Usiadł przy stole i napisał list, na szafce leżał pistolet. "Teraz jestem wolny"

Paweł Karpiarz
16 kwietnia 2020 r. Drew Robinson zjadł śniadanie, usiadł przy stole i napisał list. Adresatami byli: ex-dziewczyna Daiana, rodzice Derryl i Renee, siostra Britney i brat Chad. Wszystkich ich przeprosił. Na szafce leżał pistolet.

– Mam nadzieję, że zdacie sobie sprawę, że to nie jest wasza wina. Nikt nie mógł tego przewidzieć, bo bardzo mocno próbowałem to ukryć. To niczyja wina – napisał. List w kuchni, w miejscu, gdzie nie dało się go przeoczyć. Potem wziął się za sprzątanie mieszkania. Uznał, że po śmierci jego rodzina będzie miała wystarczająco problemów, więc chociaż jeden z nich zdejmie im z barków. O 17 poczuł przypływ adrenaliny. Nadszedł czas.

Zobacz wideo Jak wspierać osobę chorą na depresję?

Z szafki nocnej wyciągnął pistolet. Wsiadł do auta i pojechał w okolice parku. Ale pomyślał, że nie chce umierać w samochodzie. Ostatecznie wrócił do mieszkania. Usiadł na kanapie i wypił dwie szklanki whisky. Być może wypiłby więcej, ale nie chciał, aby ktokolwiek pomyślał, że miał problem z alkoholem. Przez jego głowę przelatywały setki myśli. Jak to będzie wyglądało? Kto go znajdzie? Jaki wpływ na wszystko będzie miała jego śmierć?

O 20 sięgnął po pistolet. Przyłożył go do prawej skroni i pociągnął za spust.

Trudne dzieciństwo

Drew Robinson urodził się i wychowywał w Las Vegas. Był najmłodszym dzieckiem Renee i Darylla Robinsonów. Jego siostra, Britney, była sześć lat starsza, a brat, Chad, cztery i pół roku. Drew był typowym najmłodszym dzieckiem, często irytującym i domagającym się uwagi. Potrafił zrzucić z siebie ubrania i nago jeździć na rowerze po ulicy. Nic nie zawstydzało jego siostry bardziej.

Kiedy miał siedem lat przeżył wstrząs – jego rodzice postanowili się rozwieść. Już wtedy w jego głowie pojawiły się złe myśli. "Czy coś jest ze mną nie tak? Dlaczego mama jest na mnie zła? Co zrobiłem?". Nigdy jednak nie zastanawiał się nad tym na głos. W jego domu nigdy o czymś takim nie rozmawiano. Drew wspomina, że nawet rzadko się przytulali. - Byliśmy kiepscy w radzeniu sobie z uczuciami. To spowodowało wiele stresu i wewnętrzną walkę. Mieliśmy wizję idealnej rodziny, ale kiedy nie szło zgodnie z oczekiwaniami, to kwestionowaliśmy wszystko co było robione – twierdzi.

Po rozwodzie chłopcy zamieszkali z ojcem, a Britney z matką. Wszyscy jednak spotykali się od czasu do czasu na meczach bejsbolowych, bo zarówno Chad jak i Drew zaczęli grać. Starszy brat miał lepsze warunki fizyczne i radził sobie bardzo dobrze. Drew denerwował się, że nie może mu dorównać, uważał to za porażkę. Na studiach szybko urósł i z powodzeniem grał w drużynie uniwersyteckiej.

Powodzenie miał także u dziewczyn. Wtedy poznał Daianę. Podszedł do wspólnego znajomego, aby ten podpisał się mu w roczniku na koniec studiów. Drew nie chciał być nachalny, ale zastanawiał się, czy dziewczyna, która przy tym była, też mu się podpisze. Tak się stało. Napisała "jesteś słodki". A jeszcze przed tym powiedziała jednemu ze swoich znajomych, że musi go poznać. Drew wyglądał jak typowy popularny student. Wszyscy postrzegali go jako żartownisia. Prawie wszyscy. Bo sam Drew postrzegał siebie nie jako żartownisia, tylko jako żart.

"Tak już jest. Nie możesz się cieszyć"

Kto oglądał "Władcę Pierścieni" ten wie, że jeden z bohaterów miał dwie osobowości – Golluma i Smeagola. Podobnie Drew potrafił rozmawiać ze sobą w pierwszej osobie liczby mnogiej. - Kiedy coś szło nie tak, zastanawiałem się dlaczego tak się dzieje? Wtedy głos w mojej głowie odpowiadał: "Takie już twoje życie. Nie możesz się nim cieszyć" – wspomina Robinson.

W 2010 r. rozpoczął profesjonalną karierę. Podpisał kontrakt z Texas Rangers. Dostał niespełna 200 tys. dol. za sam podpis. Profesjonalna gra w baseball wiązała się jednak z koniecznością szybkiego dorastania. 18-letni Robinson nagle musiał płacić rachunki, radzić sobie z porażkami, budować relacje. Jego starszy brat, którego kariera dogasała, wiedział, z czym to się je. Jednak bracia nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Sport uwypuklił niestabilność Drewa. Jednego dnia kochał grę, drugiego jej nienawidził. Przede wszystkim zmagał się jednak z brakiem wiary w siebie i w swoje umiejętności.

Objawiało się to m.in. w relacji Daianą. Młodzi wymieniali się wiadomościami, aż w 2013 r. postanowili być razem. W tym czasie Drew błąkał się po niższych ligach w barwach Rangersów. Jego dziewczyna próbowała go wspierać, ale chłopak nagle zerwał związek.

- Powiedział, że nie wie, dlaczego go lubię. Byłam w szoku. Myślałam sobie co to znaczy. Nigdy tego nie zapomnę. To był pierwszy raz kiedy pomyślałam, że problem może być głębszy – mówi Daiana.

- To najbardziej bezinteresowna osoba jaką poznałem – twierdzi Drew – Kiedy zaistniał jakikolwiek sygnał, że coś jest ze mną nie tak, chciała pomóc. Byłem zamknięty w sobie, nie chciałem tego. Przez to odepchnąłem ją od siebie – tłumaczy. Niedługo potem wrócił do dziewczyny, ale potem znowu z nią zerwał.

5 kwietnia 2018 r. zaliczył swój debiut w Major League Baseball, czyli w najwyższej klasie rozgrywkowej w USA. Cała rodzina przyjechała go zobaczyć. Nawet Daiana, z którą przestał się spotykać. Jednak jego problemy nasilały się. Głos w jego głowie stawał się coraz głośniejszy, nawet mimo pojedynczych występów w MLB po latach spędzonych w niższych ligach. Towarzyszył mu od dzieciństwa. Teraz kwestionował każdą odpowiedź, jaką udzielił dziennikarzom. Kwestionował to, w jaki sposób Drew stał podczas odgrywania hymnu. Kwestionował sposób, w jaki Drew biegał po boisku. Robinson wrócił do Daiany po raz trzeci, ale w domu zastanawiał się, dlaczego ona w ogóle chce się z nim zadawać. W głowie pojawiały się coraz gorsze myśli. Dlaczego wszystko było do kitu? Dlaczego go to spotykało? Co robił źle? Dlaczego nie mógł otworzyć się przed kimś i dać znać, że nienawidzi samego siebie?

Czy jego życie jest cokolwiek warte?

"Nikt nie chce tego słuchać"

W grudniu 2018 r. zmienił klub na St. Louis Cardinals. Jednocześnie oświadczył się Daianie. Przyjęła oświadczyny. Mieli się pobrać w listopadzie 2020 r. Ale głos nie odpuszczał. Drew popadał w coraz głębszą depresję. Coraz częściej pojawiały się myśli samobójcze. Drew zorientował się, że potrzebuje pomocy. Zaczął spotykać się z terapeutą. Czytał książki o samorozwoju. Chciał widzieć siebie tak, jak postrzegali go inni. Daiana była wtedy zachwycona.

Nie trwało to jednak długo. Drew na początku stycznia r. został zawodnikiem San Francisco Giants. Chodził na terapię, ale nie wyzbył się najgorszych myśli. Narastała w nim frustracja spowodowana tym, że nie widział postępu w leczeniu. Nie rozumiał, dlaczego nic się nie poprawia. Bał się, że jego kariera utknie w martwym punkcie, a on nadal będzie tułał się po niższych ligach.

Po raz kolejny uznał, że Daiana zasługuje na coś lepszego niż on. Odwołał ślub. "Kto się przejmie, gdyby mnie zabrakło?" – myślał. Nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Zaczął planować swoją śmierć. "Nie, to zbyt radykalne. Muszę z kimś porozmawiać. Damy radę. Porozmawiać z kimś. Znaleźć kogoś, choćby do prostej rozmowy. Zażartować. Mieć dobry moment. Nie, nikt nie chce tego słuchać. Nikt nie chce tego słuchać". W marcu spadł ostatni cios, który pchnął Robinsona do próby samobójczej. Koronawirus.

Ostatnie tygodnie

W marcu pandemia storpedowała rozgrywki bejsbolowe. Drew wrócił do pustego domu w Las Vegas. Kwarantanna zabrała mu możliwość spotykania się z ludźmi. Nie mógł iść na stadion. Został sam ze swoimi myślami. 30 marca odebrał ze sklepu zakupiony przez siebie pistolet.

Chciał zobaczyć się z Daianą, ale ta powiedziała "nie". Po ostatnim zerwaniu postanowiła zająć się sobą i swoim życiem. Drew poprosił, aby mógł spędzić trochę czasu z Ellie, jej psem, ale dziewczyna ponownie odmówiła. Pies utrzymywałby między nimi kontakt. Znajomi Drew planowali wyprawić mu przyjęcie na jego urodziny (wypadają 20 kwietnia), ale ten ich zignorował.

13 kwietnia spotkał kobietę, która miała kilka szczeniaków. Wybrał jednego, głaskał go i przytulał. W pewnym momencie okropna myśl przeszła mu przez głowę.

- Przepraszam. nie mogę go wziąć – powiedział kobiecie, zauważając jej zmieszanie.

- Nie mogłem zabrać psa. Planowałem się zabić – wspomina Robinson. Trzy dni później plan wcielił w życie. To miał być koniec, ale okazało się to nowym początkiem.

"Chcę żyć"

Od strzału minęło 30 minut. Drew leżał na podłodze. Dookoła niego była krew. "Co się stało? Dlaczego wciąż tu jestem?" – myślał. Próbował zatrzymać krwawienie, użył brudnego ręcznika. Chciał wziąć prysznic, ale poślizgnął się i uderzył głową w uchwyt. Dokładnie w to miejsce, w które się postrzelił. O dziwo, nie czuł bólu. Próbował umyć zęby. "Jakie to dziwne. Gość z dziurą w głowie próbuje umyć zęby" – pomyślał. Zamiast tego połknął płyn do płukania ust, aby pozbyć się smaku krwi. Po czterech godzinach od strzału ostatecznie położył się w sypialni. "Tutaj umrę" – pomyślał.

Obudził się około siódmej rano. Ból w końcu uderzył. Drew zastanawiał się, czy nie powinien wziąć pistoletu i spróbować jeszcze raz. Znowu wziął prysznic, tym razem nie upadając. Wrócił do łóżka. Tracił i odzyskiwał przytomność. Słyszał, ze na jego telefon przychodziły wiadomości. Ból się nasilał. Robinson poszedł o kuchni i wziął lek przeciwbólowy. W drodze powrotnej do łóżka spojrzał w lustro. Jego twarz była nie do poznania. Kula z pistoletu zniszczyła jego prawe oko. Wtedy zaczął się zastanawiać, czy da się grać w baseball z jednym okiem. Rany zakleił plastrami.

Około 15:30, Drew siedział na kanapie, na której się postrzelił. W lewej ręce trzymał pistolet. W prawej telefon z wybranym numerem alarmowym. Myślał o swojej rodzinie, Daianie, bejsbolu i ostatnich godzinach. Aż w końcu uderzyła go nagła myśl. "Chcę żyć". Zaraz po tym zrobił sobie selfie. Chciał uwiecznić ten moment. Dopiero potem zadzwonił po pomoc. Była 15:44.

- Potrzebuję karetki. Zeszłej nocy próbowałem popełnić samobójstwo i przeżyłem. Chyba oderwałem sobie prawe oko. Nie mogę go otworzyć. Mam wielką dziurę w głowie i bardzo mnie boli – powiedział przez telefon Robinson.

- Co pan zrobił? – zapytał dyżurny.

- Strzeliłem sobie w głowę.

Około siedem minut później pod dom zajechało sześć radiowozów. Policja weszła do budynku razem z drzwiami. Myśleli, że to jakaś pułapka. Nikt nie mógł uwierzyć, że człowiek próbował się zabić, strzelił sobie w głowę i przeżył 20 godzin po tym.

Policjanci znaleźli Drewa i jeden z nich zapytał, dlaczego do siebie strzelił. - Bo nienawidzę siebie – wyszeptał Robinson. Chwilę później został zabrany do szpitala.

Cud

Kula z pistoletu wyrządziła nieodwracalne szkody, ale chirurg Tina Elkins ze szpitala, który przyjął Robinsona uważa, że mogły być one znacznie większe. Pocisk wszedł w głowę Drewa i natychmiast rozerwał jego prawą gałkę oczną. Dalej przeszedł przez ścianę oczodołu i zatoki sitowe. To spowodowało złamanie zatok czołowych i wyciek płynu mózgowo-rdzeniowego, co stwarza duże ryzyko infekcji. Kula minęła jednak tętnice zatoki, co prawdopodobnie uratowało Robinsona przed wykrwawieniem. Dalej przeleciała przez drugi oczodół i wyszła ponad lewym policzkiem. Milimetry zdecydowały o tym, że drugie oko pozostało nienaruszone.

- Nie mam pojęcia jak to się stało – stwierdziła Tina Elkins.

Drew przeszedł cztery operacje. Pierwsza była próbą uratowania prawego oka. Druga to naprawa zniszczonych przez kulę kości. Trzecia to leczenie zatok i powstrzymanie wycieku płynu mózgowo-rdzeniowego. Czwarta operacja polegała na usunięciu gałki ocznej, ponieważ prawego oka nie udało się już uratować. Gałka została wymieniona na implant, dzięki któremu można było później umieścić tam protezę oka. Okulistka Janet Chao spędziła godziny na studiowaniu jego zdrowego oka, aby idealnie odwzorować je na protezie przypominającej duże szkło kontaktowe. We wrześniu założył protezę po raz pierwszy. Pasowała idealnie.

- Reprezentuje moje nowe spojrzenie na życie. Mam jedno oko mniej, ale nigdy wcześniej nie widziałem wszystkiego tak dobrze – przekonuje Drew.

Proste słowa

Pierwszym uczuciem, które Drew poczuł po wybudzeniu się po pierwszej operacji, była przyjemność. Z tego, że ogrzewa go koc. Z tego, że może wdychać powietrze do płuc. Myślał o swojej rodzinie. Odkrył w sobie siłę i potrzebę dzielenia się miłością. Pytał lekarzy, kiedy będzie mógł zadzwonić do bliskich.

- Nigdy nie powstrzymam się od zapytania albo powiedzenia komuś czegoś prostego. "Hej, ta mała rzecz mnie dzisiaj irytuje". Powiedz to im. Ludzie, którzy cię kochają chcą to usłyszeć, a jeśli nie masz takich ludzi, to terapeuci chcą to usłyszeć. Ludzie chcą ci pomóc. Profesjonaliści chcą ci pomóc. Tak wielu ludzi na świecie chce pomóc komukolwiek przechodzącemu przez to wszystko. To sytuacja, w której myślisz, że jesteś sam, ale to nieprawda – przekonuje Robinson.

- Nie każdy potrafi to zrobić. Ale skoro tak, to czy nie jest to siła? Dlaczego ludzie nie mieliby być z tego dumni? Powiedziałem komuś jak się czuję i poczułem się lepiej. Dlaczego to nie może być siłą? – zastanawia się bejsbolista.

Kiedy wrócił do domu (musiał przejść też obserwację psychiatryczną) chciał zobaczyć wszystkie elementy, które zmieniły jego życie. Usiadł na kanapie w tym samym miejscu, w którym do siebie strzelił. Patrzył na prysznic, na deski w podłodze, także na tę, która miała ślad po kuli. Potem spotkał się z rodziną i Daianą. Opowiedział im ze szczegółami wydarzenia z 16 i 17 kwietnia. A potem jeszcze raz powtórzył, że nic nie mogli zrobić. Nawet gdyby Daiana pozwoliła mu zająć się psem.

Terapia rodzinna

Przez 20 lat Drew ukrywał swój ból. Jego rodzina ma nadzieję, że tym razem każdy uśmiech, każde dobre słowo jest prawdziwe. Wiedzą, że powrót do zdrowia psychicznego to proces.

- Jeszcze tego wszystkiego nie rozgryzłem, ale pracuję nad tym – przekonuje Robinson – To nie jest coś, co po prostu osiągasz i potem to masz i nie musisz nad tym znowu pracować. Nie ma momentu, w którym myślisz sobie "jestem dzisiaj szczęśliwy, będę szczęśliwy do końca życia". Tak samo jak masz zły dzień, to nie znaczy, że reszta twojego życia będzie beznadziejna – wyjaśnia.

Oprócz niego pracuje również jego ojciec, matka i rodzeństwo. Wszyscy uczęszczają na terapię prowadzoną przez Shanę Alexander, która jest psychologiem i dyrektorem programu pomocy dla pracowników San Francisco Giants. Brat Drewa, Chad, korzysta z pomocy od dwóch lat. Kariera bejsbolisty nie potoczyła się tak, jak planował. Jak sam mówi, nadal ma jednak przed sobą sporo pracy. Siostra, Britney, przeszła przez depresję w liceum. Pewnego razu rozmawiała z Drewem o tym okresie – o swoim złym chłopaku, zażywaniu narkotyków. Zgłębiała sposoby, w jakie można dokonać samobójstwa. A nawet zazdrościła córce kuzynki swojej matki, która pozbawiła się życia.

- Czujesz się bezradna. Czujesz, że jesteś niczym. Czułam, że lepiej dla wszystkich będzie, gdyby mnie nie było. Nie musieliby zawracać sobie głowy moimi wzlotami i upadkami, kwestiami mojego mózgu, bo coś z nim jest nie tak. Dotyka to innych ludzi. Dlatego myślałam, że lepiej by było beze mnie – opowiada Britney.

Także ojciec rodzeństwa, Darryl, zmaga się z problemami. Kiedy doktor Alexander poprosiła o telefon, gdyby ktoś chciał dłużej z nią porozmawiać, Darryl zadzwonił na drugi dzień. - Staram się nie ukazywać słabości ani emocji komukolwiek. Dałem radę zadzwonić dlatego, że nikogo wokół nie było – wyznał.

Powrót do sportu

21 października 2020 r. Po raz pierwszy od straty oka Drew Robinson pojawił się na boisku. I po raz pierwszy trafił kijem w lecącą piłkę. Pojawiła się szansa na to, że może wrócić do gry. Przez ostatnie miesiące ciężko trenował. Zaczął uderzać piłki lecące coraz szybciej. Ćwiczył z maszynami wypluwającymi podkręcone piłki. Nie byłby pierwszym zawodnikiem grającym w baseball z jednym okiem. W 1957 r. barwy Pittsburgh Pirates w MLB reprezentował "Whammy" Douglas, który stracił oko w wieku 11 lat.

Teraz baseball to dla niego test. Sprawdzian jego siły, determinacji i gotowości do ponoszenia porażek. Chociaż Robinson nie wini gry za swoją próbę samobójczą, to zdaje sobie sprawę, że przyczyniła się ona do jego stanu. Przez lata Drew miał problem ze stroną mentalną, za to miał dobre warunki fizyczne. Teraz jest na odwrót. Trafienie kijem bejsbolowym w lecącą piłkę już samo w sobie jest trudne. Brak jednego oka jeszcze bardziej podwyższa poprzeczkę.

Misja

Od wyjścia ze szpitala Drew Robinson utrzymywał kontakt ze swoim klubem, San Francisco Giants. We wrześniu poprosił władze klubu o możliwość spotkania z zawodnikami i sztabem. Kierowała nim chęć pomocy innym, nie tylko swojej rodzinie. Chciał opowiedzieć swoją historię. Klub przyjął propozycję. Do spotkania doszło 9 września. Dzień później obchodzony jest Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom.

- Po pierwsze, chciałbym wam podziękować za wszystko. To, przez co przeszedłem w ostatnich miesiącach było największym, pozytywnym doświadczeniem w moim życiu. Chcę podzielić się lekcją, które wyciągnąłem. To trudne, ale ważne – rozpoczął Robinson.

- 16 kwietnia, około godziny 20 próbowałem popełnić samobójstwo i strzeliłem sobie w głowę. Dzień później, 17 kwietnia około godziny 16 wybrałem numer alarmowy próbując ocalić życie. Wtedy nie tylko moje życie zostało uratowane, ale i odrodzone – Drew przemawiał przez siedem minut. Niektórzy płakali, bo stracili bliskie osoby przez samobójstwo. To jest misja Drewa. Opowiedzieć historię i pomóc osobom, które są lub były w podobnej sytuacji.

- Jestem tu z jakiejś przyczyny. To był wielki, bolesny znak, że moim przeznaczeniem jest pomóc ludziom przejść przez walkę, która wydaje się nie do wygrania. Tak miało się stać. Nie ma innej odpowiedzi. Inaczej to nie ma sensu. Tak musiało być. Jak miałbym przez to wszystko przejść i nie pomóc innym lub nie wpłynąć na ich życia? Tak po prostu żyć dalej jak przedtem? Nie ma szans – przekonuje Drew Robinson.

Dzień po powrocie na boisko, Robinson otrzymał wiadomość, że klub chce go u siebie zatrzymać. Zaproponowano mu treningi w niższej lidze. Nie jest to gra z najlepszymi, nie ma gwarantowanych pieniędzy, ale za to jest szansa na wywalczenie sobie tego wszystkiego. W klubie utrzymują, że to nie oni dają szansę Robinsonowi. To on sam ją sobie wywalczył. Kiedy Drew się o tym dowiedział, natychmiast zadzwonił do wszystkich przekazać im tę wiadomość.

Demony wciąż powracają

Nie wszystko jednak układa się idealnie. Demony przeszłości nadal nawiedzają Robinsona. Tak stało się w połowie listopada, kiedy w głowie znowu pojawiły się znajome myśli. Zaczęło się od odpuszczonych treningów, sesji medytacji, nie uzupełniania pamiętnika. Po tych wszystkich doświadczeniach zaczął od siebie wiele wymagać. Stwierdził, że jest leniwy. "Skoro nie mogę wykonać pracy, to czy zasługuję na szczęście? Skoro nie potrafię nawet na nie zapracować, to jaki to ma sens?". Potem nie wychodził z pokoju przez trzy dni.

- Czułem, jakby świat się kończył. To były moje pierwsze pasywne myśli o samobójstwie, które mnie przeraziły – wspomina Drew. Ale tym razem wiedział, co zrobić. Poprosił Daianę, by go odwiedziła. Powiedział jej, że walczy z depresją.

- Nie chciałam tego usłyszeć, ale byłam wdzięczna. Po raz pierwszy powiedział mi coś takiego. Otwarcie i szczerze o tym, co czuje. Nie musiałam się zastanawiać nad tym, co się dzieje – powiedziała.

- Wiele ludzi w tej sytuacji, jak im opowiesz tę historię myślą: "wow, świetnie, przeżył". Nikt nie zdaje sobie sprawy, co to za sobą pociąga. To nie tak, że przeżyjesz coś takiego i potem wszystko jest idealnie. Zaczynasz od nowa. Przeszłość nie znika – dodaje Daiana.

O tym, co się stało 16 kwietnia, przypomina wiele rzeczy. Drew nadal ma ubranie, które miał na sobie tamtego dnia. Ręcznik, który przesiąkł krwią. List pożegnalny. Rodzina wyjęła z podłogi deskę, w której utkwiła kula. Z tego kawałka drewna zrobili naszyjnik dla Drewa. Starszy brat ma pistolet. A w szafce nocnej Drewa znajduje się pudełko, w którym schowana jest kula, która przeszła przez jego twarz. Czasami patrzy na nią i myśli: "jestem silniejszy od ciebie".

- Teraz jestem wolny. Postrzeliłem się, ale zabiłem swoje ego – mówi.

Depresja to jedno z najczęściej występujących schorzeń

Według danych WHO z 2018 r., na całym świecie około 350 mln ludzi zmaga się z depresją. Według prognoz organizacji, w 2030 r. depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. W Polsce jest to około 1,5 miliona osób. Eksperci zwracają jednak uwagę, że liczba ta może być zaniżona, bo nie wszyscy zgłaszają się ze swoimi problemami do lekarza. Według raportu NFZ w 2019 roku aż 3,5 miliona Polaków wykupiło leki antydepresyjne.

WHO informuje też, że co roku około 800 tys. ludzi na świecie popełnia samobójstwo. Oznacza to, że co 40 sekund ktoś odbiera sobie życie. Na jedno samobójstwo przypada aż 20 prób pozbawienia się życia.

Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.

Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz zwrócić się do Całodobowego Centrum Wsparcia [link: https://liniawsparcia.pl/] pod numerem 800 70 2222. Pod telefonem, mailem i czatem dyżurują psycholodzy Fundacji ITAKA udzielający porad i kierujący dzwoniące osoby do odpowiedniej placówki pomocowej w ich regionie. Z Centrum skontaktować mogą się także bliscy osób, które wymagają pomocy. Specjaliści doradzą co zrobić, żeby skłonić naszego bliskiego do kontaktu ze specjalistą.

Więcej o: