Boom na szachy po "Gambicie królowej". "Będziemy mieli szachową małyszomanię"

Statystyki portali szachowych są najwyższe w historii, wznowienie "Gambitu królowej" z 1983 r. sprzedaje się na pniu. - To, co dzieje się po premierze serialu "Netfliksa", przekracza najśmielsze oczekiwania. Czekamy na szachową małyszomanię - mówią zgodnie eksperci.

- Światowe zainteresowanie szachami jest największe od dnia, w którym Bobby Fischer pokonał Borisa Spasskiego w Rejkiawiku w 1972 r. - pisze "The Guardian".

To właśnie tamten pojedynek stanowił inspirację dla Waltera Tevisa, który w 1983 r. wydał powieść "Gambit królowej". Jej główną bohaterką jest Beth Harmon - ta sama, która gra główną rolę miniserialu Netfliksa. I to on przyczynił się szachowego boomu, którego nie widziano od lat - także w Polsce. 

Zobacz wideo Mchitarjan odpalił bombę zza pola karnego. Co za gol

Boom na szachy

Z pozoru czas dla szachów powinien być trudny. Wszystkie poziomy - od turniejów arcymistrzowskich po cotygodniowe kluby wieczorowe - zostały zrujnowane przez koronawirusa. "Gry twarzą w twarz z ludzkim przeciwnikiem zdarzają się rzadziej niż podczas dwóch wojen światowych - dodaje "The Guardian".

Ale to tylko jedna strona tego medalu.

- Pandemia w pewnym stopniu nam pomaga. Jej czas jest dla nas łaskawy. Gdy wiosną wprowadzono lockdown, szachy były chyba jedyną dyscypliną sportową, którą można było uprawiać bez wychodzenia z domu - mówi Sport.pl Maciej Cybulski, wiceprezes Polskiego Związku Szachowego. - Sport teraz wrócił, ale serial dał kolejny pozytywny impuls szachom. Portale, które umożliwiają grę przez internet, notują rekordy wejść. Z roku na rok miały tendencję wzrostową, ale to, co się dzieje teraz, przekracza najśmielsze oczekiwania - dodaje.

Kwitną strony internetowe, na których w ciągu kilku sekund od zalogowania można znaleźć przeciwnika o odpowiednim poziomie. Statystyki portali lichess i chess.com też są najwyższe w historii. Dziesiątki tysięcy fanów śledzi również występy mistrza świata Magnusa Carlsena.

Więcej też osób ogląda w internecie relacje z pojedynków szachowych. W ostatnich dnia na kanale Polskiego Związku Szachowego na YouTubie pokazywano spotkania Jana Krzysztofa Dudy, najlepszego polskiego szachisty.

- Śledzi je po kilka tysięcy osób w Polsce, są też widzowie z zagranicy. Wczoraj mieliśmy taką sytuację, że wiele osób trafiło na nasz kanał ze strony głównej portalu. Pisały w komentarzach: - "Pierwszy raz w życiu oglądam szachy i to fajne!" albo "myślałem, że szachy to nuda, a są wspaniałe" - dodaje Cybulski.

Szachowa małyszomania

- Pomaga nam pandemia, pomaga "Gambit Królowej". Do pełni szczęścia brakuje, tylko, by Jan Krzysztof Duda został mistrzem świata i będziemy mieli wtedy szachową małyszomanię - tłumaczy Cybulski.

Tak jest od kilku lat w Norwegii, która ma najlepszego na świecie szachistę Magnusa Carlsena. Turnieje z jego udziałem - ale nie tylko - transmituje tamtejsza telewizja publiczna, oglądają je nawet absolutni laicy.

- Pamiętam, jak zadzwoniła do mnie koleżanka mieszkająca w Norwegii i wręcz nakazała, abym nauczył ją grać w szachy. Powiedziała, że od dwóch dni śledzi pojedynki w telewizji i tak ją to wciągnęło, że chce się nauczyć. Taka sytuacja marzy mi się także w Polsce - mówi wiceprezes Polskiego Związku Szachowego.

Jak pod koniec listopada poinformował "Netflix", serial "Gambit królowej" obejrzało 62 mln użytkowników. Żaden fabularny miniserial nie osiągnął wcześniej podobnego wyniku.

Wzrost zainteresowania szachami w Polsce w związku z serialem Netfliksa widać na poniższym wykresie:

Jak szachiści oceniają "Gambit królowej"

- Cieszą mnie wszelkie filmy czy seriale związane z szachami. A ta produkcja jest dobrze zrobiona. Oczywiście środowisko szachowe, pierwsze, na co zwraca uwagę, to na jakiekolwiek niedokładności, błędy. To od razu rzuca nam się w oczy - zauważa Cybulski.

Przeciętny widz, włączając "Gambit królowej", przygląda się głównie samym bohaterom, ich zachowaniu. Szachiści inaczej - pierwsze spojrzenie kierują na szachownicę. Sprawdzają, czy wszystko jest prawidłowo poustawiane. Czy jest?

- Błędów w serialu jest bardzo mało. Porównując z innymi produkcjami szachowymi, jest ich chyba najmniej. Są tylko drobne pomyłki. Widać, że te pozycje, które pojawiały się na szachownicach, były przygotowane. Są dobrze znane środowisku szachowemu, często pochodzą z partii arcymistrzów - chwali produkcję Cybulski. Jednym z konsultantów serialu był Garri Kasparow, były mistrz świata. To on zadbał, by "Gambit królowej" w jak największej mierze był wierny szachowym zasadom.

Partia szachów bez papierosa to nie partia

Serial opowiada o szachach w latach 60. Laików zaskoczyć może klimatem z tamtych czasów - iście rockandrollowym. Jedni zawodnicy palą, inni nadużywają alkoholu. Czy tak rzeczywiście było?

- Na pewno jest dużo podobieństw. Jeśli chodzi o papierosy, w przeszłości faktycznie sale turniejowe w klubach czy kawiarniach szachowych w USA, Rosji lub w Polsce były przepełnione dymem. Niektórym szachistom zostało to do dziś. Pamiętam, jak organizowałem mistrzostwa Polski. Zadzwonił do mnie jeden z zawodników z pytaniem, czy podczas turnieju można palić papierosy. Odpowiedziałem, że niestety z uwagi na warunki, jakie panują w hali sportowej, jest absolutny zakaz. Można tylko wychodzić z hali na papierosa między partiami. Na to usłyszałem: "W takim razie rezygnuję z udziału w zawodach". Są więc jeszcze tacy pasjonaci, którzy pamiętają dawne szachy, przy których można było palić. Dla nich partia bez papierosa to nie partia - opowiada Cybulski.

Czołowi szachiści unikają dziś alkoholu, ale w przeszłości bywało inaczej. - Szczególnie w Rosji, w której toczy się część fabuły serialu. Zarówno wtedy, jak i dziś towarzyszą turniejom szachowym przeróżne bankiety. Tam alkohol jest dostępny. Wcześniej turnieje były dłuższe. Trwały nawet miesiąc. Obecnie są krótsze, co też nie sprzyja pełnej integracji. Jednakże wciąż można poznać na zawodach nowych ludzi, zawierać przyjaźnie, a nawet znaleźć miłość życia - przekonuje wiceprezes.

W serialu Netfliksa jedną z głównych ról gra Marcin Dorociński. Polski aktor wciela się w postać rosyjskiego arcymistrza szachowego, Vasily’ego Borgova. Dorociński konsultował się z zawodowymi szachistami, m.in. z Radosławem Wojtaszkiem, numerem dwa w Polsce.

"Gambit królowej" pokazuje, jak popularne są szachy w Rosji. Ludzie mają tam grać nawet na ulicy. - Tak się dzieje w wielu krajach. Nie tylko w Rosji, ale też np. w USA, Armenii, nawet u nas. Serial oczywiście musiał być ciekawy, stąd wątek, gdy główni bohaterowie mierzą się na dworze z przypadkowymi osobami. To raczej mało realne, by tak uznani gracze zdecydowali się na to - twierdzi Cybulski. Wątpi także, by w tamtych czasach Rosjanie tak żywiołowo gratulowali Amerykanom, jak miało to miejsce pod koniec serialu. - O takim przypadku nawet nie słyszałem. W produkcji pojawiały się również brawa w sytuacji, gdy inne partie jeszcze trwały. Ani dziś, ani kiedyś nie miałoby to raczej miejsca. Szachiści są wyczuleni, żeby nie przeszkadzać sobie nawzajem. W tej chwili gramy z użyciem zegarów elektronicznych. Są praktycznie bezgłośne. Wcześniej na turniejach były zegary mechaniczne. Słychać było dźwięk chodzącego zegarka, a dla szachistów to piękny dźwięk. W przeszłości na salach turniejowych usłyszeć można było tylko jeden wielki stukot zegarków - dodaje.

Figury szachowe na suficie? To nie wymysł reżyserów

A czy realistyczne są te momenty, gdy Harmon rozgrywa partie w głowie? Czy naszemu rozmówcy zdarzało się grać w myślach? - Tak, oczywiście. Myślę, że wielu szachistów ma tak, że po pojedynku, gdy emocje już opadną, będąc nawet w łóżku, wyobrażają sobie partię. Analizują, co mogli zrobić lepiej. Podobnie ucząc się pewnych wariantów, można je powtarzać w głowie. Harmon widziała figury na suficie, ale szachiści często tak właśnie wyobrażają sobie ruchy. W szachy można grać nawet bez samych szachów - tłumaczy Cybulski.

- W latach 40. w Argentynie Mieczysław Najdorf rozegrał symultanicznie 40 partii, z czego 38 wygrał. Nie patrzył na szachownice, jedynie mówił swoje odpowiedzi. Niesamowite. Teraz rekordy są jeszcze większe. Jak szachiści korzystają czasem z pociągów, to przez całą podróż mogą grać bez szachownicy, wypowiadając tylko ruchy. To na pewno się zdarza - kontynuuje.

"Gambit królowej" nie tylko przyczynił się do wzrostu popularności szachów. Zmienił także podejście do nich. - Serial przede wszystkim łamie niektóre stereotypy dotyczące szachistów, szachów. Naprawdę nie są nudne. Jest w nich bardzo dużo emocji. Nie widać ich na zewnątrz, ale w głowie każdego zawodnika toczy się prawdziwa burza. I ten serial to pokazuje - emocje, które wywołują pojedynki szachowe. W "Gambicie królowej" dobrze widać, jak szachy są ciekawe i wciągające. Wiem o wielu osobach, które nie znały zasad albo ostatni raz grały 20 lat temu i po zobaczeniu tego serialu próbują grać - kończy Cybulski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.