Jak informuje południowokoreańska agencja Yonhap, judoka Wang Ki Chun został dożywotnio zdyskwalifikowany przez krajową federację. Powód? Napaść seksualna na nastolatkę. 31-letni Koreańczyk miał zaatakować dziewczynę, za co na początku maja został aresztowany. Grozi mu nawet dożywotnie pozbawienie wolności.
Decyzja jego w sprawie została podjęta jednogłośnie przez komisję dyscyplinarną federacji judo. Podkreślono, że zachowanie Wanga "było niewłaściwe" i podważa "uczciwość oraz status społeczny judo w kraju". Wang odwołał się od tego rozstrzygnięcia.
Wang to jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w kategorii do 73 kg. Dwa razy był mistrzem świata (2007 i 2009), ma też srebrny medal olimpijski z Pekinu (2008). Karierę zakończył cztery lata temu. Od tego czasu prowadził szkołę judo w Daegu.
W poprzednim tygodniu mistrz olimpijski z Pjongjang w short tracku Lim Hyo Jun został ukarany za molestowanie seksualne. Jak przekazała agencja AFP, musi zapłacić grzywnę w wysokości trzech mln wonów (około 10 tysięcy złotych) oraz odbyć 40-godzinną terapię o tematyce przemocy seksualnej.
W sierpniu ubiegłego roku Lim Hyo Jun przebywał wraz z innymi reprezentantami Korei na obozie przygotowawczym w Jincheon. Podczas zajęć, w obecności innych zawodniczek i zawodników, ściągnął spodnie jednemu z kolegów-reprezentantów. Przed karą nie uratowały go liczne sukcesy. 23-letni Lim to nie tylko złoty medalista ostatnich zimowych igrzysk na 1500 m. Ma także sześć tytułów mistrza świata. Po wybuchu afery obyczajowej został na rok zawieszony przez krajową federację.
W Korei Południowej przemoc seksualna stanowi duży problem w sporcie. Agencja Yonhap opublikowała w lutym zeszłego roku wyniki anonimowej ankiety przeprowadzonej na zlecenie południowokoreańskiego ministerstwa sportu. Wynik z niej, że 37,7 procenta zawodniczek w Korei Południowej doświadczyło choć raz molestowania seksualnego w czasie kariery. 11 procent stwierdziło, że były molestowane w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Wśród najczęstszych form przemocy wymieniano przemoc słowną, fizyczną i nękanie w internecie. Prócz zawodniczek, także sześć procent przebadanych zawodników z Korei przyznało, że doświadczyło molestowania seksualnego. 2/3 ofiar molestowania nie zgłosiła tego faktu przełożonym ani władzom odpowiedniej federacji sportowej.
Ankieta wykazała, że 35,9 procent ofiar padło ofiarą molestowania seksualnego ze strony trenerów, a 34,4 doświadczyło molestowania ze strony starszych kolegów-sportowców. Zapytani o miejsce molestowania, 50,2 procent odpowiedziało, że doszło do tego podczas wspólnych posiłków lub wycieczek grupowych, a 46,1, że podczas zajęć sportowych na zgrupowaniach. Z badań wynika także, że 15 procent osób pracujących w przemyśle sportowym doświadczyło molestowania.
W ankiecie wzięło udział 927 osób, w tym sportowcy, trenerzy i pracownicy klubów sportowych. Wśród ofiar molestowania najwięcej było przedstawicielek i przedstawicieli piłki nożnej, baseballu, koszykówki, siatkówki i golfa.
Podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongchang w 2018 roku Korea Południowa zdobyła aż 17 medali: 5 złotych, 8 srebrnych i 4 brązowe. W zeszłym roku kilkoro zawodników ujawniło mroczne kulisy tych sukcesów. Byli wykorzystywani przez trenerów.
Zaczęło się od 23-letniej Shim Suk Hee, która na ostatnich igrzyskach zdobyła złoty medal w sztafecie w short tracku. Shim ujawniła, że od 17. roku życia była bita i gwałcona przez swojego trenera Cho Jak Beoma. Raz uderzył ją kijem do hokeja tak mocno, że złamał jej palce. Tuż przed zawodami w Pjongchangu miał ją uderzyć w głowę. - Mogę tu teraz umrzeć - pomyślała wtedy, cytowana przez niemiecki Spiegel.
Oświadczenie złotej medalistki wstrząsnęło Koreą Południową. 23-latka została bohaterką narodową. Dzięki niej także inni sportowcy odważyli się mówić o tym, co ich spotkało. Pięciu innych łyżwiarzy oskarżyło swoich trenerów o przemoc i wykorzystywanie seksualne. Podobne przypadki wyszły na jaw w judo, taekwondo i zapasach. Koreańczycy starają się systemowo rozwiązać ten problem. Choi Young Ae z parlamentarnej Komisji Praw Człowieka w Korei powiedziała, że ofiary milczały tak długo, bo "liczyły się tylko wyniki i medale".
Psycholog sportu, profesor Chung Yong Chul z Uniwersytetu w Seulu twierdzi, że takie podejście, które zakłada, że medale usprawiedliwiają wszystko, od dawna kształtowało kulturę Korei Południowej. - Dopiero teraz cały naród zrozumiał, że nasze medale są brudne, ponieważ młode kobiety cierpiały z tego powodu - mówi Chung cytowana przez Spiegel.
Profesor twierdzi, że dla młodych ludzi sport jest często najłatwiejszą drogą awansu społecznego, a medale zapewniają dostęp do prestiżowych uniwersytetów w Korei.
Na temat swoich cierpień milczała także długo była już tenisistka Kim Eun Hee. Dopiero w 2016 roku wyznała w rozmowie z BBC: "Byłam gwałcona przez trenera. Miałam dziesięć lat, gdy to się wydarzyło po raz pierwszy". Chociaż jej trener w końcu stracił pracę, to spotkała go znów cztery lata temu na jednym z turniejów. Wciąż trenował dzieci. Wtedy zrozumiała, że musi ujawnić, jaką krzywdę jej wyrządził. - Nie chcę, aby inni byli tak samo krzywdzeni jak ja - dodała. Trener Kim został skazany na dziesięć lat więzienia. Agencja Yonhap wskazuje, że ruch #MeToo powoli zmienia podejście do molestowania w koreańskim sporcie, ale przypadków osądzenia jak szkoleniowiec Kim jest wciąż zbyt mało.
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .