Zdobył K2 bez tlenu. Postrzelony niegdyś komandos. Nie stać go było nawet na klapki

Postrzelony komandos, który swą elitarną jednostkę zostawił dla gór. Choć kiedyś nie miał na klapki, potem zebrał kilkaset tysięcy funtów i ruszył na podbój czternastu ośmiotysięczników. Wspinał się, pomagał innym, relacjonował wyprawy, a swój rekordowy wyczyn uwiecznił na plecach. Po zimowym wejściu na K2 bez dodatkowego tlenu Nirmal Purja może być jednym z nielicznych Nepalczyków, którego imię świat zapamięta na długo.

Swój wyczyn ma na plecach. Uwiecznił go dość sporym tatuażem. W tuszu umieszczone były zresztą próbki DNA członków rodziny, by malowidło było bardziej osobiste i bez względu na wszystko przypominało mu o najbliższych. Na ciełe niewysokiego byłego komandosa 14 ośmiotysięczników zmieściło się idealnie. Te 14 szczytów zdobył w 6 miesięcy i 6 dni. Osiągnięcie spore, wszak poprzedni rekord pobił o ponad 7 lat. Gdyby na swych plecach chciał przedstawić całą swoją historię, pewnie trzeba by tam dorzucić jeszcze ranę postrzałową, nagrobki ludzi, którym próbował uratować życie, czy klapki, których przez biedę zawsze mu brakowało. Teraz na jednym ze szczytów może dorysować też postać człowieczka, który jako pierwszy bez dodatkowego tlenu wszedł zimą na K2. Nirmal Purja to górska maszyna i człowiek z niesamowitą historią.

 
Zobacz wideo Nepalczyk pokazał film tuż spod szczytu K2! Historyczne wejście

Zamiast ganiania z bronią wolał chodzenie w rakach

Jest umięśniony, choć raczej niewysoki. Ma 170 cm wzrostu, od niedawna zgolone wąsy, od zawsze uśmiech na twarzy. Błysk w oku i energia, którą emanuje, sprawia, że można go uznać za bardzo młodego. Ma 38 lat i przeszedł w swym życiu wiele trudnych chwil.

- Chyba mam 38 lat, bo urodzin nie obchodzę. Wiek to tylko stan umysłu, środek byś uwierzył, że jesteś starszy i stwarzał sobie wymówki - uśmiecha się Purja w rozmowie z dziennikarzami Red Bull'a. To obecnie jeden z jego sponsorów, choć kiedyś ledwo wiązał koniec z końcem. Purja pochodzi z ubogiej rodziny. Wychowywał się w małym domu w Chitwan, który jest najbardziej płaską i najcieplejszą częścią Nepalu. Nigdy nie zastanawiało go to, dlaczego jako dziecko chodził boso. Jego rodziny po prostu nie było stać na klapki. To nieco zmieniło się, gdy 19-latek w ślad za swymi dwoma braćmi dołączył do legendarnej brygady Gurkhów (komandosi). Kilka lat później został też żołnierzem brytyjskiej armii Special Boat Service (SBS), gdzie procentowały lekcje kick-boxingu, na które uczęszczał. Zresztą, by tak jak ojciec i bracia zostać Gurkhą, musiał mocno trenować. Do elitarnych jednostek żołnierzy dostawał się 1 na 10 chętnych.

- Budziłem się o 3:00 rano i biegałem z obciążeniem przywiązanym do nóg - tłumaczył wymyślane przez siebie wcześniej treningi. W SBS był pierwszym Nepalczykiem. Jako komandos jeździł m.in na misje w Afganistanie. Ten czas pozostanie owiany tajemnicą, choć przypominać będą o nim ślady na ciele. "To, co mogę powiedzieć, to że zostałem postrzelony i że brałem udział w najbardziej wrażliwych operacjach na całym globie" - zasygnalizował. Zamiast ganiania z bronią wolał jednak chodzenie w rakach. Pierwszy raz miał je na nogach w 2012 roku po trekkingu pod Mount Everestem. Stwierdził, że od razu machnie sobie Lobuche East (6100 m), co było krokiem dość odważnym. Nie miał bowiem przygotowania wspinaczkowego, nie licząc tego, że wcześniej w wiosce Lobuche jeden z Szerpów uczył go używania na trawie kolców do butów. Jego organizm do gór wydawał się jednak stworzony, technikę opanował szybko, szczyt udało się zdobyć, a bakcyl na wspinanie został połknięty. Do tego stopnia, że potem w wysokie góry poszedł podczas urlopu i szybko stwierdził, że chciałby to robić dzień w dzień, nawet kosztem wojska i nieźle płatnej pracy, w której już wtedy był szefem jednostki żołnierzy przeznaczonej do operacji w trudnych warunkach. Niezła sytuacja, tym bardziej że do emerytury brakowało mu 6 lat, a swoimi wojskowymi wypłatami dzielił się z będącą w trudnej sytuacji rodziną.

Tata sparaliżowany, mama daleko, on na szczycie

Tata był do połowy sparaliżowany, a mama wynajmowała mieszkanie w Katmandu. Miała tam bliżej do szpitala. Wspinaczka może i dawała adrenalinę i piękne przeżycia, ale nie dawała zarobić na chleb. Mało tego, trzeba było do niej mocno dokładać. Tym bardziej że Purja szybko wymyślił sobie projekt zdobywania ośmiotysięczników. Najpierw pięciu potem czternastu i to w rekordowym czasie. Chciał to zrobić w 7 miesięcy. Nazwał to "Project Possible – 14/7". Tak zaczęło się jego chodzenie. Najpierw po sponsorach, ale to akurat przynosiło słabe efekty. Poirytowany Purja w końcu wziął kredyt hipoteczny. Starczyło tylko na start jego projektu. Tak się akurat złożyło, że Nepalczyk na swych dwóch pierwszych wyprawach (Annapurna 8091 m i Kanczendzondze 8586 m) przeprowadzał akcję ratunkową. Na tej drugiej górze w warunkach, w których nikt inny nie chciał pomóc poszkodowanym, wraz ze swymi towarzyszami sprowadził do bazy trzy osoby. Dwóch ze wspinaczy nie udało się niestety uratować, ale informacja o jego staraniach i obojętności innych, którzy byli w wyższych obozach, poszła w świat.

Gdy w rozmowie z portalem Exploresweb zapytano go o ducha wspinaczki górskiej, tradycje, korzystanie z dodatkowego tlenu Purja nawiązał właśnie do tych kilku trudnych momentów, które przytrafiły mu się w górach. - Kto decyduje o duchu wspinaczki? Niektórzy mówią, że wolą podczas niej umrzeć, bo na wyprawę, na którą poszli, wydali wszystkie oszczędności. Czy to duch alpinizmu? Na stronie Alpine Club (brytyjski klub alpinistyczny, najstarszy na świecie - przyp. red), jest napisane, że duchem alpinizmu jest niesienie pomocy, niezależnie od własnego bezpieczeństwa, tym, którzy jej potrzebują. Podczas zdobywania 14 ośmiotysięczników, brałem udział w sumie czterech akcjach ratunkowych. Czy nie pasuje to do ducha alpinizmu zdefiniowanego przez Alpine Club? - pytał retorycznie. Po swoich wyprawach zdawał relacje. Wrzucał zdjęcia z opisami. Na Instagramie przybywało ciekawskich. Świat zwrócił uwagę na jego słynną fotografię przedstawiającą kolejkę na Evereście, potem ludzie zaczęli czytać o misji, której się podjął i pomocy, jakiej udzielił innym. Tak się złożyło, że po tym Evereście następny dzień przywitał na Lhotse (8516 m), a piątego dnia był już na Makalu (8481 m). Sprinterskie tempo robiło na śledzących wrażenie, tłumaczyło konieczność używania tlenu. Internetowa zbiórka pieniędzy na jego przedsięwzięcie zasilana była kolejnymi środkami. Sponsorów już też nie trzeba było prosić o wszystko na kolanach. Zaczęli przychodzić sami. Z kilkuset tysiącami funtów można było wspinać się dalej. Zaliczył więc Nanga Parbat, Gaszerbrum I i II, K2, Broad Peak, Czo Oju i Manaslu.

Chińczycy się ugięli, K2 też

Jego projekt w samej końcówce mogli jeszcze storpedować Chińczycy. W 2019 roku nie chcieli bowiem wydawać pozwoleń na wspinaczkę na Sziszapangmę. Oficjalnie przez względy bezpieczeństwa wspinaczy. Nieoficjalnie - przez możliwe zamieszki w Tybecie. Swą determinacją i przy pomocy władz Nepalu ostatecznie uzyskał chińskie pozwolenie i mimo mocno niesprzyjających warunków, 29 października 2019 dostał się na 8013 metrów.

Zimowe wejście na K2 wydawało się jego kolejnym naturalnym wyborem. To było jedno z ostatnich wielkich wyzwań, jakie można było zapisać na swoim koncie. Purja bardzo zabiegał o to, by to właśnie Nepalczycy weszli do historii himalaizmu, z czego cieszyło się zresztą całe środowisko.

- To dobrze, że "kropkę nad i" postawili Nepalczycy. Oni często są niedoceniani, a bywa, że w znacznym stopniu odpowiadają za sukcesy wielu wspinaczy z Zachodu. Zwykle są w ich cieniu. No to dziś nie są - komentował Sport.pl Adam Bielecki, jeden z najlepszych polskich himalaistów

By wejściu nadać jeszcze wyższą rangę, Purja deklarował, że szczyt zdobędzie bez tlenu. To było jego własne wyzwanie. Bardzo ryzykowne i mogące zaszkodzić też całej misji.

"Ze względu na warunki pogodowe i czas nie zaaklimatyzowałem się odpowiednio na szczycie. Mogłem spać tylko na wysokości obozu 2 (6600 m). Brak aklimatyzacji, mocne przymrozki i możliwe spowolnienie innych członków zespołu, narażające bezpieczeństwo wszystkich, były główną niepewnością związanymi z moją decyzją. Do tej pory poprowadziłem 20 udanych wypraw i wszyscy członkowie mojego zespołu wrócili do domu dokładnie tak, jak wyszli, tj. bez utraty palców u rąk i nóg. Tym razem zaryzykowałem i kontynuowałem wspinaczkę bez dodatkowego tlenu. Moja pewność siebie, znajomość siły i możliwości mojego ciała oraz doświadczenie zdobyte podczas wspinaczki na ośmiotysięcznik pozwoliły mi nadążyć za resztą członków grupy. Wszedłem na K2 bez dodatkowego tlenu" - potwierdził kilka dni temu

Przez swój wyczyn Purja stał się chyba najbardziej znaną postacią z dziesięcioosobowej grupy, która 16 styczniu 2021 roku postawiła raki na K2. Rozgłos i dotarcie do szerokiej świadomości społecznej to dla Nepalczyków zadanie trudne. Jeden z powodów takiej sytuacji wydaje się śmieszny, ale nie można go lekceważyć.

Purja i jego towarzysze nie będą sławni?

Dziennikarz Deepak Thapa już niemal ćwierć wieku temu pisał dla "Himal Southasian": "Szerpom zawsze poświęcano mało uwagi. Historie wypraw, które pojawiają się w zagranicznych gazetach, zwykle wymieniają ich jako dwóch, trzech ludzi, którzy byli na górze, spychając ich do egzotycznej anonimowości. Jest to jeden z powodów, dla których większość ludzi zainteresowanych wspinaczką na całym świecie wie, że Nowozelandczyk Rob Hall wspiął się na Everest pięć razy (najwięcej w tamtym czasie z zagranicznych wspinaczy - przyp. red.), ale nie może powiedzieć, kim jest kilkunastu Szerpów, którzy byli tam więcej razy od niego" - tłumaczył.

Autor artykułu zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz. Według niego jednym z powodów, dla których sława zawsze wymykała się Szerpom, jest trudność w rozróżnianiu ich imion.

"Kiedy Szerpa nie jest Dorjee Lhakpą, to jest Lhakpą Dorjee. Co więcej, zwyczaj nazywania dzieci przez Szerpów po dniach tygodnia prowadzi do zbyt wielu Pasang Szerpów, Szerpów Pemba i Szerpów Phurba" - pisał Thamal. Pasang to piątek, Pemba to sobota. Ten zwyczaj rodziców jest popularny, bo stawia dziecko pod opieką bóstwa danego dnia.

Patrząc na listę tegorocznych zdobywców K2, trudno z głowy powtórzyć kilku z nich, a paru rzeczywiście ma podobne imiona. Nirmal Purja, ma szczęście. Nieco się na ich tle wyróżnia, nie tylko imieniem, ale i wyczynami. Robi wszystko, by świat go zapamiętał.

Skład zespołu, który zimą zdobył K2:

Nirmal Purja, Gelje Sherpa, Mingma David Sherpa, Mingma G, Mingma Tenzi Sherpa, Sona Sherpa, Pem Chhiri Sherpa, Dawa Temba Sherpa, Kili Pemba Sherpa, Dawa Tenjing Sherpa

Kalendarium "Project Possible – 14/7”

  • Annapurna (8091 m, Nepal, 23 kwietnia 2019)
  • Dhaulagiri (8167 m, Nepal, 12 maja 2019)5
  • Kanczendzonga (8586 m, Nepal, 15 maja 2019)
  • Mount Everest (8848 m, Nepal, 22 maja 2019)
  • Lhotse (8516 m, Nepal, 22 maja 2019)
  • Makalu (8481 m, Nepal, 24 maja 2019)
  • Nanga Parbat (8126 m, Pakistan, 3 lipca 2019)
  • Gaszerbrum I (8010 m, Pakistan, 15 lipca 2019)
  • Gaszerbrum II (8035 m, Pakistan, 18 lipca 2019)
  • K2 (8611 m, Pakistan, 24 lipca 2019)
  • Broad Peak (8047 m, Pakistan, 26 lipca 2019)
  • Czo Oju (8188 m, Nepal/Chiny, 23 września 2019),
  • Manaslu (8156 m, Nepal, 27 września 2019).
  • Sziszapangma (8013 m, Chiny, 29 października 2019).
Więcej o: