USA jako żandarm dla całego świata. "Niech najpierw uprzątną własne podwórko"

W środku wojny o wybory w USA jedna rzecz połączyła demokratów z republikanami: tzw. ustawa Rodczenkowa, dzięki której Amerykanie chcieliby się stać globalnym policjantem antydopingu. - Nie podoba nam się to. Niech Amerykanie zaczną porządki od swojego podwórka - odpowiada szef Światowej Agencji Antydopingowej Witold Bańka.

RADA, czyli Rodchenkov Antidoping Act, przeszła właśnie przez amerykański Senat i czeka już tylko na podpis prezydenta. Jest więc niemal pewne, że wkrótce ustawa wejdzie w życie i zacznie straszyć dopingowych spiskowców na całym świecie. Taki jest deklarowany cel ustawodawcy: rozbijać dopingowe spiski, wypaczające wyniki międzynarodowych zawodów, w które zaangażowani są Amerykanie. Chodzi o takie międzynarodowe zawody, w których startuje co najmniej jeden sportowiec z USA i co najmniej trzech sportowców z innych krajów, zawody których sponsorem jest firma związana biznesowo z USA lub zawody, do których prawa telewizyjne kupiła amerykańska stacja. Lista takich zawodów jest niewyczerpana, od igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata w sportach olimpijskich, po każdy transmitowany w USA wyścig czy mityng.

Zobacz wideo

Z chwilą wejścia w życie RADA, przestępstwem staje się uczestniczenie w dopingowej zmowie, która ma wpływ na wyniki w takiej imprezie. Jest ważne zastrzeżenie: ustawa nie dotyczy samych sportowców. Dotyczy tych, którzy przyczynią się do zażywania przez sportowców dopingu: lekarzy, menedżerów, działaczy itd. Grozi im do 10 lat więzienia i do 250 tysięcy dolarów grzywny, a organizacjom lub firmom, które uczestniczą w oszustwie - do miliona dolarów grzywny. Amerykanie mogą ścigać takich spiskowców na całym świecie, bez względu na narodowość oskarżonych i na miejsce rozgrywania zawodów.  

Jak rosyjskie oszustwa z Soczi połączyły demokratów z republikanami

Rodchenkov Act, został tak nazwany od nazwiska Grigorija Rodczenkowa, czyli byłego szefa laboratorium antydopingowego w Moskwie, a de facto wieloletniego ojca chrzestnego rosyjskiej mafii dopingowej. Człowieka, który kilka lat temu przeszedł na drugą stronę, uciekł do USA, został przyjęty do programu ochrony świadków i swoimi rewelacjami ostatecznie pogrążył uginający się już pod oskarżeniami rosyjski sport. To Rodczenkow ujawnił, jak Rosjanie ośmieszyli antydopingowy system igrzysk 2014 w Soczi, podmieniając próbki moczu na czyste przez dziurę w ścianie laboratorium. Prawnik Rodczenkowa Jim Walden był jednym z autorów nowej ustawy. A oburzenie na rosyjskie oszustwa olimpijskie stało się paliwem, na którym ta ustawa przejechała bez zbędnej zwłoki przez Kongres i Senat. Demokraci i republikanie poparli ją ponad podziałami. A teraz można już snuć hollywoodzkie wizje: jak Amerykanie na końcu świata zakuwają w kajdanki i wtrącają do cel każdego, kto, uczestnicząc w dopingowej zmowie, pomógł w oszukaniu amerykańskiego sportowca, amerykańskiego sponsora, amerykańskiej telewizji. Tak jak swego czasu zakuwali w kajdanki i wywozili ze Szwajcarii tych skorumpowanych działaczy FIFA, którzy mieli pecha i rozliczali się z łapówek w dolarach, lub robili to za pośrednictwem amerykańskich banków. Bo to było punktem zaczepienia, by im postawić zarzuty w USA i powymierzać wyroki tym, którzy przez dziesięciolecia uchodzili za bezkarnych. A skruszonych przestępców włączać do programu ochrony świadków, by pogrążali byłych wspólników.  

Piękne? Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) uważa, że niekoniecznie. 

Ameryka żandarmem? A dlaczego nie pilnuje własnego podwórka - pyta WADA

- My nie sprzeciwiamy się samej idei tej ustawy, bo zawsze będziemy za dodatkowymi narzędziami dla agencji antydopingowych. Zawsze będziemy za kryminalizacją zachowań dopingowych. Ale przez to, że ta ustawa pozwala Amerykanom ścigać spiskowców na całym świecie, przyznaje też Amerykanom rolę żandarma, który chce przejąć kontrolę nad całym systemem. A jednocześnie ten żandarm wyłączył spod ustawy własne podwórko. W pierwotnej wersji ustawy pod jej jurysdykcją znalazły się amerykańskie ligi zawodowe i akademicki sport. Ale z ostatecznej wersji ustawy ten przepis został wycofany. Czyli nie obejmuje 80, nawet do 90 procent organizacji, które reprezentują amerykańscy sportowcy. I my nie rozumiemy: skoro te przepisy są tak dobre, to dlaczego Amerykanie nie sprawdzą ich na sobie? - pyta Witold Bańka, prezes WADA.  

Rodchenkov Act dotyczy tylko tych zawodów, które są objęte przepisami Światowego Kodeksu Antydopingowego. A ani sport akademicki, ani zawodowe ligi nie podlegają kodeksowi. W NBA czy NFL przepisy antydopingowe negocjuje się w drodze porozumienia. - I kończy się tym, że złapany na dopingu zawodnik NFL dostaje sześć tygodni dyskwalifikacji za to, za co pod rządami Kodeksu Antydopingowego dostałby cztery lata kary - mówi Witold Bańka. 

Amerykanie odpowiadają na te zarzuty, że i bez tej ustawy mają przepisy, które pozwalają ścigać i karać rodzimych oszustów dopingowych, a w Rodchenkov Act chodziło o to, żeby dopaść też oszustów zagranicznych i żeby już nigdy nie powtórzyło się Soczi 2014. Jest tu zawoalowane oskarżenie pod adresem WADA: to przez waszą bierność Rosjanie nabrali przekonania, że są bezkarni. To my, Amerykanie, musimy wam pokazać, jak się ściga oszustów. Dopadliśmy kiedyś Lance'a Armstronga, przed nim Marion Jones, więc umiemy. Armstronga dopadła USADA, amerykańska agencja antydopingowa, korzystając z ustaleń śledczych FBI, którzy znaleźli w przepisach karnych zaczepienie dla sprawy dopingowej.  

"Złapali Armstronga? Super, ale kiedy to było?"

- No super, ale kiedy to było? Nie można całej legendy opierać na tym, że się kiedyś dopadło Armstronga. Amerykanie mówią, że mają już dobre przepisy, które pozwalają dopaść rodzimych sportowców, ale to jest takie sprytne przedstawianie swoich racji, a diabeł tkwi w szczegółach. My uważamy, że wcale nie mają takich dobrych istniejących już przepisów. I powtarzam: skoro ten Rodchenkov Act taki dobry, niech go Amerykanie sprawdzą w swoich ligach zawodowych. Ok, to są ligi prywatne. Ale niech je przekonają do swoich racji. To jest próba stworzenia jakiegoś alternatywnego systemu ścigania oszustów, ale bez dotykania swoich obywateli. Mnie taki sposób działania u światowych mocarstw nie zaskakuje. Ale za chwile w odwecie inne kraje mogą wprowadzić takie mechanizmy, które im z kolei pozwolą ścigać Amerykanów. Możecie się państwo domyślać, jakie kraje będą chciały tak zrobić - mówi Bańka. Dla WADA największym utrudnieniem operacyjnym związanym z Rodchenkov Act mogłaby być swoista walka o sygnalistów między agencją a USA. - Tak, to jest też walka o naszych whistleblowerów. Chronimy ich dobrze. Żaden z informatorów nie został zdekonspirowany w WADA. Amerykanie roszczą sobie prawa do ścigania otoczenia sportowców, a my chcemy tym skruszonym, którzy dadzą cenne informacje, zapewnić ochronę i bezpieczeństwo. Amerykanie mogą nie wiedzieć, że ktoś jest chroniony i go aresztować. Ja nie wiem, czy pan Rodczenkow zdecydowałby się być sygnalistą, gdyby w chwili gdy wpadł w kłopoty obowiązywały już amerykańskie kary z nowej ustawy - mówi Bańka i odrzuca oskarżenia, że WADA nie poradziła sobie w kryzysie rosyjskim.  

- Amerykanie mówią, że WADA sobie nie poradziła, ale dopiero w 2018 WADA została wyposażona w narzędzia i przepisy pozwalające surowo karać kraje, które łamią zasady  - mówi Bańka. Pierwszym krajem, który został ukarany na mocy tych nowych zasad, była oczywiście Rosja. Za to, że dopuściła się oszustw w Soczi, a potem, zamiast okazać skruchę, próbowała zmanipulować bazę danych swojego laboratorium antydopingowego, by zapewnić bezkarność oszustom, WADA w 2019 zaproponowała dla Rosji karę wykluczenia na cztery lata z rywalizacji pod własną flagą w imprezach rangi igrzysk i mistrzostw świata, banicji dla rosyjskich działaczy sportowych, zakazu organizowania wielkich imprez przez cztery lata. Ostateczny wymiar kary ustali Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu, który w listopadzie wysłuchał racji WADA i Rosjan i do końca roku ma podjąć decyzję. Jeśli utrzyma w większej części sankcje wymierzone przez WADA, będzie to największy od lat polityczny sukces tej agencji. Sukcesów śledczych miała sporo: to jej raporty doprowadziły do zdemaskowania oszustów w lekkoatletyce i podnoszeniu ciężarów, i pośrednio doprowadziły też do ucieczki Rodczenkowa i przejęcia go na świadka koronnego przez Amerykanów.

Ale sukcesów politycznych i wizerunkowych agencja miała  w ostatnich latach niewiele. Ciągle zbierała ciosy za to, że działa zbyt powoli, że za mało reprezentuje interesy sportowców, że ciężarem dla niej jest to, że jej udziałowcem jest Międzynarodowy Komitet Olimpijski, a działaczom olimpijskim zależy, żeby pilnować swojego biznesu, a nie czystości sportu. Z jednej strony Amerykanie wytykają WADA, że jest zbyt bierna, że wymaga reform i jeśli ich nie przeprowadzi, to USA mogą wycofać swoją składkę na agencję (a są największym płatnikiem). Z drugiej Rosjanie atakują, że WADA uzurpuje sobie prawo do wymierzania kar zbiorowych, a te są niesprawiedliwe dla uczciwych rosyjskich sportowców, którym grożą cztery lata bez startów w największych imprezach (tak naprawdę grożą im cztery lata bez startów pod własną flagą, jako sportowcy neutralni mogą startować).  

Bańka między dwoma mocarstwami. "Skoro nas krytykują i USA i Rosja, to chyba nie jest źle"

Witold Bańka, minister sportu w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego został prezesem WADA z początkiem 2020 roku. I od razu trafił w środek wojny USA-Rosja-reszta świata. - Jeśli nas krytykują oba wielkie mocarstwa, to chyba nie jest źle. Ja chcę być szefem walki z dopingu według równych zasad dla wszystkich - odpowiada Bańka.  

O ile w tle sporu z Rosją jest przede wszystkim wielka polityka i traktowanie sportu jak wojny ojczyźnianej, w której wolno oszukiwać wroga, o tyle w tle konfliktu z amerykańską administracją pojawia się wątek pieniędzy. Od niedawna zarówno budżet USADA jak i amerykańska składka na WADA pochodzą z tego samego źródła, są dzielone przez Kongres i zaczęła się o nie walka. USADA chciałaby, żeby jak najwięcej pieniędzy trafiało do niej, bo uważa się za skuteczniejszą. A jeśli trafią do niej, to kosztem WADA.  - Może to jest jakieś wytłumaczenie. Ale podczas spotkania w Białym Domu usłyszałem, że wycofanie amerykańskiej składki to jest ostateczność. Składkę za 2019  Amerykanie zapłacili, nie wiem, co dalej. Zwiększyliśmy już liczbę obywateli USA w różnych ciałach doradczych WADA, są najliczniej reprezentowani obok Kanadyjczyków, więc część ich oczekiwań została spełniona. Straszak nie zniknął całkowicie, ale jestem optymistą - kończy Bańka.    

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.