Japończycy mają nowy pomysł na testy na covid. W Polsce takich nie ma. "Bardzo duże uproszczenie"

- Czekamy, że takie testy wejdą na rynek. To by było bardzo duże uproszczenie - mówi w rozmowie ze Sport.pl dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. O czym? O testach ślinowych. Japończycy chcą nimi badać wszystkich uczestników igrzysk olimpijskich w Tokio. Codziennie.

Wstajesz rano i plujesz do probówki. Albo wstajesz, wkładasz do ust gąbeczkę i gdy już nasączysz ją śliną, to wypluwasz do probówki. Tak może wyglądać codzienność każdego olimpijczyka na igrzyskach w Tokio. Agencja informacyjna Kyodo News twierdzi, że w przyszłym tygodniu japońscy organizatorzy zaproponują, by zamiast wymazów olimpijczycy przechodzili mniej inwazyjne testy śliny.

Zobacz wideo Kurek: Złoto na igrzyskach? Jesteśmy w stanie to zrobić

Testy codziennie, a nie co cztery dni. Za to bezbolesne

W nowej opcji wymazy z nosa i gardła nie byłyby potrzebne. Za to testy wszyscy mieliby przechodzić każdego dnia. A dopiero co planowano, że stres związany z badaniem na covid będzie trzeba przeżywać na igrzyskach o wiele rzadziej - co cztery dni.

"Na pewno 72 godziny przed przekroczeniem granicy Japonii będziemy musieli zrobić testy [...] Zaraz po przekroczeniu granicy z Japonią, na lotnisku w Naricie [65 km od Tokio], wszystkim będą przeprowadzane szybkie testy. Mamy informację, że jeśli któryś z testów będzie pozytywny, to po kilku godzinach na tym lotnisku sportowiec będzie miał robione jeszcze dwa testy, niezależne. Wiadomo, że w szybkich testach jest duże prawdopodobieństwo błędu. Dlatego organizatorzy wprowadzają takie rozwiązanie. Natomiast jeśli chodzi o wioskę olimpijską, to na chwilę obecną mówi się o testowaniu co cztery dni. Ale być może w niektórych sportach testowanie będzie częstsze, a w innych rzadsze - mówił nam niedawno Marcin Nowak. Z szefem polskiej misji olimpijskiej na igrzyska w Tokio rozmawialiśmy 14 kwietnia, na 100 dni przed rozpoczęciem imprezy.

Zaledwie tydzień później japońska agencja Kyodo News podaje, że pomysł testowania sportowców co cztery dni jest już nieaktualny. Podobno szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiej Thomas Bach i szefowa komitetu organizacyjnego IO Tokio 2020 Seiko Hashimoto są zgodni, że trzeba wdrożyć surowszy protokół testowy.

PKOl: Nie mamy wiążącego potwierdzenia

W Japonii notuje się w tej chwili po około cztery tysiące zachorowań na covid dziennie. Kyodo News informuje, że premier Yoshihide Suga rozważa wprowadzenie w Tokio stanu wyjątkowego. Wszystko po to, by zahamować wzrost zakażeń.

O nowych pomysłach testowania uczestników igrzysk narodowe komitety olimpijskie mają zostać poinformowane w przyszłym tygodniu. W specjalnym antycovidowym podręczniku ma się znaleźć dokładny opis przeprowadzania testów ślinowych. Prawdopodobnie w wiosce olimpijskiej konieczna będzie obecność osób nadzorujących badania. Organizatorzy chcą mieć pewność, że każdy będzie oddawał swoją ślinę.

"Nie mamy wiążącego potwierdzenia, że tak będą wyglądały badania. MKOl i Komitet Organizacyjny pracują nad różnymi rozwiązaniami - jak można przeczytać w playbookach - opracowywane są różne plany. Finalne decyzje zapadną w późniejszym terminie. Wtedy będą znane szczegóły badań i reżimu sanitarnego" - pisze nam Biuro Komunikacji Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Dr Grzesiowski dla Sport.pl: "To obiecujący pomysł"

Czy testy ślinowe to dobry pomysł? Jaka jest ich skuteczność? Dla Sport.pl komentuje dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19:

- Testy ślinowe są już od jakiegoś czasu dostępne w niektórych krajach, ale trwają nadal badania i jeszcze w tej chwili nie ma rejestrowanych, zwalidowanych testów w Polsce. Trzeba sprawdzić, czy mają podobną czułość i specyficzność jak testy wymazowe. Czekamy, że takie testy wejdą na rynek. To by było bardzo duże uproszczenie, jeśli chodzi o badanie, bo można by było rezygnować z wymazów. To obiecujący pomysł.

- Testy ślinowe są już używane w USA, Wielkiej Brytanii i w Azji. Ale używa się ich głównie u pacjentów objawowych do wykonania badania genetycznego czyli PCR. A tu ma być inaczej - będą to szybkie testy, wielu zawodników na igrzyskach będzie zaszczepionych, będą też ozdrowieńcy i tu pojawia się pytanie, czy te testy dadzą radę wykryć wczesne zakażenia. Tego nie wiem.

- Szybkie testy ślinowe, które wykrywają antygeny wirusa u pacjentów bezobjawowych, mają niższą czułość niż u pacjentów objawowych. Dotychczas było tak, że wymazy z nosa i gardła miały wyższą czułość niż testy ślinowe. To wynika z tego, że w ślinie jest mniej wirusa. I trzeba pobrać odpowiednią ilość śliny, żeby test wyszedł wiarygodny. Tu szuka się odpowiedniej techniki pobrania - jest np. test gąbkowy. Człowiek bierze do ust gąbeczkę, nasącza ją śliną i dopiero gąbeczkę wrzuca do probówki. To dobra metoda. Bo bezpośrednio plując do probówki, jeden człowiek da pół centymetra śliny, inny mniej i może być kłopot. Chodzi o to, żeby pobranie materiału z jamy ustnej było w odpowiedniej ilości oraz aby ta ślina dłuższą chwilę była obecna w jamie ustnej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.