Mount Everest został po raz pierwszy zdobyty 29 maja w 1953 roku. Wieloletni rozwój turystyki himalajskiej doprowadził jednak do sytuacji, w której chętni do wejścia na najwyższą górę świata tłoczą się w kolejkach, co na wysokości ponad 8000 m n.p.m i przy zmiennej pogodzie jest skrajnie niebezpieczne.
Rząd Nepalu poinformował o wprowadzeniu dziennego limitu pozwoleń na wejście. Będzie on wynosił 170. Dla porównania w 2020 roku wydano 381 pozwoleń (najwięcej w historii), natomiast w 2020 roku - 377. Dodatkowo osoby, które otrzymają zgodę, nie zawsze będą mogły atakować szczytu w pierwszym "oknie pogodowym".
Jak wyjaśniła Mira Acharya, szefowa Departamentu Turystyki w nepalskim Ministerstwie Kultury, Turystyki i Lotnictwa Cywilnego, szereg zasad powstał po to, aby zapobiec tworzeniu się tłumów w okolicach szczytu. Jeśli restrykcje nie przyniosą efektu, władze Nepalu są skłonne dalej zaostrzać przepisy. Część z wprowadzonych zasad związanych jest również z zapobieganiem rozprzestrzenienia się pandemii koronawirusa.
Wejście na Mount Everest jest możliwe tylko przez kilka dni w roku. Okno pogodowe otwiera się zwykle w drugiej połowie maja, stąd też większość wypraw zakłada zdobycie szczytu w podobnych dniach. Koszt otrzymania pozwolenia na wejście wynosi 11 tys. dolarów. W 2019 roku Polski Klub Alpejski oferował wyjazdy i zdobycie Everest za 130 tys. zł (rządowe pozwolenie zostało w to wliczone). Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagą koszty ekwipunku (minimum 10 tys. zł), a także loty do Nepalu.