Gambit Natalii Sadowskiej. "Do tej pory słyszę, że jestem fenomenem, bo jestem dziewczyną"

Pierwszy finał w męskim turnieju zagrała, mając 17 lat. - 10 partii zremisowałam, a jedną wygrałam. Wszyscy się spodziewali, że tę młodą dziewczynę ograją. A ja na warcabnicy byłam chuliganką - mówi Natalia Sadowska, która od piątku będzie walczyć o trzeci tytuł mistrzyni świata.

Beth Harmon, główna bohaterka hitowego miniserialu "Gambit królowej", najważniejszy mecz w karierze szachistki wygrała w Moskwie. W jednej z ostatnich scen pokonała arcymistrza Wasilija Borgowa, zostając najlepszą szachistką świata. 

Zobacz wideo Interaktywny Sport Quiz. Pięć pytań dzieli was od wygranej - podejmiecie wyzwanie?

W grudniu - także w Moskwie - w jej ślady miała pójść polska arcymistrzyni warcabowa Natalia Sadowska. Dwukrotna mistrzyni świata szykowała się do starcia o tytuł z aktualną czempionką Tamarą Tansykkużyną, ale zamiast wielkiego meczu był wielki skandal. Polka najpierw spędziła 44 godziny na lotnisku w Moskwie, a później została oszukana przez organizatora meczu, który w ogóle się nie odbył. A przecież już wcześniej był kilkakrotnie przekładany z powodu koronawirusa.

Tym razem wygląda jednak na to, że finał w końcu się odbędzie, a Polka i Rosjanka wreszcie spotkają się przy warcabnicy. Dzięki zaangażowaniu Polskiego Związku Warcabowego i znalezieniu sponsora to starcie rozpocznie się w piątek w Warszawie i potrwa do 3 maja. 

Partie odłożone

Chociaż od odwołanego meczu w Moskwie minęło niespełna pół roku, to w życiu Sadowskiej zmieniło się sporo. Pandemia sprawiła, że Polka straciła główne źródło utrzymania, czyli turnieje warcabowe i musiała szukać nowego zajęcia.

Dziś pracuje w firmie ubezpieczeniowej jako analityk do spraw operacji z językiem niderlandzkim. - Pracę dostałam dzięki warcabom, bo to dzięki nim nauczyłam się języka - mówi Sport.pl Natalia Sadowska, która grywa w barwach holenderskiego klubu MTB Hoogeveen. - Miałam obawy, bo warcaby nie wymagały ode mnie trzymania się sztywnych ram czasowych każdego dnia. Okazało się jednak, że poradziłam sobie bez problemu, więc teraz od 7 do 15 jestem analitykiem, a po godzinach - warcabistką - dodaje.

Chociaż praca nie zaburzyła przygotowań Natalii do jednego z najważniejszych meczów w karierze, to nie znaczy, że problemów nie brakowało. Najważniejszym z nich, który dotyka także Tansykkużynę, jest brak ogrania w trakcie turniejów. - W zeszłym roku rozegrałam tylko trzy turnieje. Normalnie grywałam ich ponad 20. I choć często grałam z trenerem i w internecie, to takie rozgrywki nie zastąpią normalnych meczów. W sieci gra się spokojniej, a na turniejach dochodzi stres i presja czasu, z którymi trzeba sobie umieć radzić - tłumaczy Sadowska.

Mimo że rozmawialiśmy kilka dni przed meczem, to stres już się pojawił. - Miałam pierwsze problemy ze snem. Zanim usnęłam, kręciłam się godzinę, a to znak, że mecz jest coraz bliżej. Tabletek jak Beth Harmon na razie nie biorę, ale myślałam, czy nie kupić sobie jakichś ziół na uspokojenie - śmieje się Sadowska.

Fenomen "Gambitu królowej", fenomen Natalii Sadowskiej

Natalia nie ukrywa, że popularność "Gambitu królowej" wpłynął na jej rozpoznawalność i zainteresowanie meczem. O ile po pierwszym i drugim mistrzostwie świata w mediach pojawiała się sporadycznie, o tyle teraz trudno znaleźć duży portal internetowy, na którym nie byłoby o niej wzmianki. W marcu gościła nawet w telewizji śniadaniowej, która zaprosiła ją też na piątek, tuż przed meczem, rozpoczynającym się o 11.

- Z oczywistych przyczyn musiałam odmówić, ale staram się rozmawiać z każdym, bo wiem, że to działa nie tylko na moją korzyść, ale też pozytywnie wpływa na całą dyscyplinę. Chociaż wciąż nie mamy dotacji z ministerstwa sportu, to w 2019 r. pojawiło się rozporządzenie, które sprawia, że możemy liczyć na ich wznowienie. Sporty, które nie są zatwierdzone przez MKOl, czyli takie jak warcaby, muszą mieć jednak odpowiednie sukcesy i popularność - mówi Sadowska.

Sadowska od porównań do Harmon nie ucieka. Wręcz przeciwnie, przed meczem z Tansykkużyną wzięła udział w sesji zdjęciowej stylizowanej na główną bohaterkę. Sama znajduje też kilka podobieństw między sobą i Harmon. 

Natalia SadowskaNatalia Sadowska Magda Grajek

- To przede wszystkim charakter przy warcabnicy i reakcje na porażki. Kolega powiedział mi kiedyś, że nie lubi, gdy gram w warcaby, bo wyglądam wtedy na złą i niemiłą. Trochę jak Beth, ona też przez tę zaciętość i wielką chęć wygrywania sprawiała takie wrażenie - śmieje się Sadowska.

I dodaje: - Teraz jestem starsza i bardziej doświadczona, więc i moje reakcje są bardziej wyważone, ale jeszcze kilka lat temu po porażkach byłam taka sama jak Harmon. Nawet gorsza. Też się wściekałam, a po przegranych meczach chciałam być sama i lały się łzy.

Mężczyźni, którzy lekceważą kobiety

Sadowska, tak samo jak Harmon, też grała z mężczyznami. W 2018 r. w rywalizacji z nimi została nawet mistrzynią Polski. Natalia przyznaje, że podobnie jak bohaterka serialu, była przez mężczyzn lekceważona.

- Pierwszy finał w męskim turnieju zagrałam, gdy miałam 17 lat. Chociaż w rozgrywkach było 11 mężczyzn, to ja 10 partii zremisowałam, a jedną wygrałam. Wszyscy byli zdziwieni, bo spodziewali się, że tę młodą dziewczynę ograją bez najmniejszego problemu - mówi.

I dodaje: - Na początku czułam się lekceważona, ale po tamtym turnieju już chyba nikomu nie przyszło to do głowy. Do tej pory jednak słyszę, że jestem fenomenem, bo jestem dziewczyną. Wielu wciąż się dziwi, że my też możemy grać tak dobrze.

Otwarcia i podwójne uderzenie

Miłość do warcabów Natalia zawdzięcza tacie i dziadkowi, z którymi grała jako dziecko. Gdy ich przerosła, zaczęła grać w turniejach. Sadowska długo nie miała trenera. Tak samo jak Harmon czytała fachowe książki, ale też w trakcie turniejów prosiła o podpowiedzi najlepszych warcabistów w kraju. - Chciałam wiedzieć, gdzie popełniłam błędy, gdzie mogłam zagrać lepiej. Dzisiaj się śmieję, że takie usługi powinny być płatne, ale wtedy nie miałam tej świadomości i bez kompleksów prosiłam o wsparcie - mówi Natalia.

Dopiero w 2014 r. trenerem Sadowskiej został białoruski arcymistrz - Jewgienij Watutin. Jak mówi mistrzyni, bez niego nie byłoby jej największych sukcesów. Natalia nazywa Watutina "najspokojniejszym człowiekiem na świecie". I tu kolejne podobieństwo do "Gambitu królowej". W jednym z pierwszych odcinków Harmon spotyka Benny'ego Wattsa, z którym najpierw rywalizowała, a który później przygotowywał ją do decydującego meczu z arcymistrzem Borgowem. Chociaż Watutin rywalem Sadowskiej nigdy nie był, to miał na nią podobny wpływ jak Watts na Harmon.

- Trener bardzo mnie zmienił. Zanim zaczęliśmy współpracę, tak samo jak Beth, byłam bardzo agresywną zawodniczką, która lubiła ofensywną grę. Śmiałam się, że na warcabnicy byłam chuliganką. Dzięki trenerowi mój styl się zmienił, stałam się spokojniejsza. Można powiedzieć, że mój trener był dla mnie jak  Benny, który ostudził mnie i sprawił, że zaczęłam grać spokojniej i bardziej wyrachowanie. Agresja na warcabnicy, tak samo jak na szachownicy, nie zawsze przynosi pozytywne skutki - tłumaczy Sadowska.

Pokonała swojego Borgowa

Spokój i wyrachowanie pozwoliły Harmon pokonać Borgowa. Natalia swojego Borgowa też miała. W tę rolę mogłaby wcielić się Zoja Gołubiewa, jedna z najlepszych warcabistek w historii. To z nią Natalia miała grać o pierwsze mistrzostwo świata w Karpaczu w 2016 r. Łotyszka z niewiadomych przyczyn wycofała się jednak ze starcia, a jej miejsce zajęła Białorusinka Olga Kamyszlejewa, którą Sadowska pewnie ograła.

Pierwsze mistrzostwo nie dało Natalii pełnej satysfakcji. - Nie powiem, że nie smakowało dobrze, bo i tak było to wielkie osiągnięcie. Ale czegoś brakowało. Można powiedzieć, że było mi smutno. Nastawiałam się na mecz z Zoją. Ciągle w głowie siedziało mi to, by wreszcie ją pokonać. Kiedy dowiedziałam się, że nie zagramy ze sobą, to już na starcie czułam niedosyt - mówiła nam Sadowska 2,5 roku temu, gdy wreszcie pokonała Gołubiewą, zdobywając drugi tytuł mistrzyni świata.

Natalia SadowskaNatalia Sadowska Magda Grajek

Wówczas radość była ogromna. Nie tylko dlatego, że Gołubiewa to wielokrotna mistrzyni świata i legenda kobiecych warcabów. Sadowska wreszcie pokonała Łotyszkę, która była dla niej tym, kim dla głównej bohaterki "Gambitu królowej" był arcymistrz Borgow. Harmon, zanim ograła Rosjanina, poniosła z nim kilka dotkliwych porażek.

- Chociaż przed zdobyciem drugiego mistrzostwa zdarzało mi się ogrywać Zoję, to mogłam ją nazwać swoim Borgowem. Wszystko dlatego, że nigdy wcześniej nie wygrałam z nią partii na długi czas. A to one są najważniejsze i najdłużej zapisują się w pamięci ekspertów i obserwatorów - wspomina dziś Sadowska.

Gra końcowa

W warcabach o mistrzostwo świata gra się co roku. W latach nieparzystych odbywa się turniej, a w parzystych - mecz. Sadowska tytuł straciła w 2019 r. po turnieju w Jakucku, gdzie wygrała Tansykkużyna. Natalia, chociaż była piąta, to jako była mistrzyni zachowała status pretendentki. W piątek w Warszawie wreszcie rozpocznie walkę o odzyskanie tytułu.

Jak sama podkreśla, to będzie zupełnie inny mecz niż ten z Gołubiewą. - Zoja jest zawodniczką bardziej bazującą na teorii, dlatego to jej poświęcałam dużo czasu. Tamara jest zupełnie inną rywalką,  nieprzewidywalną. Jeśli chcę z nią wygrać, muszę przykładać więcej uwagi do niuansów, zaganiać ją w złe pozycje - tłumaczy Sadowska.

- Teoretycznie tacy zawodnicy jak Tamara są trudniejsi do pokonania, ale z drugiej strony od trzech lat mam nad nią przewagę psychologiczną w postaci lepszego bilansu bezpośrednich meczów. Do 2017 r. nigdy z nią nie wygrałam i nie lubiłam z nią grać, więc w pewnym sensie była moim drugim Borgowem. Wreszcie jednak udało się przełamać złą passę i mam nadzieję, że tę serię podtrzymam w Warszawie - kończy z uśmiechem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.