Poprzez nowe rozporządzenie została zamknięta "furtka", która pozwalała wielu osobom na legalne ćwiczenie w tych obiektach. Poprzedni zapis, zawierający wyjątek "dla członków kadry narodowej polskich związków sportowych", był bowiem bardzo sprytnie omijany przez wiele osób. W tym celu tworzono nowe związki sportowe, dzięki którym w prosty sposób można było legalnie korzystać z zamkniętych siłowni oraz basenów. W ten sposób powstawały związki, takie jak np. Polski Związek Przeciągania Liny, Polski Związek Latania na Miotle czy Polski Związek Grania w Butelkę.
Prezes Polskiej Federacji Fitness, Tomasz Napiórkowski, nauczony doświadczeniem podchodzi do tej zmiany z dużym spokojem. - Już jakiś czas temu przestaliśmy się doszukiwać logiki w działaniach rządu. Możemy skomentować jedynie stan rzeczywisty. Zamykamy branżę beauty, gdzie reżim sanitarny jest przestrzegany w stu procentach. Ograniczamy i tak fragmentaryczne wyłączenia siłowni, które i tak były wypełnione może 10-20% klientów. A mamy cały czas czynne sklepy wielkopowierzchniowe, gdzie gromadzi się obecnie najwięcej osób, bo nie za bardzo gdzie mają się one obecnie gromadzić. Chyba to poszło trochę nie w tym kierunku - zastanawia się Napiórkowski.
- Dziwi mnie to, że nie skupiamy się na miejscach, gdzie wciąż jest potężny ruch. Fragmentaryczne wyłączenia dotyczą siłowni, w których ruch jest znikomy. A co w przypadku sklepów wielkopowierzchniowych, które nadal są otwarte i dalej generują ogromne kolejki? Sam przeszedłem COVID i wiem, że niemal na pewno zakaziłem się w galerii handlowej - dodaje prezes PFF.
Co więcej, zdaniem Tomasza Napiórkowskiego rządowe obostrzenia wpływają bardzo niekorzystnie na zdrowie Polaków w trakcie epidemii koronawirusa.
- W mediach słyszymy, że coraz więcej młodych ludzi trafia do szpitali na łóżka covidowe. Nie mówi się jednak tego, że łączy ich jeden wspólny mianownik – nadwaga i otyłość - mówił prezes Polskiej Federacji Fitness.
- Sport to zdrowie i z tym nie możemy dyskutować. Aktywność fizyczna jest jednym ze źródeł odporności człowieka. I o ile moglibyśmy powiedzieć, że dwa-trzy miesiące bez aktywności niewiele zmienią, tak dzisiaj przekraczamy pełny rok jej ograniczenia. Teraz w szpitalach mamy efekty tego, o czym wspominaliśmy dziewięć miesięcy temu. Mówiliśmy wówczas, że za 6-9 miesięcy zobaczymy, na ile otyłość będzie miała wpływ na przebieg epidemii. I widzimy, że ma - dodał bez większej satysfakcji.
Oprócz kwestii zdrowotnych prezes Polskiej Federacji Fitness zwraca uwagę na aspekt ekonomiczny.
- Nie jest tajemnicą, że nie jesteśmy zwolennikami ograniczeń i lockdownu, tylko porządnych restrykcji sanitarnych. Tak było jest i będzie i to się nie zmieni. Polski nie stać na lockdown, a stać na porządny reżim sanitarny. Przykładem może być Hiszpania, od dwóch miesięcy otwarta w reżimie sanitarnym. Tam praktycznie nie ma lockdownów i ona daje sobie radę. Przykładem może też Teksas i kilka innych stanów w Stanach Zjednoczonych. My z kolei skupiamy się na innych wzorcach. Nie czerpiemy ich ze Skandynawii, Hiszpanii czy ze Stanów. Czerpiemy je za to z tych państw, które w przeciwieństwie do Polski zapewniły pomoc finansową na odpowiednim poziomie - tłumaczył Napiórkowski, przedstawiając na dowód odpowiednie liczby.
- Potwierdzają to konkretne dane liczbowe. Skupmy się na procencie PKB, jaki Polska przeznaczyła na pomoc obywatelom w porównaniu do innych krajów. Polska przeznaczyła na zniwelowanie negatywnych skutków społeczno-ekonomicznych 12,7% PKB. Zawierają się w tym wydatki publiczne, gwarancje, pożyczki i wsparcie przedsiębiorców, czyli cała pomoc. Niemcy przekazały z kolei 37,7% PKB, Wielka Brytania 27%, a Francja 22,7%. Takie Niemcy przeznaczyły więc trzykrotność w proporcji tego, co my. I oni mogą być zamknięci - kontynuował.
- W kwotach robi to jeszcze większe wrażenie. Polska – 296 mld złotych (76 mld dolarów), Niemcy – 5740 mld złotych (1 472 mld dolarów), Wielka Brytania – 3420 mld złotych (877 mld dolarów), a Francja 2350 mld złotych (603 mld dolarów). Możemy do tego porównania dodać jeszcze kwoty przeznaczone tylko na wydatki publiczne: Polska – 159 mld złotych (40,7 mld dolarów), Niemcy – 1466 mld złotych (376 mld dolarów), Wielka Brytania – 1618 mld złotych (415 mld dolarów) i Francja – 655 mld złotych (168 mld dolarów). W każdym zestawieniu jesteśmy na szarym końcu i co jest solidnym dowodem na to, że nas nie stać na lockdown - podsumowywał prezes PFF.
Wobec stanowiska PFF zapytaliśmy Tomasza Napiórkowskiego o to, czy branża fitness jest w stanie zapewnić, że w klubach nie będzie dużego zagrożenia zakażenia koronawirusem.
- Główna obawa ze strony Rady Medycznej wobec nas jest taka, że nie upilnujemy klientów w przestrzeganiu reżimu sanitarnego. Z pełną odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że jesteśmy w stanie to zrobić. Ograniczamy liczby osób, ale też nasi pracownicy są w pełni do tego przygotowani. Co więcej, nawet sami klienci są zdyscyplinowani pod tym względem - mówił Tomasz Napiórkowski.
- Najlepszym dowodem na to jest okres między lockdownami – od czerwca w zasadzie do grudnia. Wówczas w 80-90% klubów - bo wiadomo, że w niektórych klubach mogło być inaczej – ten reżim był przestrzegany w sposób wzorowy. Póki badano ogniska zakażeń, to nigdy wśród nich nie wskazano klubów fitness. Były to np. wesela, domy opieki czy kościoły, ale klubów fitness w tym nie było. Dziś już tego nie badamy, ale przez kilka miesięcy pokazywaliśmy, że jesteśmy w stanie utrzymać reżim sanitarny, dopilnować tego u klientów i nadal jesteśmy w stanie to robić. Jesteśmy w stanie zapewnić im bezpieczeństwo - zakończył prezes Polskiej Federacji Fitness.