Francuzi myślą o bojkocie pucharów. Paraliżujący strach przed nową odmianą Covid-19.

Zasady sanitarne i testy koronawirusowe na tydzień przed meczem Francuzi uznają za absurdalne. W takich realiach nie chcą co chwilę latać na mecze do Anglii. Boją się nowej odmiany COVID-19. Zresztą jedna francuska ekipa już go z Leicester przywiozła. Za dalszą rywalizację właśnie podziękowała. Teraz pod znakiem zapytania stanął cały nowy sezon europejskich pucharów w rugby. European Rugby Champions Cup i European Rugby Challenge Cup.

Chodzi o rozgrywki European Rugby Champions Cup i European Rugby Challenge Cup, w których mierzą się ze sobą najlepsze drużyny z Europy. Najlepsze z Europy to w rugby pojęcie, które sprowadza się właściwie do rywalizacji ekip z Francji i Wysp Brytyjskich. W tegorocznej edycji rozgrywek Challenge Cup mają wziąć udział 4 drużyny z Anglii, 2 z Walii i Włoch oraz 6 ekip znad Sekwany. W tegorocznym sezonie niespecjalnie chcą jednak brać udział Francuzi, którzy w obliczu nowej "angielskiej" odmiany COVID-u rozważają bojkot zawodów. Z Challenge Cup już wycofała się ich jedna drużyna, dla której podróż przez kanał La Manche skończyła się źle.

Zobacz wideo Serie A. Fatalna interwencja Szczęsnego w meczu Juventus - Udinese 4:1 [ELEVEN SPORTS]

Aviron wrócił z Leicester z COVID-em i podziękował za dalszą grę

W weekend z dalszych gier Challenge Cup wycofało się Aviron Bayonnais. Powód? Co najmniej dwóch zawodników tego klubu po meczu z Leicester wróciło z koronawirusową infekcją. Spotkanie odbyło się na terenie rywala 19 grudnia. Po pozytywnych wynikach testów zainfekowaną dwójkę szybko odizolowano, ale biorąc pod uwagę, że "angielska" odmiana wirusa jest bardziej zaraźliwa, na tych problemach może się nie skończyć. Ekipa Aviron musiała odwołać dwa ligowe spotkania planowane na końcówkę grudnia 2020 roku i w napięciu czeka na wyniki nowej serii testów. W przypadku kolejnych zainfekowanych dla Aviron zagrożony jest ligowy sezon, bo terminów na kilka nierozegranych meczów jest mało, a najbliższy mecz zaplanowano na 8 stycznia.

- Jesteśmy wściekli i rozczarowani. Nasi zawodnicy, cały personel i sztab trenerski od miesięcy zwracaliśmy uwagę na sprawy bezpieczeństwa. Byliśmy przecież bardzo narażeni na infekcję w okresie letnim, ale pomogła nam dyscyplina. Żałuję, że w rozgrywkach europejskich nie ma takich samych protokołów medycznych jak w TOP 14 (najwyższa klasa rozgrywkowa we Francji – przyp. red.) komentował dla BFMTV prezydent Bayonnais, Philippe Tayeb. W ten sposób żalił się, że jego klub na krajowym podwórku przeszedł przez koronawirusową epidemię bez szwanku, a ucierpiał już na inaugurację zmagań międzypaństwowych po pierwszej wyprawie do Anglii. Jest prawdopodobne, że do infekcji doszło właśnie na terenie czy podczas samego meczu z Leicester Tigers, bo władze tego klubu potwierdziły u siebie kilka pozytywnych przypadków infekcji. Wydarzenia z Leicester i protokół medyczny stosowany przy europejskich rozgrywkach dał do myślenia innym francuskim klubom. Nie wykluczają one bojkotu zawodów. Tym bardziej że w lidze mistrzów rugby, jaką jest Puchar Europy też doszło do zdarzeń, które budzą ich wątpliwości.

Cztery mecze odwołane, Toulon nie chciał grać

18 grudnia, dwie godziny przed planowanym startem, został odwołany mecz walijskiego Scarlets z Toulonem. Francuzi nie chcieli grać. Wyrażali obawy dotyczące gracza rywala, który uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa i zastanawiali się, dlaczego rywale nie poddali kwarantannie żadnych zawodników, którzy musieli mieć z nim styczność. Organizatorzy rozgrywek i Walijczycy zaproponowali przełożenie spotkania o kilka dni, ale Francuzi i tak za grę podziękowali. Woleli walkowera. To był czwarty mecz Pucharu Europy, który został odwołany w drugiej rundzie spotkań. Trzy pozostałe były "szczęśliwsze" dla Francuzów, bo ich angielscy i szkoccy rywale mieli tylu zainfekowanych lub odizolowanych graczy, że klubowi działacze i władze rozgrywek uznały, że bezpiecznie grudniowych spotkań rozegrać nie można. Francuzi wygrali te mecze przy zielonym stoliku. Kalendarz gier idzie jednak dalej. O tym, by nie jechać na kolejne spotkanie myślą już kolejne francuskie kluby. Szczególnie intensywnie te, które za chwilę mają odwiedzić Wielką Brytanię. W ten sposób chcą wyrazić swój sprzeciw wobec obowiązującemu w Europie protokołowi medycznemu.

Anglicy "mają bałagan"

- Od września zupełnie nie zgadzaliśmy się z protokołem wprowadzonym przez European Proffesional Club Rugby (EPCR) - wyjaśniał na antenie RMC Sport Bernard Dusfour, przewodniczący komisji medycznej Francuskiej Narodowej Ligi Rugby (LNR). - Chodzi o testy na sześć dni przed meczem. One nie mają sensu. Widzieliśmy to na przykładzie Exeter. Ich gracze zostali przetestowani w poniedziałek, aby w niedzielę grać przeciwko Glasgow. Dzień po tym meczu mieli siedemnaście pozytywnych przypadków. Gdyby tak jak my testowali trzy dni przed spotkaniami, jest prawie pewne, że wykryliby pozytywnych graczy. O to właśnie walczymy. Rozwiązanie zaproponowane przez Brytyjczyków nie jest właściwe. Mamy protokół, który obowiązuje we Francji. Z trzema pozytywnymi przypadkami nie gramy. Nasi brytyjscy przyjaciele będą musieli się z tym pogodzić, nawet jeśli podczas spotkań jest to bardzo trudne. We wrześniu nas nie posłuchali, odrzucili nasze propozycje. Teraz to oni mają bałagan" - dodawał Dusfour.

Ten bałagan, jego skutki i możliwe zmiany mają być dyskutowane na specjalnych spotkaniach między władzami lig i dyrektorami rozgrywek międzynarodowych. Narady zaplanowano w trybie natychmiastowym, bo grudniowa i noworoczna sytuacja pokazała, że zagrożony jest Puchar Europy i Challenge Cup. Francuzi wydają się nieugięci i pewnie trochę przestraszeni.

"Ubolewamy nad tą sytuacją. Jest ona dla nas nie do przyjęcia. Protokół zdrowotny EPCR musi ewoluować, aby zapewnić gwarancje bezpieczeństwa drużynom grającym w Pucharze Europy. NRL złożyło w tej sprawie kilka wniosków" - przekazują francuscy działacze. Pewne jest, że najbliższe dni będą dla nich intensywne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.