W tegorocznej rywalizacji Formuły E już kilkukrotnie dochodziło do nieoczekiwanych sytuacji. Wystarczy wspomnieć, że triumfatorami czterech pierwszych rund tego sezonu było czterech różnych kierowców. W sobotnim wyścigu przez długi czas wydawało się, że do tego grona dołączy piąty zawodnik.
Bardzo dobrą okazję do przełamania tej passy miał zwycięzca poprzedniego e-Prix Rzymu Stoffel Vandoorne, jednak z uwagi na zastosowanie nieregulaminowych opon, belgijski kierowca po wygraniu kwalifikacji w Walencji został przesunięty na 24. pozycję startową.
Pole position w wyścigu głównym zajął broniący tytułu mistrzowskiego Antonio Felix da Costa, który niemal do samego końca nie oddał prowadzenia. Bardzo szybko z marzeniami o korzystnym wyniku musiał się z kolei pożegnać Sebastien Buemi4, na skutek obfitych opadów deszczu i mokrego toru uszkodził on bolid i stracił szansę na zwycięstwo. Wycofać z dalszej walki musiał się również Maximilian Guenther. Dobrze radzący sobie z Hiszpanii zawodnik wjechał w bariery.
Kiedy wydawało się, że Da Costa bez większych problemów dojedzie do mety jako pierwszy, na ostatnim okrążeniu doszło do nieoczekiwanej sytuacji. Większość bolidów nagle zaczęła stawać w miejscu z powodu wyczerpania energii. Tylko dziewięciu zawodnikom udało się ukończyć wyścig.
Taka sytuacja spowodowała, że drugi w tym sezonie triumf odnotował Nyck de Vries. Na dwóch kolejnych miejscach linię mety przekroczyli Nico Mueller i Stoffel Vandoorne, któremu udało się awansować z ostatniej na trzecią pozycję.