Sum gigant w centrum Krakowa. Nagle zaczął obracać łódkę. "Smok Wawelski"

Kamil Walicki złowił gigantycznego suma w Wiśle w centrum Krakowa. Długość ryby przekroczyła magiczną barierę dwóch metrów. Łowca nazwał ją "Smok Wawelski" i po krótkiej sesji zdjęciowej wypuścił bezpiecznie do wody.

Sumy na krakowskim odcinku Wisły łowione są regularnie, ale te największe sztuki to prawdziwa rzadkość. I choć opowieści wędkarzy o rekordowych rybach pływających w centrum Krakowa rozpalają wyobraźnię, to złowienie dwumetrowego suma jest potężnym wyzwaniem. Wymaga specjalnych przygotowań, przynęt, łódki z echosondą, która pozwala zlokalizować największe sztuki, ale przede wszystkim wiedzy, doświadczenia i odrobiny szczęścia. Przekonali się o tym Paweł Kabat (przewodnik wędkarski, ekspert w łowieniu sumów) i Kamil Walicki, wędkarz oraz dziennikarz "Wiadomości Wędkarskich", którzy złowili prawdziwego giganta.

- Kręciliśmy się po wodzie, aż w końcu Paweł znalazł miejsce, w którym pływało kilka dwumetrowych sumów. Wiem, że brzmi to jak wędkarska bajka, ale to prawda. Na obszarze 100 metrów widzieliśmy kilka wielkich ryb, więc nie odpuszczaliśmy tego miejsca - relacjonował wyprawę Kamil Walicki na swojej stronie internetowej.

Ale brań nie było przez kilka godzin. Nagle Paweł Kabat zauważył na echosondzie, że wielka ryba zainteresowała się przynętą. - Widzieliśmy, że ryba jest olbrzymia, jednak skubała rosówki niczym półkilogramowy leszczyk. Sum powoli dzióbał za końce rosówek, próbując ściągnąć je z zestawu. Po kilku delikatnych skubnięciach poczułem mocniejsze szarpnięcie i zaciąłem, a ryba, próbując odpłynąć, zaczęła obracać łódkę - opisywał Walicki.

Zobacz wideo

Gigantyczny sum połamał wędkę

To był dopiero początek, najtrudniejsze elementy holu dopiero czekały na wędkarzy. -  Gdy szczytówka była już pionowo, sum drugi raz pacnął ogonem w plecionkę i usłyszeliśmy głośny trzask, po którym jedna trzecia wędki zjechała do wody. Mój błąd, szkolny babol i z mojej winy ryba złamała wędkę. Ale wciąż była na haku, wciąż obracała łódkę - relacjonował Kamil Walicki.

Walka trwała, sum trzymał się dna, więc wciąż trudno było oszacować jego wielkość. Dopiero gdy pojawił się tuż pod powierzchnią, obaj wędkarze zobaczyli, że magiczna bariera dwóch metrów może zostać przekroczona. - Aż mi się wyrwało: "ale wiesz, że ja go nie dotknę?". Paweł tylko się uśmiechnął, oddał mi kamerkę i pewnym chwytem złapał bestię za szczękę. Później wtargał suma na pokład łódki i razem popłynęliśmy w stronę brzegu zrobić sesję zdjęciową - dodał Walicki.

Tam ryba została ułożona na specjalnej macie, żeby nie traciła śluzu, została też zmierzona, obfotografowana i bezpiecznie wróciła do wody. - Miarka pokazała 215 centymetrów - to mój nowy rekord życiowy. To była genialna wyprawa i nawet nie o samego suma chodzi. W dwa dni nauczyłem się bardzo wiele, bo Paweł jest doświadczonym łowcą. Podpatrywałem, dopytywałem i słuchałem, bo łowienie sumów to ciągła nauka i nowe doświadczenia - zakończył Kamil Walicki.

Rekord Polski w połowie na wędkę suma należy do Szymona Nowowiejskiego, który w zalewie elektrowni Rybnik złowił rybę o długości 260 centymetrów i wadze 102 kilogramów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.