W czwartek premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że od 17 października wydarzenia sportowe będą się odbywać bez udziału publiczności. W żółtych i czerwonych strefach zawieszona została także działalność siłowni, basenów i aquaparków. Oznacza to coraz większe problemy dla tej branży, która w związku z pandemią znów traci źródło dochodu. Dzień później Ministerstwo Sportu poinformowało, że z siłowni i centrów fitness będą mogły korzystać osoby "uprawiające sport w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych oraz studenci i uczniowie - w ramach zajęć na uczelni lub w szkole".
Na Twitterze szerzą się jednak pytania, na które obecnie nie ma jasnych odpowiedzi, takie jak "co oznacza pojęcie zajęć sportowych w rozumieniu tych przepisów?" czy to, których stref dotyczą te przepisy. Pojawiły się już również pierwsze pomysły na obejście przepisów. - Każdy właściciel siłowni organizuje turniej. Oczywiście, żeby zachować dystans, rozkłada go w czasie. A następnie ludzie zgłaszają się i wpisują na listę startową. Koniec turnieju każdego 17 dnia miesiąca - napisał jeden z użytkowników Twittera pod wpisem Ministerstwa Sportu.
Wcześniej w piątek poinformowano także o podobnych regułach obowiązujących na basenach i w aquaparkach. Nie doprecyzowano, co oznacza pojęcie zajęć sportowych w rozumieniu nowych przepisów. Jak ma się to do działania szkół? W czerwonej strefie wszystkie z nich przechodzą na tryb kształcenia na odległość, a w żółtej strefie wprowadzono hybrydowy system zajęć - co najmniej połowa uczniów danej szkoły będzie miała zajęcia stacjonarne, a reszta zdalne.
W przepisach dostępnych na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej czytamy, że "nie będzie zajęć w szkołach dla większości uczniów" i, że "nie obejmuje to zajęć praktycznych i praktycznej nauki zawodu". Nikt nie wytłumaczył jednak, jak funkcjonować mają zajęcia wychowania fizycznego, skoro uczniowie mają możliwość wejścia na siłownie, kluby fitness, a także baseny czy aquaparki.
Już w czwartek sprzeciw wobec przepisów zgłaszała Polska Federacja Fitness. - Jeszcze dziś wraz z największymi operatorami z naszej branży oraz operatorami lokalnymi będziemy odbywali tzw. "konferencję kryzysową" w celu wypracowania rozwiązań, aby powstrzymać tą chorą i nieprzemyślaną decyzję. W przypadku braku wypracowania rozwiązań pozostanie nam protest. W sobotę nasza branża będzie musiała się pojawić pod sejmem w Warszawie. Do końca dnia przekażemy, czy udało się wypracować jakiekolwiek porozumienie, czy też nie - poinformowała w komunikacie. Sytuacja jest na tyle poważna, że wiele osób spodziewa się protestu przeciwko decyzji rządu.
Branża fitness, jedna z największych gałęzi sportu i rekreacji, została mocno poturbowana przez pandemię koronawirusa. Ponad cztery miliardy złotych - tyle wynosi roczny przychód siłowni i klubów fitness w Polsce. Ponad trzy i pół tys. placówek, niemal 80 tys. pracowników i cztery miliony klientów. O problemach tej branży w czasie wiosennego lockdownu pisał Bartosz Rzemiński.
Przeczytaj także: