"Byłam gwałcona przez trenera. Miałam 10 lat, gdy to się wydarzyło po raz pierwszy"

W Korei Południowej przemoc seksualna stanowi duży problem w sporcie. Aż 37 procent ankietowanych zawodniczek choć raz doświadczyło molestowania. - Nasze medale są brudne, bo młode kobiety cierpiały - przekonuje psycholog sportu, profesor Chung Yong Chul.

Jak informuje południowokoreańska agencja Yonhap, judoka Wang Ki Chun został dożywotnio zdyskwalifikowany przez krajową federację. Powód? Napaść seksualna na nastolatkę. 31-letni Koreańczyk miał zaatakować dziewczynę, za co na początku maja został aresztowany. Grozi mu nawet dożywotnie pozbawienie wolności.

Zobacz wideo Nowy trener Arki: Nie boję się tej pracy, choć zdaję sobie sprawę, że podjąłem ryzyko

Ciemne oblicze mistrza judo

Decyzja jego w sprawie została podjęta jednogłośnie przez komisję dyscyplinarną federacji judo. Podkreślono, że zachowanie Wanga "było niewłaściwe" i podważa "uczciwość oraz status społeczny judo w kraju". Wang odwołał się od tego rozstrzygnięcia.

Wang to jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w kategorii do 73 kg. Dwa razy był mistrzem świata (2007 i 2009), ma też srebrny medal olimpijski z Pekinu (2008). Karierę zakończył cztery lata temu. Od tego czasu prowadził szkołę judo w Daegu.

W poprzednim tygodniu mistrz olimpijski z Pjongjang w short tracku Lim Hyo Jun został ukarany za molestowanie seksualne. Jak przekazała agencja AFP, musi zapłacić grzywnę w wysokości trzech mln wonów (około 10 tysięcy złotych) oraz odbyć 40-godzinną terapię o tematyce przemocy seksualnej.

Zdjął koledze spodnie przy wszystkich

W sierpniu ubiegłego roku Lim Hyo Jun przebywał wraz z innymi reprezentantami Korei na obozie przygotowawczym w Jincheon. Podczas zajęć, w obecności innych zawodniczek i zawodników, ściągnął spodnie jednemu z kolegów-reprezentantów. Przed karą nie uratowały go liczne sukcesy. 23-letni Lim to nie tylko złoty medalista ostatnich zimowych igrzysk na 1500 m. Ma także sześć tytułów mistrza świata. Po wybuchu afery obyczajowej został na rok zawieszony przez krajową federację.

Powszechne molestowanie w sporcie

W Korei Południowej przemoc seksualna stanowi duży problem w sporcie. Agencja Yonhap opublikowała w lutym zeszłego roku wyniki anonimowej ankiety przeprowadzonej na zlecenie południowokoreańskiego ministerstwa sportu. Wynik z niej, że 37,7 procenta zawodniczek w Korei Południowej doświadczyło choć raz molestowania seksualnego w czasie kariery. 11 procent stwierdziło, że były molestowane w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Wśród najczęstszych form przemocy wymieniano przemoc słowną, fizyczną i nękanie w internecie. Prócz zawodniczek, także sześć procent przebadanych zawodników z Korei przyznało, że doświadczyło molestowania seksualnego. 2/3 ofiar molestowania nie zgłosiła tego faktu przełożonym ani władzom odpowiedniej federacji sportowej.

Ankieta wykazała, że 35,9 procent ofiar padło ofiarą molestowania seksualnego ze strony trenerów, a 34,4 doświadczyło molestowania ze strony starszych kolegów-sportowców. Zapytani o miejsce molestowania, 50,2 procent odpowiedziało, że doszło do tego podczas wspólnych posiłków lub wycieczek grupowych, a 46,1, że podczas zajęć sportowych na zgrupowaniach. Z badań wynika także, że 15 procent osób pracujących w przemyśle sportowym doświadczyło molestowania.

W ankiecie wzięło udział 927 osób, w tym sportowcy, trenerzy i pracownicy klubów sportowych. Wśród ofiar molestowania najwięcej było przedstawicielek i przedstawicieli piłki nożnej, baseballu, koszykówki, siatkówki i golfa.

Mistrzyni olimpijska: Mogę tu teraz umrzeć

Podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongchang w 2018 roku Korea Południowa zdobyła aż 17 medali: 5 złotych, 8 srebrnych i 4 brązowe. W zeszłym roku kilkoro zawodników ujawniło mroczne kulisy tych sukcesów. Byli wykorzystywani przez trenerów.

Zaczęło się od 23-letniej Shim Suk Hee, która na ostatnich igrzyskach zdobyła złoty medal w sztafecie w short tracku. Shim ujawniła, że od 17. roku życia była bita i gwałcona przez swojego trenera Cho Jak Beoma. Raz uderzył ją kijem do hokeja tak mocno, że złamał jej palce. Tuż przed zawodami w Pjongchangu miał ją uderzyć w głowę. - Mogę tu teraz umrzeć - pomyślała wtedy, cytowana przez niemiecki Spiegel.

Liczyły się tylko wyniki i medale

Oświadczenie złotej medalistki wstrząsnęło Koreą Południową. 23-latka została bohaterką narodową. Dzięki niej także inni sportowcy odważyli się mówić o tym, co ich spotkało. Pięciu innych łyżwiarzy oskarżyło swoich trenerów o przemoc i wykorzystywanie seksualne. Podobne przypadki wyszły na jaw w judo, taekwondo i zapasach. Koreańczycy starają się systemowo rozwiązać ten problem. Choi Young Ae z parlamentarnej Komisji Praw Człowieka w Korei powiedziała, że ofiary milczały tak długo, bo "liczyły się tylko wyniki i medale".

Psycholog sportu, profesor Chung Yong Chul z Uniwersytetu w Seulu twierdzi, że takie podejście, które zakłada, że medale usprawiedliwiają wszystko, od dawna kształtowało kulturę Korei Południowej. - Dopiero teraz cały naród zrozumiał, że nasze medale są brudne, ponieważ młode kobiety cierpiały z tego powodu - mówi Chung cytowana przez Spiegel.

Profesor twierdzi, że dla młodych ludzi sport jest często najłatwiejszą drogą awansu społecznego, a medale zapewniają dostęp do prestiżowych uniwersytetów w Korei.

#MeToo pomaga, ale wolno

Na temat swoich cierpień milczała także długo była już tenisistka Kim Eun Hee. Dopiero w 2016 roku wyznała w rozmowie z BBC: "Byłam gwałcona przez trenera. Miałam dziesięć lat, gdy to się wydarzyło po raz pierwszy". Chociaż jej trener w końcu stracił pracę, to spotkała go znów cztery lata temu na jednym z turniejów. Wciąż trenował dzieci. Wtedy zrozumiała, że musi ujawnić, jaką krzywdę jej wyrządził. - Nie chcę, aby inni byli tak samo krzywdzeni jak ja - dodała. Trener Kim został skazany na dziesięć lat więzienia. Agencja Yonhap wskazuje, że ruch #MeToo powoli zmienia podejście do molestowania w koreańskim sporcie, ale przypadków osądzenia jak szkoleniowiec Kim jest wciąż zbyt mało.

Przeczytaj też:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.