grupę zaszczepionych koronawirusowy problem będzie powoli się od nas odsuwał. Polscy sportowcy uczestniczący w międzynarodowych imprezach biorą już udział w akcji szczepień.

Szczepionki od końca kwietnia podawane są m.in. zawodnikom szykującym się do występu na igrzyskach w Tokio. Program obejmie także piłkarską reprezentację Polski, która w czerwcu zagra w mistrzostwach Europy. Od 9 maja w Polsce na szczepienie może zarejestrować się już każdy pełnoletni obywatel.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.