Phillip Blanks w młodości występował jako skrzydłowy w drużynach juniorskich futbolu amerykańskiego. Po ukończeniu szkoły służył w korpusie piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych przez cztery lata. To doświadczenie okazało się być kluczowe w sytuacji, która wydarzyła się 3 lipca.
Blanks znalazł się na miejscu pożaru jednego z budynków mieszkalnych w Phoenix. Z jednego z mieszkań został wyrzucony 3-letni chłopiec, którego Banks złapał, ratując mu życie. Matka chłopca zginęła w pożarze, a były skrzydłowy został okrzyknięty bohaterem, bo zapobiegł kolejnej śmierci. Nagranie z całego zdarzenia trafiło do internetu.
- To tylko moja praca - powiedział Blanks, w rozmowie z MLive.com. - To wszystko działo się bardzo szybko. Nie widziałem nic oprócz dziecka. Gdy biegłem, widziałem tylko jakby tunel. Nie myślałem o niczym, tylko zareagowałem - podkreślił Blanks po całym zdarzeniu.