Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
W niedzielę 1 listopada w audycji "Trzecia Strona Medalu" w Programie Trzecim Polskiego Radia poruszony został temat zawieszenia Polskiego Związku Gimnastycznego przez European Gymnastics. O sprawie pisaliśmy na Sport.pl w minionym tygodniu. Najpierw informowaliśmy, że europejska federacja zdecyduje się na taki krok, a następnie opublikowaliśmy oficjalne potwierdzenie, że EG zawiesza PZG za długi, wobec czego polscy gimnastycy nie wystartują w tegorocznych mistrzostwach Europy.
Przy okazji przedstawienia tego problemu Radiowa Trójka zauważyła, że jest on jednym z wielu, z jakimi boryka się PZG. Autor materiału na potwierdzenie przywołał cykl "Patogimnastyka" na Sport.pl, w którym od lipca opisujemy różne patologie polskiej gimnastyki.
WSZYSTKIE TEKSTU Z CYKLU PATOGIMNASTYKA DO PRZECZYTANIA TUTAJ
"Ja się bardzo cieszę, że takie głosy zaczynają wychodzić. Przestaję być sam w tym wszystkim, co mówię od dłuższego czasu. Rzeczywiście jest bardzo dużo prawdy w tych różnego rodzaju artykułach. Nie rozumiem, dlaczego środowisko dalej podtrzymuje ten beton. Czas na zmiany. Chociaż nie wiem, czy nie jest już za późno na te zmiany, bo sprawy zaszły już bardzo, bardzo daleko" - mówi w materiale "Trójki" Leszek Blanik, mistrz olimpijski w gimnastyce sportowej z 2008 roku, a jeszcze w ubiegłym roku trener męskiej kadry w tej dyscyplinie.
O naszym cyklu w audycji wypowiada się również prezes PZG Barbara Stanisławiszyn. Jej wypowiedzi posłuchać można tu.
A oto dokładny cytat z pani prezes:
"W początkowym okresie, kiedy się pokazywały artykuły, ja współpracowałam z panem redaktorem. Jak pan widział, tam były też takie oświadczenia z naszej strony. Ponieważ na tej platformie nie ma wypowiedzi ludzi, którzy mają coś pozytywnego do powiedzenia na temat poszczególnych dyscyplin gimnastycznych, bo to nie tylko o związku, ale mówimy o dyscyplinach, szczególnie o artystycznej gimnastyce. Raczej się szuka negatywnych uwag. Nie chce pan z nami rozmawiać. Zawodniczki z gimnastyki artystycznej, które się skontaktowały z panem redaktorem i prosiły o wywiad - to są zawodniczki doświadczone, które lata temu skończyły karierę sportową - chciały się wypowiedzieć na ten temat, a jest jakiś opór materii. Jestem zniesmaczona, całe środowisko jest zniesmaczone. Prowadzone są wywiady z osobami, które są sfrustrowane. Nikt nikogo do uprawiania sportu nie zmusza. Do każdej dyscypliny każdy przychodzi, kto chce. I opowiadanie takich rzeczy jest dla mnie co najmniej nie w porządku".
Tyle od pani prezes. A teraz fakty. W tekstach z naszego cyklu od początku pojawiały się oświadczenia przedstawicieli związku czy klubów, o których krytycznie mówili nasi rozmówcy/informatorzy. I to się nie zmieniło: cały czas dajemy możliwość obrony wszystkim, którym stawiane są zarzuty. Wystarczy sprawdzić, czytając cykl.
Co więcej: tych, którzy wydają oświadczenia, prosimy o rozmowy. Wystarczy przeczytać teksty z cyklu, żeby wiedzieć, że np.:
Oczywiście między mną (autorem tekstów) a wymienionymi osobami dochodziło do rozmów telefonicznych. Ale na upublicznienie żadnej z nich wyżej wymienieni się nie zgodzili. Gdyby chcieli zmienić zdanie, jest to jak najbardziej możliwe, dysponujemy nagraniami.
Kłamstwem jest też twierdzenie prezes Stanisławiszyn, że odmówiłem rozmowy doświadczonym zawodniczkom z gimnastyki artystycznej. Z olimpijką z Atlanty z 1996 roku Anną Kwitniewską, która przedstawia się jako obrończyni dyscypliny, rozmawialiśmy w dogodnym dla niej terminie, pod koniec października. Pani Anna dostała na autoryzację tyle czasu, ile potrzebowała (prawie dwie doby) i tekst w uzgodnionej przez obie strony formie został opublikowany w ramach cyklu 2 listopada.
Poza panią Kwitniewską z prośbą o rozmowę zgłosiły się do mnie jeszcze dwie byłe gimnastyczki, które chciały stanąć w obronie PZG, trenerek i systemu. To Aleksandra Wójcik i Natalia Kozioł. Panie poprosiły o telefoniczną rozmowę w trzyosobowym gronie. Rozmawialiśmy w ten sposób 17 września. Dysponuję nagraniem tej trwającej godzinę rozmowy. Proponowałem paniom spisanie rozmowy, zapewniłem, że obie będą miały możliwość autoryzacji. Obie byłe gimnastyczki stwierdziły, że chcą, żeby ta rozmowa pozostała prywatną i nie zgodziły się na żadną publikację na jej bazie.
Na koniec kilka słów o współpracy. Po raz ostatni prezes Stanisławiszyn rozmawiała ze Sport.pl w lipcu, krótko po naszych pierwszych publikacjach. "Bardzo mi przykro, wie pan, że ten temat gimnastyczny jest aktualny u państwa w redakcji" - usłyszałem. "Myślę, że nie możemy nie pisać, kiedy ludzie zgłaszają do nas różne problemy. Te relacje się powtarzają" - taka była moja odpowiedź. A za nią poszły informacja i propozycja.
Informacja, że przyglądamy się gimnastyce artystycznej, a więc będą kolejne teksty. Tu prezes Stanisławiszyn powiedziała, że tą dyscypliną ona się nie zajmuje i odesłała nas do prezes Mrozińskiej.
Natomiast co do propozycji, to podpowiedzieliśmy prezes Stanisławiszyn, żeby Polski Związek Gimnastyczny zadziałał tak jak federacje z Wielkiej Brytanii, Niemiec i innych krajów, w których gimnastyczki zaczęły w mediach mówić o różnych nieprawidłowościach. Tam związki otworzyły telefony zaufania.
"Nigdy nie wpadłam na to, żeby taką linię stworzyć. Muszę to przemyśleć, to jest bardzo cenna sugestia z pana strony" - stwierdziła prezes Stanisławiszyn. "Jeśli chciałaby pani taki telefon otworzyć, to chętnie nagłośnię, że związek wychodzi z taką inicjatywą. Możemy o tym porozmawiać, może pani wtedy powiedzieć, że ludzie mogą się zgłaszać, że chcecie rozwiązywać ich problemy" - proponowałem.
"Przemyślę to i jak tylko podejmę decyzję, to na pewno się z panem skontaktuję" - obiecała pani prezes. I nie skontaktowała się, choć minęły ponad trzy miesiące.